For English version of the interview click here
Chicago Odense Ensemble to septet: Rob Mazurek, Jeff Parker, Dan Bitney, Matt Lux, Brian Keigher, Jonas Munk, Jakob Skøtt. Płyta tego specjalnego projektu właśnie ukazała się we francuskiej wytwórni Adluna, jako pięknie wydane, limitowane wydawnictwo, które zamówić można na stronie projektu. Połączenie sił czołowych chicagowskich improwizatorów, znanych choćby z Tortoise i Isotope 217, oraz mniej rozpoznawalnych, lecz dobrych duńskich muzyków, zaowocowało świetną płytą, odwołującą się współczesnymi środkami do filozofii grup elektrycznego etapu Milesa Davisa. Polecamy gorąco i zapraszamy do lektury, chyba pierwszego w ogóle, wywiadu z Chicago Odense Ensemble, którego udzielili nam Jonas Munk i Brian Keigher.
Na początek pytanie trywialne: jak powstało Chicago Odense Ensemble? Czy Wy, duńscy i amerykańscy muzycy, graliście wcześniej ze sobą?
[Jonas] Nie, to był pierwszy raz.
Słyszałem, że spotkaliście się w studio tylko na jeden dzień. Czy płyta została nagrana tego dnia na setkę, czy dogrywaliście partie potem?
[Brian] Jonas wziął wszystkie taśmy, które nagraliśmy, zajął się ich edycją, a nawet dodał pewne elementy do ostatecznego miksu.
[Jonas] Dokładnie, ale dodałem tylko parę drobiazgów.
Czy sesja nagraniowa była improwizacją czy zaaranżowaliście jakiś materiał wcześniej?
[Jonas] Nagranie było w całości improwizowane. Organizacja i edycja materiału nastąpiła dopiero później.
Płyta nawiązuje do elektrycznego okresu Milesa. Czy ktoś odgrywa u Was rolę Teo Macero? Innymi słowy, jak ważna dla ostatecznego rezultatu była ingerencja w zapis sesji.
[Brian] Muszę powiedzieć, że chociaż to ja ustawiłem sesję nagraniową, to Jonas jest prawdziwym “Teo Macero”, ponieważ to on nadał kształtu naszej muzyce po tym, jak skończyliśmy nagranie.
[Jonas] Album rzeczywiście ma nastrój elektrycznego etapu Milesa i taka też była intencja, zarówno jeżeli chodzi o organizację sesji nagraniowej, jak i o metodę edycji i miksu. Wszystko zrobiłem w moim domowym studio w Odense. Sposób, w jaki Teo Macero pracował nad płytami Milesa w późnych latach 60tych i wczesnych 70tyh było główną inspiracją dla wielu rzeczy, jakie zrobiliśmy z Jakobem przez ostatnie kilka lat, lecz w największej mierzy przy pracy nad płytą Chicago Odense Ensemble. Niektóre utwory zostały całkowicie przearanżowane, pocięte i wyedytowane z pierwotnych jammów. Tak więc edycja i miksowanie odegrały dużą rolę na tej płycie, natomiast dodatkowego nagrywania było niewiele. Czasami dosyć drastycznie cięliśmy materiał, innym razem brzmi on mniej więcej tak, jak został nagrany. Dodaliśmy też wiele efektów podczas miksowania, co moim zdaniem dodaje brzmieniu ciekawego nowego wymiaru. Kombinacja swobodnych jammów i technik studyjnych jest intrygującym połączeniem i moim zdaniem istnieją ciągle na tym terytorium muzyczne obszary, które nie zostały w pełni odkryte i wykorzystane. Spontaniczność i wolność improwizacji oraz racjonalność i organizacja procesu edytowania – dla mnie to przeciwieństwa, które tworzą interesującą równowagę. To trochę jak zespolenie Apollo i Dionizosa.
W zeszłym roku Rob wydał niesamowity album ze swoim kwintetem „Sound Is”, w którym gra również Matt Lux. Sposób, w jaki na tamtej płycie dokonano postprodukcji, a następnie schowano ją pod powierzchnię, jest unikatowy. Czy dążyliście do czegoś podobnego?
