polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Isis Panopticon

Isis
Panopticon

Aaron Turner to człowiek, który na pewno nie może narzekać na nadmiar czasu, muzyk udzielający się w czterech kapelach, dodatkowo artysta rozchwytywany przez inne zespoły by wykonał im okładki (wśród najbardziej znanych Neurosis i The Dillinger Escape Plan). A to nie wszystko oprócz tego prowadzi on od 10 lat swoją wytwórnię Hydrahead Records.

Cała historia zaczęła się pod koniec 1997 roku. Trzech przyjaciół o zbliżonych zainteresowaniach oraz podobnych kolekcjach płyt na półkach nie było zbyt zadowolonych z tego, co robiło muzycznie w swoich ówczesnych zespołach. Aaron Harris (perkusja), związany z Loga, Jeff Caxide (bas), grający w Cable oraz Aaron Turner tworzący w Unionsuit i The Hollomen postanowili grać razem. Swą nazwę zaczerpnęli z egipskiej mitologii. Isis to Izyda, bogini płodności, rolnictwa i urodzaju, czczona również w wielu innych kulturach, uważanych obecnie za pogańskie, jako najważniejszy bóg. Żeński odpowiednik najwyższego boga, stwórczynię świata i życia na nim. Sam zespół głosi by nie brać tej nazwy zbyt dosłownie. Nie są w żaden sposób emocjonalnie połączeni z tą boginią, ale doceniają jej mityczną historię. Dla nich ważniejsze są elementy spirytyzmu zawarte w ich muzyce. Najważniejsza jest płodność twórcza oraz wynikająca z niej siła życiowa, którą daje im tworzenie muzyki

W tym składzie zarejestrowali swój pierwszy materiał, zatytułowany po prostu "Demo 1998". Kaseta zawierająca cztery kawałki ukazała się nakładem wytwórni Hydrahead Records. Owa taśma wydana w limitowanym nakładzie dziś dostępna jest tylko i wyłącznie na giełdach typu Ebay, gdzie osiąga niebotyczne niemal ceny. Na szczęście tych starych kawałków można posłuchać, gdyż zespół dodał je jako bonusy do swojej drugiej epki "The Red Sea". Sama muzyka przyniosła mocne, agresywne brudne kawałki nie pozbawione jednak pewnej melodyjności. Coś pomiędzy kumulacją bałaganu i hałasu jednak poukładanego. Grali ciężko, powoli i bardzo głośno. Poza rwanymi, miażdżącymi riffami, elementem charakterystycznym zespołu stał się brudny wokal Turnera. Jak sam sprawca tłumaczył w jednym z późniejszych wywiadów: "We're so fuckin' loud, I have to scream to hear myself."

Otwierający numer "Smiles and Handshakes" inspirowany był twórczością kapel Earth, Bastard Nosie oraz Melvins. A skoro już jesteśmy przy inspiracjach to zespół słucha naprawdę bardzo różnych rzeczy jednak wspólne i najczęściej pojawiające się nazwy to: Neurosis, Mogwai, Godflesh, Swans, Tool oraz właśnie Melvins.

W nagraniach demówki wziął udział niejaki C. Mereschuk, który zajął się "robieniem hałasu" czyli elektroniką oraz drobnym wsparciem wokalnym. Produkcją i nagraniem zajął się Mike Hill, ozdobieniem wkładki sam Aaron Turner. Ozdabianie wkładek od początku działalności do dziś zostało domeną Turnera.

Po zarejestrowaniu demówki, zespół wzmocniony drugim gitarzystą niejakim Randy Larsonem wyruszył na krótkie tourne koncertowe. Muzyk ten nie zadomowił się jednak na długo w w zespole, gdyż jeszcze w tym samym roku, w czasie rejestracji pierwszej oficjalnej epki "The Mosquito Control" nie było go już w składzie.

Pierwszy oficjalny materiał zawiera cztery numery, będące kontynuacją linii wyznaczonej na demówce. Brzmienie zespołu nie ulega zbytniej modyfikacji, chłopaki dalej grają powoli i ciężko. Wokale wciąż są agresywne i przybrudzone. Ale następują pewne zmiany w budowie kompozycji, czego efektem są nieco bardziej złożone nagrania. Płytka została wydana przez Escape Artist, wyprodukowana przez Kurta Ballou Converge, który z zespołem przystąpił do prac również nad następnym albumem.

Kolejny rok przynosi następną epkę jak również kolejne zmiany w składzie. Przy pracach nad "The Red Sea" nie ma już Mereschuka, którego zadania przejmuje niejaki Jay Randall oraz dochodzi drugi gitarzysta. Mike Gallagher grający wcześniej w Cast Iron Hike zostaje na stałe członkiem Isis. Sama płyta, wydana tym razem przez Second Nature, stanowi chyba najdziwniejszą pozycję w dyskografii zespołu. Trzyutworową epkę otwiera numer "Charmicarmicat Shines to Earth", którego znaczenia fani zespołu będą pewnie dochodzić jeszcze za 20 czy 40 lat. Dziwny tytuł, dziwny tekst jeszcze dziwniejsza muzyka. Niesprecyzowane dźwięki, recytowany wokal przeplatający się z krzykami to naprawdę dosyć ciężko przyswajalne otwarcie płyty. Na szczęście dwa pozostałe kawałki są już znacznie bardziej Isisowe. Ze zmian należy odnotować to, że zespół przyśpieszył tempo. Serwują szybsze riffy, które po staremu są brudne i ciężkie. W efekcie dostajemy wszystko co najlepsze z tego co prezentował nam zespół w swoim początkowym etapie działalności. Masywne, chaotyczne dźwięki tworzące zarazem pewną "melodyjną" całość.

