polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Marcin Masecki  Mazurki

Marcin Masecki
Mazurki

Warszawski pianista po raz kolejny, po Polonezach, bierze na warsztat formę zakorzenioną w polskiej muzyce ludowej, choć bynajmniej nie nagrywa płyty folkowej. Mazurki to materiał autorski, improwizowany, oparty na uprzednio przygotowanych melodycznych szkicach, które Marcin Masecki przyniósł do studia. Ciekawostką realizacyjną jest połączenie na albumie brzmienia fortepianu z brzmieniem elektronicznego pianina. W efekcie artysta na przestrzeni godzinnego materiału obierając formę mazurka jako pretekst, tworzy muzykę bardzo rytmiczną, nieustannie pączkującą kolejnymi melodycznymi wariacjami.

Słuchając albumu, od pierwszych chwil można rozpoznać charakterystyczny styl Maseckiego, oparty na świadomie popsutym, koślawym, jazzowo-knajpianym, „pijanym” brzmieniu nieznoszącym nudy. Artykulacja ma na Mazurkach gigantyczne znaczenie. Pianista buduje kolejne struktury z dużą precyzją, dbałością o to by narracja nawet na moment nie straciła specyficznej motoryki, nawet gdy zwalnia i zapuszcza się w rejony niezwykle nastrojowe, rzadko przez siebie uczęszczane, czasami przywołujące skojarzenia z Erikiem Satie. Materiał najeżony jest pomysłami, których odkrywanie wciąga i pochłania bez reszty. Masecki nieustannie bawi się instrumentami, szuka kontrastów, można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym taktem stara się zaskoczyć samego siebie jakimś delikatnym niuansem. Mimo tej swobody podejścia, Mazurki brzmią niezwykle spójnie i gdy raz zacznie się podążać za trzymaną w ryzach rytmu improwizacją, to ciężko się od niej oderwać, a tematy melodyczne pozostają w głowie na długo.

Maseckiemu udało się uzyskać złoty środek pomiędzy eksperymentem a komunikatywnością i w rezultacie nagrał album fascynujący, o wyjątkowym bogactwie barw dobrze odzwierciedlających jego złożoną osobowość. Żadnej z dotychczasowych płyt artysty nie słuchałem z takim zaangażowaniem i przyjemnością. W szaleństwie Mazurków jest metoda.

[Krzysztof Wójcik]