[Jonas] Z pewnością jest to ten sam obszar, ponieważ w CO Ensemble nigdy nie jest do końca jasne co zostało zedytowane i przeprocesowane, a co nie.
[Brian] Przy okazji, Rob i Matt grając razem są magiczni.
Jonas, Twój zespół Causa Sui jest bardziej rockowy, instrumenty dęte są w tle. Jednak Wasze płyty Summer Sessions wydaje się bardziej, powiedzmy luźne i wskazują kierunek płyty Ensemble. Jaka jest relacja między Causa Sui a COE, jak opisałbyś doświadczenie grania w obu grupach?
[Jonas] Generalnie muzyka COE jest łagodniejsza i bliższa jazzu, a Casa Sui pozostaje bardziej pod wpływem prog-rocka i psychodelii. Jednak jest między nimi wyraźny związek. W Casa Sui dużo uwagi poświęcamy repetycji i atmosferze, podobnie w COE. W Casa Sui też sporo improwizacji, choć nie w takim stopniu, jak w COE. Wszystko jest zawsze oparte na luźnych strukturach. Dla muzyków takich jak Jakob i ja, to prawdziwa przyjemność grać z tak znakomitymi muzykami jak Rob, Jeff, Matt, Brian i Dan. Dla nich czysta improwizacja nie jest ograniczeniem w sposób, w jaki jest dla mnie i Jakoba – my potrzebujemy pewnej struktury, bez niej nie stanie się nic interesującego.
Sekcja rytmiczna oraz gitary w Ensemble często grają w niemal kraut-rockowy sposób. Co z dzisiejszej perspektywy najbardziej Cię pociąga w kraut-rocku?
[Jonas] Powiedziałbym, że kombinacja zróżnicowanych brzmień i hipnotyczna prostota, ale też użycie elektroniki w organiczny, optymistyczny sposób. Uwielbiam sposób, w jaki na przykład Can rozmywa granicę pomiędzy rzeczywistymi instrumentami a elektroniką: elementy elektroniczne brzmią często bardzo organicznie a „prawdziwe” instrumenty syntetycznie. Prawie cała współczesna muzyka miesza elektronikę z żywymi instrumentami, wielu wykonawców łączy elementy wschodu z muzyką miejską, nowe ze starym i tak dalej, ale tylko nielicznym obecnie udaje się to w interesujący sposób. Natomiast wiele zespołów niemieckich w latach 70tych spajało wszystkie te elementy w ponadczasowy sposób, który moim zdaniem nadal jest aktualny i istotny.
Jonas, czy uważasz, że Ty i Jakob wnosicie elementy “europejskie” do muzyki Ensemble? Jeżeli tak, to jakie?
[Jonas] Nie powiedziałbym, że wnieśliśmy coś “europejskiego” do tego projektu ponieważ przez całe życie słuchaliśmy dużo więcej muzyki amerykańskiej niż jakiejkolwiek innej. Ale z pewnością wnieśliśmy coś odmiennego do tych sesji, ponieważ stworzyliśmy własny sposób grania muzyki, tak jak każdy z chicagowskich muzyków. Moim zdaniem pewien sposób budowania muzycznego napięcia, oraz charakterystyczne melodyczne cechy są już typowe dla Jakoba i mnie. Niektóre akordy na płycie COE będą łatwo rozpoznawalne dla ludzi znających inną moją twórczość. Poczucie krzepiącej melancholii czy optymizmu w smutku.
Brian, jesteś perkusistą, który został DJem. Jakie wyzwania stoją przed DJem w zespole składającym się z improwizatorów?
[Brian] Przy tym projekcie w ogóle nie nosiłem czapki DJa, byłem wyłącznie perkusistą, grając na congach, tabli, glinianych garnkach, grzechotkach dzwonkach. Tym samym miałem dużo więcej swobody do improwizowania z resztą chłopaków niż gdybym był tylko gramofony. Gram na perkusji i perkusjonaliach od ponad 20 lat, ale przez ostatnią dekadę więcej DJowałem, produkowałem koncerty, przebywałem więcej za sceną niż na niej. Świetnie więc było móc zagrać z tą grupą utalentowanych muzyków.