Bezkompromisowa muzyka przyniosła Isis sporo fanów, których grono wzrosło jeszcze dzięki miażdżącym koncertom. Isis zagrali wspólne trasy m.in. z Cave In, Candiria oraz The Dillinger Escape Plan. Świadkowie tamtych występów do tej pory wspominają je jako niesamowite wydarzenia. Same epitety padające w recenzjach (np. terror core) mówią same za siebie. Do tego rekomendacja Turnera: "Naprawdę próbujemy grać najciężej jak to możliwe, wszystko to po to być dać ludziom, którzy przyszli nas zobaczyć, czystą rozrywkę.

Pierwszy etap działalności zespołu zamykają jeszcze dwa limitowane wydawnictwa oraz ostatnia zmiana w składzie. Zespół wydał winylowy mini split z Pig Destroyer oraz epkę w postaci krążka CD-R. Na pierwszym wydawnictwie zamieścili swoją wersję "Street Cleanera" Godflesha, natomiast drugi zespół dołożył dwa swoje covery Carcassa. Ten sam numer Godflesha trafił również na wspomnianą wcześniej epkę "Sawblade". Znalazł się tam też drugi cover tym razem było to "Hands of Doom" Black Sabbath. Objętości wydawnictwa dopełniły jeszcze instrumentalne "Emission of the Signal" oraz "House of the Low Culture" - pochodzący z zabawy Turnera w tworzeniu muzyki na komputerze.

O ile pierwsza pozycja mimo bardzo limitowanego nakładu trafiła do normalnej sprzedaży to by zdobyć "Sawblade" trzeba się już było znacznie bardziej postarać. Ów krążek w postaci skromnej okładki przedstawiające tytułowe ostrze (w kilku wariantach, różnej wielkości) został wydany w liczbie 200 egzemplarzy. Można go było kupić tylko i wyłącznie na koncertach (trasa z Neurosis & Candaria) i to tylko pierwsze 15 chętnych osób danego dnia. Resztę nakładu zespół rozdał swoim znajomym. Przez co ów CD-R uważany jest obecnie za jeden z największych rarytasów wydawniczych kapeli. Jego cena na internetowej giełdzie Ebay, często przekracza 150 dolarów.

A wracając do samej muzyki oraz wspomnianej zmiany w składzie. ci którzy słyszeli "Hands of Doom" w wersji Isis mogli się zastanawiać co się stało z wokalem Aarona? Odpowiedź jest prosta, numer ten nie został wykonany przez niego tylko przez Clifforda Meyera, który zastąpił Jay Randalla. Mayer, wcześniej muzyk The Gersch, jako ostatni doszedł do składu, który istnieje do dziś. Grupa posiadająca wreszcie ostateczny skład zabrała się za nagrania pierwszej pełnej płyty.

Gdy nadszedł czas na wielką płytę, zespół zajęty procesem tworzenia, zarejestrował tyle materiału, że nie dało się go zmieścić na standardowym krążku CD. Postanowili, więc poza normalnym albumem, wydać epkę. Japończycy dostali to w jednym pudełku, reszta świata jako dwa oddzielne wydawnictwa. Pełny album "Celestial" został wydany w lecie 2000 przez Escape Artist w stanach w Europie przez Hydrahead Records razem z Conspiracy Records, natomiast epka "Sgnl>5" (skrót od "sygnal") przez Neurot Recordings na wiosnę 2001.

Oba nagrania puszczone jedno po drugim płynnie przechodzą tworząc całość coś na kształt koncept albumu. Poszczególne kompozycje splatają się, połączone dziwnymi, niepokojącymi wstawkami. Owe kawałki "Sgnl>1,2,3,4,5" zostały zarejestrowana przy pomocy komputera przez Turnera i Caxide'a w domu tego pierwszego.

Sama muzyka przyniosła pierwsze poważniejsze złagodzenie ciężaru kompozycji. Gitarzyści przestali masakrować wyłącznie ciężkimi, miażdżącymi riffami, pojawiły się znacznie spokojniejsze partie. Wszystko to sprawiło, że muzyka bostońskiej formacji nabrała transowego, wręcz hipnotycznego charakteru. Kolejną cechą rozpoznawczą Isis zaczęło być oszczędniejsze wykorzystywanie wokali. Brudny, agresywny wokal Aarona przestał być istotnym składnikiem ich kompozycji, czego dowodem jest wyłącznie instrumentalny utwór "Deconstructing Towers". Niesie on ze sobą taki ładunek ciężkich riffów i sprzęgających przesterowanych gitar, że stanowi jeden z najlepszych kawałków jaki kiedykolwiek zespół skomponował.

