Kilka tzw. „projektów specjalnych” ostatnich edycji warszawskiego festiwalu Nowa Muzyka Żydowska okazało się wydarzeniami na tyle ciekawymi, że znalazły kontynuację w postaci wydawnictw płytowych. Do bardzo dobrych albumów Nor Cold czy muzyki jemeńskich Żydów dołączyła kolejna, będąca zapisem koncertowej premiery Malerai. Kryje się pod tą nazwą trio Michała Górczyńskiego, Dagny Sadkowskiej i Mikołaja Pałosza. Liderem przedsięwzięcia, w którym udział wzięli też Marcin Masecki i wokalistka Hanna Goldstein, pozostaje Górczyński, dla którego to właściwie pierwsza w pełni autorska i od początku do końca skomponowana muzyka (dopełniona poezją Ahrona Tauba), dla niego samego i pozostałych partnerów inna od tego, w czym poruszają się na co dzień. A tym samym jedna z bardzo nielicznych piosenkowych płyt w zbiorze z szeroko pojętą muzyką żydowską w nazwie.
Efekt jest bardzo dobry, nagranie ma w sobie wiele swobody i naturalności, co w kontekście nie do końca przecież bliskiego takiej stylistyce instrumentarium staje się jeszcze bardziej wyczuwalne. W sporej części to bardzo chwytliwa płyta, z niemal tanecznym wigorem, ale też nostalgiczna i refleksyjna. Ten balans owocuje znakomicie rozegraną pod względem dramaturgii całością, co okazało się zasługą nie tylko świetnie uzupełniającego się tria, ale i dwójki pozostałych bohaterów. Wokal Hanny Goldstein i język jidysz nie od razu łatwo wpada w ucho, ale szybko się zazębia i dobrze spełnia swoją rolę. Podobnie Marcin Masecki, dawno nie słyszany w tak dość klasycznym i ułożonym zestawieniu, świetnie operujący pomiędzy liryzmem, chłodnym niepokojem i gęstą dynamiką. Choćby właśnie ta nie wybijająca się na pierwszy plan, wolna od wywrotowości gra Maseckiego dobrze dowodzi tego, jak dużą siłą albumu jest bezliderowość i prawdziwie zespołowa współpraca. Kompozytorski zmysł Górczyńskiego pozwolił na pełne wykorzystanie możliwości całego składu i sprawił, że mimo kompozycyjnego rygoru i właściwie braku solowych popisów, całość brzmi mocno i błyskotliwie.
[Marcin Marchwiński]