Obserwowanie jak muzyka Isis nabiera na polocie, esencjonalności i fascynującej głębi jest czystą przyjemnością. Datowane na koniec ubiegłego roku "In the Absence of Truth", w jeszcze większym niż poprzednie płyty formacji z Bostonu, wymaga od odbiorcy czasu, skupienia i nawiązania intymnej wręcz znajomości, zanim odkryje w pełni swe sugestywne piękno. Na pierwszy rzut oka postęp kompozycyjno-stylistyczny nie jest w porównaniu do wcześniejszego o dwa lata "Panopticon" tak znaczący, jak był między "Celestial" i "Oceanic" na przełomie dekady, czy późniejsze stonowanie katastroficznej aury "Oceanic" na rzecz epickich form "Panopticon". W istocie, w tym świetle pozorna ciągłość i spójność jest większa, a "In the Absence of Truth" brzmieniowo i nastrojowo pokrewna jest poprzedniczce. Jednak jedynie nieuważny bądź leniwy słuchacz nie dostrzeże, że zapełniająca się z płyty na płytę przestrzeń w muzyce Isis coraz mocniej pulsuje detalami, oszałamia rozmachem i hipnotyzuje. Analogicznie jak "Panopticon", album odkrywa całe swe piękno nie przed tym, kto szuka w nim gitarowego łomotu, dzikich wrzasków bądź natychmiastowego wykopu, lecz kto wsłucha się w cały pejzaż kreowanych przez grupę dźwięków i ich fascynującą harmonię. A na to potrzeba czasu i smakowania tej płyty w całej jej nieprzeciętnej finezji i zwalistej energii zarazem.
Z perspektywy stricte przyrodniczej, wspomnieć należy odważniejsze tutaj operowanie ciszą, stonowane harmonie, bezprecedensowy śpiew otaczający growling, a z drugiej strony ambientowe zabiegi w tle czy wyraźną poprawę, wcześniej nieco kalekiej perkusji. Wszystkie te zabiegi na poziomie kompozycyjnym przybliżyły Isis jak nigdy dotąd do Tool, co zapewne przyczyniło się do supportowania tych ostatnich na amerykańskiej trasie. Na której zresztą Isis wykonywali każdego wieczoru jedynie cztery utwory - więcej z pewnością uświadomiłoby nawet amerykańskim nastolatkom namacalną prawdę - umarł król, niech żyje król. "In the Absence of Truth" dowodzi bowiem, że Isis osiągnęli już ten etap muzycznego rozwoju, na którym nikomu nic udowadniać nie trzeba, a każdy kolejny krok przynosi zdumiewająco szczerą, absorbującą i porywającą muzykę.
[Piotr Lewandowski]