Jeszcze jedną nowością jest pojawienie się pierwszego gościa. Zamykający epkę "Sgnl>5" utwór "Celestial (Signal fills the Void)" został zremiksowany przez samego Justina Brodericka, najbardziej znanego z Godflesh. Efekt jego pracy jest powalający, zresztą obie strony musiały być podobnego zdania, gdyż ich współpraca trwa do dziś.

Dziennikarze nie wiedząc jak zaklasyfikować muzykę Isis, zaczęli wymyślać różne głupie epitety, najdziwniejszy z nich to "atmospheric hard core". Inni próbowali porównywać - najczęściej do Neurosis bądź Toola. Pojawiła się też kolejna etykietka "małe Neurosis". Cała ta sytuacja wynikła z jakiegoś wywiadu w którym sami muzycy Neurosis określili Isis jako "mali my". Był to zwykły żart, który dosyć szybko się rozprzestrzenił. Zaczęły krążyć złośliwe komentarze - gdzie Neurosis nie może zagrać tam wysyłają Isis. Owe uwagi w żadnym wypadku nie doprowadziły Aarona Turnera do nerwicy, w jednym z wywiadów zapytany o tą sytuację zaprzeczył by istniała jakakolwiek rywalizacją między zespołami, dodatkowo nie krył komplementów dla "konkurencyjnego" bandu: "Jest wiele rzeczy które doceniam w ich twórczości. Uwielbiam gęstość oraz absolutny ciężar ich muzyki, to właśnie początkowo przyciągnęło mnie do nich. Równocześnie doceniam ich wielką ewolucję jako zespołu. Oni nigdy nie nagrali takiej samej płyty dwukrotnie, to właśnie jest ich największą zaletą." W innym wywiadzie dodał: "Niedawno miałem okazję spotkać tych chłopaków, którzy są obecnie moimi dobrymi przyjaciółmi. Widziałem ich występ z Jarboe w Grate American Music Hall w San Francisco. To był jeden z najbardziej energetycznych i inspirujących występów, jakie kiedykolwiek widziałem. Neurosis jest tylko jedno." O tym, że nigdy nie było żadnych konfliktów ani antypatii na linii Neurosis vs Isis od dawna wiedzieli wtajemniczeni, gdyż Nerot Recording wydaje pewne dwa zespoły z którymi związany jest sam Turner, ale o tym będzie później.

Jeśli zaś chodzi o porównania do Toola, w jednym wywiadzie, gdzie dziennikarz określił Isis jako zespół, który nagle stał się wielki, Aaron dyplomatycznie i skromnie odpowiedział: "Uwierz mi, niestety, my nie jesteśmy "wielcy". Tool jest wielki, w obecnej chwili my możemy być tylko zespołem otwierającym koncerty. Według mnie to nie jest wcale zła sytuacja".

Nawiązując z powrotem do muzyki Isis to od płyty "Celestial" zespół zmienił sposób rejestracji nagrań, rejestrowane przez nich kawałki stały się czystsze, osiągnęli przez to niesamowite brzmienie. Od tego momentu o ich wielkiej sile nie decydują wyłącznie same kompozycje, ale również wspaniała jakość ich realizacji. Wpłynęła na to zmiany producenta, swojego dotychczasowego współpracownika Kurta Ballou zastąpili Mattem Bylesem. Turner tak tłumaczył tą zamianę: "Nie mogę powiedzieć nic złego o pracy Kurta. Jest on doskonałym współpracownikiem, który ma masę świetnych pomysłów, ale jego sposób rejestracji nagrań nie jest obecnie pasujący do brzmienia Isis jakie chcemy uzyskać. Matt Byles nagrywa nas tak jak obecnie chcemy brzmieć. [.] Kurt rejestruje muzykę nieco cięższą i gęstszą w pewnym sensie, natomiast Matt robi to czyściej i dokładniej. Uwielbiam pracować z nimi oboma i chciałbym to kontynuować".

Byles muzyk zespołu z Seattle - Minus the Bear miał już wcześniej na swoim koncie pracę z takimi zespołami jak Pearl Jam, Brad czy Burnt By The Sun. Ostatnio również wyprodukował obie płyty Mastodon. Poniżej krótki wywiad z nim samym.

Jak doszło do twojej współpracy z Isis?

Pracowałem jako producent płyty "We Are The Romans" zespołu Botch, który wydawany jest przez Hydrahead [wytwórnia Aarona Turnera]. Wtedy ich spotkałem a oni zapytali czy nie byłbym zainteresowany pracą dla nich. Byłem zdecydowanie zainteresowany tym, więc teraz po prostu pracuję z nimi.

Jak się pracuje z takim zespołem jak Isis? W jakim stopniu masz wolną rękę odnośnie brzmienia i ogólnie produkcji?

Wspaniałe jest z nimi pracować. Są bardzo zaangażowani w proces nagrywania materiału, ale zdecydowanie mogę realizować moje własne pomysły, biorą również pod uwagę moje propozycje. Gdy się w czymś nie zgadzamy wtedy staramy się, by prace poszły w takim kierunku, by wszyscy byli zadowoleni.