Rob, Dan, Matt i Jeff grali razem w Isotope 217, która to grupa ma teraz status prawie kultowy. Czy myśleliście o bagażu oczekiwań, który się z tym wiąże? Czy staraliście się zabrzmieć zdecydowanie inaczej niż Isotope? Moim zdaniem stworzyliście raczej odrębne brzmienie.
[Brian] Wszyscy wiedzieli, że Jonas i Jakob są fanami Isotope 217 oraz wielu innych, powiązanych projektów (Tortoise, Chicago Underground Duo, Exploding Star). Tym bardziej warto było wykorzystać okazję do spotkania ich z nimi w studio. Nikt z nas nie wymyślał jednak wcześniej jak będziemy starali się grać i brzmieć, ani też jak nie powinniśmy brzmieć.
[Jonas] Tak naprawdę nie staraliśmy się utrzymywać dystansu do Isotope 217, ponieważ naprawdę uwielbiamy ich brzmienie. Niemniej jednak staraliśmy się popchnąć pozostałych muzyków w trochę cięższe, psychodeliczne rejony, przynajmniej czasami. Wydaje mi się, że staraliśmy się zbliżyć do korzeni tego brzmienia, jakimi są elektryczny Miles, Coltrane z połowy lat 60., Santana, Tony Williams itd., elektroniczne aspekty odłożyliśmy na bok. Sam zawsze chciałem usłyszeć, jak zabrzmią Rob i Jeff w cięższym otoczeniu dźwiękowym niż zazwyczaj. Utwór „Delivery” jest w dużej mierze próbą wyprawy z ich brzmieniem w miejsce, którego w pełni dotychczas nie zbadali. Jest on w oczywisty sposób psychodeliczny i wściekle upajający, daleki od intelektualizmu, który większość ludzi łączy ze współczesnym jazzem i tzw. „post-rockowym” brzmieniem.
Jeśli mielibyście wskazać ideę stojącą za stworzeniem Chicago Odense Ensemble, co by nią było? Poszukiwanie swoistego brzmienia, nastroju, coś zupełnie innego?
[Jonas] Nie potrafię wskazać jednej idei tej płyty, ale z pewnością chcieliśmy spojrzeć na złote lata rock i jazz bez robienia czegokolwiek „retro”, mam nadzieję, że wyrażam się jasno. Chcieliśmy optymizmu i kolorytu późnych lat 60. i wczesnych 70., ale unikając klisz. Czegoś, co ma mocny rockowy kop, ale równocześnie brzmi szczerze i delikatnie; czegoś co brzmi dziko i jest pełne furii, ale zarazem jest przemyślane i rozważne. Jak już wspomniałem, staraliśmy się zatrzeć granice między nowym a starym, elektronicznym i organicznym, improwizowanym i zorganizowanym, egzotycznym i miejskim itd.
[Brian] Podoba mi się to, że nasz ensemble przypomina mi cały ten sound „elektrycznej ery Milesa” i naprawdę ogarnia całe brzmienie spod znaku „rock meets jazz”, ale zarazem ma kilka piosenek, które są bardziej delikatne i stonowane.
Jesteście w stanie ocenić, w jaki sposób ten projekt może wpłynąć na twórczość poszczególnych muzyków w przyszłości?
[Brian] Mam nadzieję, że utoruje drogę do kolejnych międzynarodowych przedsięwzięć.
[Jonas] Będę po prostu szczęśliwy, jeżeli ktokolwiek go odkryje i wejdzie w tę muzykę.
Jakie są szanse, że Chicago Odense Ensemble zagra na żywo? Trasa koncertowa w ogóle wchodzi w rachubę?
[Jonas] To raczej mało prawdopodobne, że cały zespół spotka się razem na trasie koncertowej, skoro każdy jest zawsze niesamowicie zajęty i pracuje przy kilku innych projektach. Ale kto wie? Może uda nam się zebrać część zespołu na parę występów albo na kolejną płytę.
