Poseł Krzysztof Jurgiel z PiS kilkanaście dni temu tak wyjaśnił fakt wykluczenia z partii dwóch wiadomych o posłanek: "Zaczęły wbijać od środka nóż w plecy naszym członkom". Tak... Jednak słuchając Marcina Maseckiego można odnieść wrażenie, że właśnie do środka wbija nóż w plecy zrębom utworów, od których wychodzi. Jego występy solowe, przynajmniej w takiej formie, jaką przyjął koncert z okazji premiery płyty "John" (drugiej solowej Maseckiego), nie są ani pianistyką jazzową, ani klasyczną, choć wątki obu się pojawiają (notabene Marcina można usłyszeć w pewnych sytuacjach i w programie jazzowym, i w barokowym, co szczerze polecamy). Sporo w nich dekonstrukcji, równoważonej wrażliwością melodyczną - gros rzeczy granych przez Maseckiego jest w dadaistyczny sposób chwytliwe - i swobodą improwizacji. Truizm "wychodzenia poza granice gatunków" w tym przypadku akurat jest prawdą, a nie wyświechtaną kliszą. Ale z drugiej strony może nie o gatunki i konteksty chodzi, tylko o możliwość autorskiej wypowiedzi, w grze solo szczególnie dużej, ale też szczególnie wymagającej. I możliwość tejże wykorzystał Masecki wspaniale.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]