Na czym polegała Twoja rola w remiksowaniu EPki "The Mosquito Control"?W zasadzie to oni wpadli na pomysł by ten materiał brzmiał lepiej, więc spytali czy mógłbym zmiksować to ponownie [pierwotnie album został wyprodukowany przez Kurta Ballou z Converge i w takiej formie ukazał się na winylu. Przed wydaniem na CD dodatkowe prace wykonał Matt Bayles]. Sam jestem zdecydowanie zadowolony z końcowego efektu.

Niedawno ukazał się album z remiksami nagrań z "Oceanica" [Isis - Oceanic Remixes & Reinterpretations] . Nowe wersje w większości wykonali znajomi i przyjaciele zespołu. Czemu na tej płycie nie ma ani jednej twojej wersji?

Remiksowanie piosenek to inny rodzaj pracy, niż to, czym ja zajmuję się na co dzień. Jestem po prostu zwykłym producentem i nie zajmuję się budowaniem na nowo utworów.

Na koniec... który album Isis jest twoim ulubionym?

Uwielbiam je wszystkie z różnych względów. Jestem naprawdę dumny z całej mojej pracy z nimi.

Sam zespół po wydaniu "Celestiala" I "SGNL>5" udał się na kolejną trasę. Tym razem scenę dzielił z Keelhaul, Eyehategod, Knut, Thrones oraz legendarnymi już Napalm Death.

Kolejny album to "Oceanic". Od niego naprawdę wiele się zaczęło. O Isis zaczęło być znacznie głośniej. Wpływ na to miała również pewna wytwórnia, mianowicie Ipecac. Jak głosi plotka Mike Patton znalazł się przypadkowo na jakimś koncercie promującym "Celestial", podczas którego muza dobiegająca ze sceny wywarła na nim takie wrażenie, że zaraz po występie pośpieszył za kulisy by porozmawiać z zespołem o kontrakcie z jego wytwórnią. Prawda jednak jest nieco inna, Isis zasiliło katalog Ipecac Recordings dzięki protekcji samego Jamesa Plotkina, którego Patton wydawał wcześniej. Według słów samego Aarona znaleźli się tam z jednego prostego powodu, wytwórnia "Ipecac nie jest zainteresowana wydawaniem gówna, które masowo oferują inne dystrybucję, nie przywiązują wagi do stylu ani wyglądu wykonawców, jak również nie kalkulują czy są oni w stanie przynieść milion dolarów. Wszystko to dobrze pasuje do Isis.". Pozostaje jednak pytanie, czemu po raz kolejny Aaron nie zdecydował się wydać swojego zespołu we własnej wytwórni? Odpowiedź jest dosyć prosta, Turner nie chce by jego własne zespoły stawały się sprawą nadrzędną w akcjach promocyjnych Hydrahead, byłby to po prostu konflikt interesów z innym oferowanymi wydawnictwami.

"Oceanic" przez wielu uważany jest za najlepszy album Isis. Jeśli "Celestial" można uznać za wspaniałe zwieńczenie energii i mocy, jaką zespół raził na swoich początkowych nagraniach to "Oceanic" jest idealnym przejściem do muzyki spokojniejszej. Niesamowita równowaga pomiędzy ostrymi dźwiękami a hipnotyczną harmonią. Zachowując swój znak rozpoznawczy, czyli gęstość kompozycji, udało im się to połączyć z pięknymi melodiami. Album jest zarazem drapieżny, niespokojny a równocześnie transowy i hipnotyczny. Całość sprawia wrażenie, że muzyka której wręcz nas oblewa ze wszystkich stron, pochłania nas całkowicie, jak ocean.

Sam Aaron Turner zapytany o tytuł nowej płyty odpowiedział dosyć wymijająco "Oceanic to słowo, które opisuje odczucia muzyczne, które według nas dobrze przedstawiają tekstową zawartość płyty. To jest coś o czym za bardzo nie chcę mówić. Pojęciowa strona tekstów to rzecz, którą wolę pozostawić słuchającym dla ich własnych badań i odkryć. Sądzę, że wszystkie niezbędne wskazówki są tam [w płycie] więc jeśli ludzie nie zechcą poświęcić czasu by sami się nad tym zastanowić to znaczy również że nie potrzebują moich wyjaśnień na ten temat".

Na płycie pojawiła się dwójka gości z zespołu 27. Ayl Noar wspomógł Isis swą grą na gitarze w dwóch numerach. Natomiast Maria Christopher, upiększyła swoimi chórkami dwa kawałki, a w jednym zaśpiewała główną partię. Początkowo dla wielu starszych fanów zastosowanie żeńskich wokaliz w muzyce Isis mogło wydawać się nieporozumieniem. Jednak efekt, jaki zespół osiągnął dzięki tej współpracy przekonał wszystkich "ortodoksów". Chórki Marii w "The Begining and the End" a zwłaszcza w "Carry" sprawiły, że nagrania te stały znacznie ciekawsze. Natomiast "Weight", gdzie wokalistka stanęła na pierwszym planie, sprawił, że zespół znów złamał wszelkie zasady, jakie próbowali im narzucać spece od szufladek. Powstał najspokojniejszy numer w historii kapeli. Powolny, transowy rytm i delikatny wokal Marii uczyniły z tego kawałka bardzo ciekawe urozmaicenie wśród nagrań "Oceanica".