[Brian] Mam nadzieję zawitać do Danii pod koniec października, więc gdybym tylko mógł zebrać pozostałych… Ale poważnie wątpię czy jest to możliwe przy ich bardzo wypełnionych grafikach.
Gdyby jakimś cudem się udało, musicie zagrać w Polsce. Dzięki za rozmowę.
Chicago Odense Ensemble is a group formed by Rob Mazurek, Jeff Parker, Dan Bitney, Matt Lux, Brian Keigher, Jonas Munk, Jakob Skøtt. The album of this project, probably a one-time venture, has been just released by French label Adluna. You can preorder the beautifully packaged LP or CD on the COE website. We talk about the Ensemble with Jonas Munk and Brian Keigher.
I‘d like to start with a trivial question. How did the Chicago Odense Ensemble set up? Have you, Danish and American musicians, ever played jointly before this meeting?
[Jonas] No, this was the first time.
You all met in the studio for only one day. Was the album recorded completely on that day, or have you recorded additional tracks separately?
[Brian] Jonas took all the tape we recorded and edited and even added elements to the final mixes.
[Jonas] Yes, but only did a few things separately afterwards. Just a few overdubs and stuff.
Was it improvised, or you had rather arranged some tunes before the sessions?
[Jonas] The recordings were totally improvised. Organisation and editing came later in the process.
The album relates strongly to Miles’ electric period recordings. Does anyone play a role of your Teo Macero? In other words, how important was the post-recording editing, mixing and so on for the final outcome?
[Brian] I would have to say that even though I set up the recording session, Jonas had the real “Teo Macero” role, since he was the one editing and adding after the recording session was over with.
[Jonas] Well, the album really has a Miles electric feel to it and that was very much the intention, both in the way the recording session were set up and the way it was edited and mixed afterwards. I did all that in my home studio in Odense. The way Teo Macero worked on the Miles albums in the late 1960's and early 1970's has been a major inspiration for a lot of the stuff Jakob and I have worked on for the past few years, and especially the Chicago Odense Ensemble album. Some of the tracks have been completely re-arranged, cut-up and edited from the original jams, so I would say editing and mixing plays a big role on this album. Post-recording not so much. Sometimes we made some pretty drastic edits to the material, other times it sounds pretty much as it was played. We also added lots of effects to the sound in the mixing process, which I think adds an interesting dimension. The combination of free jamming and studio techniques is an intriguing blend and I think there's still some musical areas in this territory that still haven't been explored fully yet. You get the spontaneity and freedom of the jamming process and the rationality and organisation of the editing process – to me it's opposites that somehow creates an interesting balance. It's kinda like Apollo and Dionysus in communion.
Last year Rob has released an amazing record with his “Sound Is” quintet, where Matt Lux plays as well. The way sequencing and postproduction were utilised on that record, and then how they were hidden beneath the surface, was unique. Has your Ensemble aimed for something similar?
[Jonas] It's definitely in the same ballpark, because with COE ensemble it isn't always really obvious what is edited and processed and what is not.
[Brian] By the way, I think Rob and Matt are magic together.
Jonas, Causa Sui stuff is much more rock oriented, the horns are rather on back than on the front. However, your Summer Sessions seem more loose and hint at the Ensemble album. How can you describe the relations between Causa Sui and COE music, and experience in playing in both groups?
[Jonas] Generally COE is more mellow and jazz-orientated and Causa Sui is more psychedelic and prog-rock influenced, but there's clearly a connection in between. In Causa Sui we work a lot with repetition and atmosphere, which also goes for COE. In Causa Sui there's also a lot of improvisation going on but not to the same degree as in COE. Everything is always based on loose structures. For musicians like Jakob and myself it's a real pleasure to play with such accomplished musicians as Rob, Jeff, Matt, Brian and Dan, cause for them pure improvisation is not a limitation in the same way it is for me and Jakob – we need some kind of structure, otherwise nothing interesting will happen.
The rhythm section along with the guitar often play kraut-rock influenced stuff. What is for you the most appealing factor of kraut-rock these days?