"Oceanic" miał praktycznie same dobre recenzje. Został uznany albumem roku między innymi przez tak znane magazyny muzyczne jak "Terrorizerand" czy "RockSound". Tak doskonały album musiał doczekać się kontynuacji. Zespół zdecydował się wydać "Oceanic Remixes/ Reinterperetations". Nie był to żaden nowy pomysł ani zabieg komercyjny by wyciągnąć dodatkowe pieniądze od fanów. Projekt remiksów nagrań z "Oceanica" narodził się jeszcze przed skomponowaniem i nagraniem materiału. Już pierwotnie "Oceanic" planowano wydać w wersji zawierającej dwa krążki. Jeden miał zawierać normalny materiał, drugi miał zawierać reinterpretacje tych nagrań. Zabrakło wtedy czasu i pieniędzy, ale na szczęście nie porzucono tego pomysłu całkowicie.

Po nagraniu albumu, zespół zrobił naradę i sporządził listę swoich ulubionych artystów, którzy mogli zrobić coś ciekawego z ich materiałem. Porozsyłał do nich płytki. Większość muzyków, którzy dostali zaproszenie znała zespół już wcześniej i była otwarta na taką współpracę, przez co owa inicjatywa spotkała się z bardzo pozytywnym oddźwiękiem. Praktycznie wszyscy zaproszeni muzycy przystąpili do pracy. "W rezultacie tego otrzymaliśmy bardzo intrygujący oraz w większości bardzo udany materiał" - jak skomentował to Turner w jednym z wywiadów.

Wśród wymienianych gości zabrakło tylko Kid 606 oraz Buzza Osbourna z Melvins, ale, w porównaniu z tym, co dostaliśmy, to naprawdę mały szczegół. Mamy w końcu Pattona, Brodericka, Plotkina, Fennesza i kilku jeszcze równie ciekawych artystów. W wielu nagraniach zostały dograne dodatkowe wokale, co, zwłaszcza w przypadku remiksów Pattona i Ayl Noar (wokalnie wspomogła go Maria Christopher) z zespołu 27, przyniosło bardzo ciekawy efekt. W innych nagraniach znacznie przyśpieszono bądź zwolniono tempo kompozycji, co spowodowało powstanie całkowicie innych kawałków niż wersje pierwotne. W jeszcze innych reinterpretacje sięgnęły tak daleko, że ciężko usłyszeć jakikolwiek dźwięk z oryginalnego nagrania. Efektem tego jest naprawdę bardzo bardzo ciekawa płyta, nawiązująca do "Oceanica", ale przedstawiająca ten krążek w zupełnie innym świetle.

Album został wydany w postaci czterech osobnych winyli. Można go było kupić praktycznie tylko w Stanach i pojedynczych distrach w Europie. Każdy album był limitowany do 2500 sztuk, nakład rozszedł się błyskawicznie. Na szczęście nagrania te dostępne są również na CD. Na razie tylko w Japonii. Japończycy zawsze mają wszystko pierwsi, mają wszystko w lepszej formie (jeden dodatkowy numer, którego nie ma w kompilacji winylowej). Maniacy muszą więc sprowadzać to stamtąd. Bardziej cierpliwi mogą poczekać do wiosny, kiedy owe wydanie dotrze do Europy. Przynajmniej tak zapowiada sam zespół.

Kolejna trasa - tym razem między innymi z Mogwai, Dälek, Fennesz, Melvins oraz Neurosis w czasie, której zespół powrócił do pomysłu nagradzania fanów, którzy wybrali się na ich koncert. Kontynuując pomysł oparty na sprzedaży epki "Sawblade", tym razem zaoferowali fanom mini album koncertowy. "Live 1" to minimalistycznie wydana czarna koperta w środku, której znajdował się płyta, a na niej tylko cztery kawałki, ale aż 40 minut muzyki. Nagranie, jak zaznaczył sam zespół, nie jest profesjonalne, pochodzi z mini disca. Zostało zarejestrowane 23 wrześcnia 2003 w Sali Filmowej w San Francisco w czasie wspólnego występu z Mogwai. Na krążku znalazły się "Carry", "Hym", "The beginning and the end" oraz wspaniała instrumentalna wersja "Weight", w której zespół wzmocnił Dominic Aitchison z Mogwai grając na trzeciej gitarze. Album limitowany do 1000 egzemplarzy rozszedł się bardzo szybko. Tradycyjnie już osoby, które oferują go na Ebay'u mogą liczyć na spore zyski.

Świetne koncertowe wersje nagrań w jakimś stopniu oddają klimat, jaki Isis stwarza występując na scenie. Ale to tylko mała namiastka. Wiem o tym dobrze, bo udało mi się zaliczyć jeden koncert z tej trasy. Pod koniec marca 2004 Isis zagrali jedyny kontynentalny koncert w Europie (pozostałe odbyły się w Szkocji, Anglii i Irlandii) w Antwerpii. W tym właśnie mieście w klubie Hof Ter Lo, odbył się mały festiwal - Conspiracy Fest zorganizowany przez Conspiracy Records. Zagrało tam kilka mniej znanych kapel, z których najciekawiej wypadło Crature with The Atombrain oraz jednoosobowy projekt Mauro Pawlowskiego - Somnabula. Gwiazdami były Trans Am oraz Isis. Praktycznie nikt ze zgromadzonych nie przybył tam słuchać pozostałych kapel, wszyscy czekali tylko i wyłącznie na bostończyków. Od samego początku dowalili ścianą gitar, która poruszyłaby umarłego, grali w skupieniu praktycznie nie wdając się w żadne dyskusje z publicznością. Byłoby to zresztą zbędne, po prostu publiczność w transie chłonęła każdy dźwięk. Isis zaprezentowało set złożony tylko i wyłącznie z nagrań z "Oceanica", nie było niestety nic z wcześniejszych płyt nawet z "Celestiala". Trochę szkoda, bo bardzo liczyłem na coś z tej płyty, w zamian mogłem usłyszeć dwa nagrania z nie wydanego jeszcze nowego krążka. Kiedy sporo po drugiej w nocy wyszedłem z klubu, idąc ulicami Antwerpii, byłem pewny że już najlepszy koncert życia mam za sobą. Doświadczyłem tego o czym wcześniej dane mi było tylko czytać w relacjach innych, którzy mieli to szczęście, że znaleźli się na jakimś koncercie Isis. To naprawdę jeden z najlepszych na świecie zespołów koncertowych.

Osobom, które nie słyszały Isis na żywo, na pewno ciężko będzie uwierzyć w to że ich brzmienie nic nie traci ze swej piekielnej mocy. Co więcej, jest chyba nawet jeszcze lepsze niż na regularnych albumach. Odpowiedzialny za to jest niejaki Greg Moss, z którym zespół współpracuje już od jakiegoś czasu.

Po skończonej trasie, podczas której zespół zaliczył cztery kontynenty nastał czas pracy nad kolejnym albumem. Po miażdżącym "Oceanicu" poprzeczka została ustawiona naprawdę wysoko. Entuzjastyczne recenzje tamtej płyty sprawiły, że nowy krążek Isis był jedną z najbardziej wyczekiwanych płyt. Wśród wielu fanów wyczuwalne było napięcie. Atmosferę podgrzewał fakt, że w tym samym roku, wcześniej swój album wydali Neurosis. Ich genialne "The Eye of Every Storm", spowodowało masę dociekań - co w tej "rywalizacji" pokaże Isis? Jaką drogą podąży proces ewolucji, rozwoju ich muzyki?

Zespół zdecydował się, że tym razem nagrań dokonają w Los Angeles. Zebrali się w swoim już bardzo dobrze sprawdzonym składzie. W roli producenta obsadzili znowu Matta Baylesa. W nagraniach wziął udział tym razem tylko jeden gość. Ale za to był nim sam Justin Chancellor basista Toola. Wzbogacił on swoim uczestnictwem numer "Altered Course". Wiadomość o jego udziale była praktycznie jedyną informacją, jaka pojawiała się w mediach w czasie nagrywania. Stosunkowo wcześnie pojawił się też tytuł "Panopticon", nieco później Wydawca Ipecac zaprezentował okładkę. Kilka tygodni przed oficjalną premierą album wyciekł, jak to się obecnie bardzo często zdarza, do Internetu. Zespół nie skomentował tego wydarzenia.

"Panopticon" to dalszy muzyczny rozwój Isis. W pewnym sensie kontynuacja pomysłów z "Oceanica", ale wzbogacona po raz pierwszy w historii zespołu czystymi wokalami. Turner nie drze się już zawsze, jak to miało miejsce w przeszłości. Znacząco urozmaicił swoje linie wokale, swój charakterystyczny krzyk przeplata ze spokojniejszymi wokalizami. Dalszemu złagodzeniu uległy również partie gitarzystów. Isis roku 2004 to już nie tylko moc riffów i ściana brudnego brzmienia. Chłopaki pociągnęli motyw transowości, budując nowe kompozycje na znacznie spokojniejszych dźwiękach. Spowodowało to, że album zyskał nieco chłodniejsze recenzje niż poprzedni. Nie brakowało oczywiście opinii, według których album był doskonały, ale było ich znacznie mniej niż dwa lata wcześniej. Osobiście uważam, że "Panopticon" jest albumem wielkim. To, że zespół nie zdecydował się na nagranie czegoś w stylu "Oceanic II" świadczy tylko o ich odwadze oraz chęci rozwoju, a nie o słabości. Aaron wypowiadał się na ten temat w następujący sposób "Albumy Isis zawsze będą przechodziły ewolucję w stosunku do poprzednich. To zawsze będzie nasz sposób działania, nigdy nie będziemy kopiować nas samych. To jest naprawdę podstawowa wskazówka dla nas samych, gdy zabieramy się za kolejny proces tworzenia".

Wracając do samego "Panopticonu" i jego tytułu. Tym razem Turner nie był już tak enigmatyczny jak w wypadku poprzedniego krążka: "Na pomysł na nazwę nowej płyty natrafiłem czytając esej zatytułowany "Panopticon", a mówiąc precyzyjniej "Panopticism", który przedstawia Panopticon oraz filozofię mechanizmów nadzoru zawartą w tym pojęciu. Zasadniczo Panopticon to pojęcie przedstawiające architektowniczą budowlę pozwalającą minimalnej ilości ludzi podglądać bądź szpiegować maksymalną liczbę innych [spójrzcie na okładkę najnowszej płyty Isis, teraz pewnie łatwiej będzie zrozumieć, czemu Turner wykorzystał akurat takie zdjęcie]. Ta idea zrodziła się w głowie Jeremiego Benthama pod koniec XVIII wieku. Jego pomysłem było stworzenie narzędzia nadzoru, które można by zastosować w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych, zakładach pracy bądź w szkołach i miało to być korzystne dla nauki oraz rozwoju. Miało to doprowadzić do tego, by ludzie zmienili swoje zachowania, przez co mieli być bardziej pracowici, bardziej skupieni na swoich obowiązkach oraz mniej niesforni w wykonywaniu poleceń.

Oczywiście w tym czasie pojawili się również inni ludzie z innymi spojrzeniem na ten system nadzoru. Jednym z nich był Michelle Foucault, który napisał pracę, w której zauważył, że ten podstępny sposób inwigilacji może doprowadzić każdego wprowadzającego ten mechanizm w życie, do kontroli, zmian zachowań oraz zabicia indywidualności w tej zamkniętej strukturze. Ten pomysł zainteresował mnie, ponieważ dotyczy również mechanizmów nadzoru ludzi zatrudnionych w różnych szczeblach władzy od początków świata. Ten właśnie aspekt doprowadził do spojrzenia pod różnym kątem na ten esej. Jego teoria opisuje [.] do czego może doprowadzić wykorzystanie tego mechanizmu.

Kolejną sprawą tego zagadnienia było moje zainteresowanie kilkoma pisarzami scencie fiction takich jak Philip K. Dick, czy George Orwell. Którzy opisywali futurystyczne scenariusze zniszczenia środowiska, które mogą mieć proroczy charakter. Nie wiem w jaki sposób odnalazłem linię łączącą te dwa zagadnienia, ale uważam że ten esej może być iskrą rozpalająca płomień, który doprowadził mnie do połączenia tych zagadnień.

Jest jeszcze jeden z aspektów tego eseju, który mnie zainteresował. Jeden z fragmentów opowiada o czasach wybuchu epidemii dżumy w Europie. Wtedy wielu władców wykorzystało ten kataklizm jako wytłumaczenie swojego sposobu panowania nad ludem - sztywne zasady panowania, tzw. "rządy twardej ręki", które pozwalały sprawnie utrzymać władzę nad ludem.

To zagadnienie jest bardzo interesujące w perspektywie bezpośredniego połączenia, taktyki napędzania strachu przez nasz rząd, który wykorzystuje ten sposób po atakach terrorystycznych 9-11. To jest naprawdę istotny i historycznie interesujący aspekt tego eseju."

Aaron Turner nie kryje swoich politycznych poglądów, przed niedawnymi wyborami w USA, jak prawdziwy bostończyk (Boston to w Stanach miasto uchodzące za bastion Kerrego) włączył się w krucjatę anty-Bushowską. W kilku wypowiedziach nie krył swego niezadowolenia z obecnego stanu rządów w jego kraju.

Skoncentrujmy się jednak na samej muzyce. Do płyty "Panopticon" zespół zdecydował się po raz pierwszy w swojej karierze nakręcić teledysk. Wybrali do tego trzeci numer z tej płyt "In Fiction". O wyreżyserowanie obrazu poprosili samego Josha Grahama. Człowieka znanego najbardziej jako wizualizator koncertów Neurosis (od epki "Sovereign). Graham jest też głównym twórcą wspaniałego DVD tej kapeli "The Sun That Never Sets", gdzie zilustrował wszystkie kawałki z płyty audio o tym samym tytule. Niedawno reżyser ten stworzył również teledysk do "Panasonic Youth" The Dillinger Escape Plan. Jak doszło do współpracy Isis z Grahamem tłumaczy Aaron: "[.] był jedną z pierwszych osób jakie spotkaliśmy gdy pojawiliśmy się w Los Angeles. Widzieliśmy wcześniej teledyski, jakie zrobił z Enon oraz Bee and Flower i bardzo nam się podobały. Wiedzieliśmy też, że jest on fanem naszej muzyki i rozumiał naszą estetykę.

To samo zresztą potwierdził sam Josh gdy go o to wypytałem drogą mejlową. Poniżej krótki zapis tego odpytywania.

Jesteś reżyserem pierwszego teledysku Isis, jak doszło do twojej współpracy z zespołem?

Jestem ich przyjacielem od jakiegoś czasu. Od jakiegoś roku dyskutowaliśmy nad pomysłem nakręcenia czegoś dla nich. Czuliśmy, że może wyjść z tego coś fajnego, jeśli popracujemy razem. Dodatkowo podobało im się to, co zrobiłem wcześniej z Neurosis, Bee and Flower oraz The Dillinger Escape Plan.

Wiem, że jakiś czas temu poszukiwaliście aktorów/ aktorek do tego obrazu. Czy ten teledysk będzie przedstawiał jakąś historię.

Tak, nasze video będzie przedstawiało pewną opowieść, która, będzie nawiązywała do tematyki zaczerpniętej z całego albumu "Panopticon".

Czy muzycy Isis również występują w tym obrazie?

Nie. Od początku mieli pomysł by nakręcić teledysk bez własnego udziału. Oni, tak jak ja, chcą być poza dominującą współcześnie modą na nowoczesne muzyczne teledyski.

Słyszałem pewne plotki, że Isis planuje wydanie DVD. Czy ty również będziesz nad nim pracował? Czy będzie coś w stylu niesamowitego DVD "A Sun That Never Sets"?

Dzięki za komplement. Prowadzimy na ten temat rozmowy, Isis nie chce czegoś na taką skalę jak DVD Neurosis. Prawdopodobnie będzie ono zawierało zapis koncertu na żywo wzbogacone o jakieś dodatki np. wizualizacje, które będą chcieli tam dołączyć.

Razem z Brayantem i Jeffem (z Isis) grasz w zespole Red Sparowes. Czy mógłbyś opowiedzieć jak rozpoczął się ten projekt? I czy mógłbyś zdradzić,kiedy ukaże się wasz album?

Ten projekt rozpoczął się całkowicie bez zobowiązań. Po prostu kilkoro znajomych chciało sobie pograć razem dla zabawy. Sami byliśmy zdziwieni, kiedy to wszystko nagle przerodziło się w prawdziwy zespół. Nasza płyta będzie miała tytuł "At The Soundless Dawn" i zostanie wydana, zarówno w USA jak i w Europie, przez Neurot Recordings w lutym. Europejską trasę planujemy jakoś w 2005. [w stanach zespół ten koncertuje od jakiegoś czasu, najczęściej w towarzystwie The Dillinger Escape Plan]

W tym mini wywiadzie Josh poruszył 3 aspekty, o których jeszcze w tym tekście nie było mowy - "La Jetee", "DVD" oraz Red Sparowes. No to po kolei.

Nawiązania do filmu "La Jetee" po raz pierwszy pojawiły się już w "Mosquito Control" wykorzystano tam przetworzony kadr filmu jako tło wkładki. Do pomysłu powrócono przy wydawaniu "Celestiala" oraz "SGNL>5", gdzie pojawiły się małe obrazki wycięte z tego obrazu. Wykorzystano je, ponieważ: "To był po prostu inspirujący dla nas film, zarówno wizualnie jak i tematycznie, zwłaszcza przy albumie "Celestial" Istnieje wiele podobieństw tematycznych pomiędzy tym filmem a moim tekstami, więc uznałem za stosowne wykorzystanie tych obrazków we wkładce. Isis jako zespół lubi odkrywać tematy zarówno muzyczne jak i wizualne i trzymamy się tych tematów tak długo aż uznamy je za wyczerpane." - objaśniał Turner. Natomiast sam film jest inspirowany obrazem "Dwanaście małp" Terego Gilliama. "La Jatee" reżysera Chrisa Markera to kamień milowy dla przyszłych filmów scence- fiction. 28 minutowe arcydzieło pokazuje wszystko, wyłącznie za pomocą nieruchomych obrazków. Przedstawia post apokaliptyczną, niedaleką przyszłość jako opowieść bezimiennego mężczyzny.

Josh poruszył też sprawę DVD. Istotnie jest ono w planach i wspomniał o tym sam Turner, ale póki co nieznana jest żadna przybliżona data ani żadne konkretne szczegóły odnośnie tego wydawnictwa. Pewne jest za to, że niedługo Isis wyda mały split z Melvins, na którym znajdzie się jeden niepublikowany numer z ostatniej sesji. Obecnie kolekcjonerom pozostaje polowanie na drugą cześć płyty "Live", którą zespół sprzedawał ostatnio w czasie swojej trasy w Japonii i Stanach. Tym razem umieszczono tam profesjonalne nagranie, które zarejestrowało szwedzkie radio "Nosie" 19 marca 2003 roku. Koncert odbył się z udziałem dobrze znanych muzyków z kapeli 27. Tym razem sięgnięto również po numery z albumu "Celestial" w tym numer tytułowy rozciągnięty do 15 minut. Płytka tak samo jak część pierwsza, jest oczywiście limitowana do 1000 egzemplarzy. Miejmy nadzieję, że nakładu wystarczy do czasu, gdy odwiedzą w tym roku nasz kontynent. Są pewne szanse, że zawitają do Polski. Niepotwierdzona jeszcze data to 13 maja w Warszawie.

"I hope ISIS can play Poland when we come to Europe - it would be a happy event for us as we have never been there..".- to oczywiście słowa Aarona. Trzymajcie więc kciuki!

[Tomek Jurek]