[Jonas] I'd say the combination of different sounds and the hypnotic simplicity, as well as the use of electronics in an organic, optimistic way. I love the way that for example Can blurs the line between real instruments and electronics: the electronic elements often sounds very organic and the 'real' instruments sound very synthetic. Almost all modern music blends electronics with real instruments and lots of music blends eastern elements with urban, new elements with old, and so on, but very few are doing it in an interesting way these days, in my opinion. So many bands from Germany in the 1970s mixed all these very different elements together in a timeless way that still feels relevant today.
Jonas, do you feel that you and Jakob bring something “European” to the music of the ensemble? If so, what are these factors?
[Jonas] I would hesitate to say we brought something ”European” to this project as we have been listening to American music more than anything else throughout our lives. But we definitely brought something different to these sessions as we have of course developed our own way of doing music, just like each of the Chicagoans have. I think there's a certain way of creating musical tension and builds that's characteristic for Jakob and myself, as well as certain melodic traits. There's some chords on the COE album that will be very recognizable by people who are familiar with my other work. A sense of uplifting melancholia, or optimism in sadness.
Brian, you’re a drummer turned a DJ. Did you serve both functions in this project?
[Brian] I was not wearing my DJ hat on this project at all. I was strictly a percussionist on the sessions, playing congas, tablas, clay pots, shakers, bells, and such I gave me much more freedom to improvise with the rest of the guys than just being in DJ or turntable mode. I have been playing drums and percussion for over 20 years, but over the last decade I have been DJing more and producing concerts and behind the scene, so it was good to get to play with this group of talented musicians.
Rob, Dan, Matt and Jeff played together in Isotope 217, which has a nearly cult status now. Did you think about the weight of expectations related to the Isotope legacy? Have you tried to sonically stay away reasonably far from Isotope? IMHO, you created a pretty distinct sound.
[Brian] I know that Jonas and Jakob were both fans of Isotope 217 along with many of the other related projects (Tortoise, Chicago Underground Duo, Exploding Star). It was just a good opportunity to get Jonas and Jakob into the studio with these guys. Nobody had any pre-conceived ideas as to what we were going to try and sound like (or not sound like).
[Jonas] Actually we didn't try to stay reasonably far away from Isotope 217 cause we really love that sound. We did however try to push the other guys into slightly more heavy, psychedelic territory at times. I guess trying to go back to the roots of that sound – electric Miles, mid 1960's Coltrane, Santana, Tony Williams etc., more than the electronic aspects. Personally I've always wanted to hear what Rob and Jeff would sound like in a heavier context. The track ”Delivery” is very much an attempt to take their sound into a place they haven't fully entered before – it's very obviously psychedelic and furiously intoxicating, not exactly the intellectualism that most people associate with modern jazz and the so-called ”post-rock” sound.
If you were to pick an idea that stood behind the creation of Chicago Odense Ensemble, what would it be? A search for a special kind of sound, of mood, something different?
[Jonas] I can't pick out one idea behind this album, but we definitely wanted to look back to a golden age of rock and jazz without going 'retro', if you know what I mean? We wanted the optimism and colourfulness of the late 1960's and early 1970's without sounding over cliched. Something that totally rocks but at the same time sounds sincere and delicate; something that sounds wild and furious but at the same time thoughtful and caring. And as I said before we tried to blur the lines between new and old, electronic and organic, improvised and organised, exotic and urban, etc.
[Brian] I love the fact that is does remind me of that whole “Miles electric era” sound and really does border the whole rock meets jazz sound. But also there are a few pretty ditties on there as well which are a bit more delicate or chill.
Are you able to assess how this project might influence the work of particular musicians in the future?
[Brian] I hope it give way to more international collaborations.
[Jonas] I'm just happy if anyone digs this.
What are the odds that Chicago Odense Ensemble will perform live? Is there any chance for a tour to happen?
[Jonas] It's unlikely that the whole band would ever get together for a tour since everyone is always incredibly busy and working on tons of other projects. But who knows? Maybe we'll manage to get part of the band together for a couple of shows or another record sometime.
[Brian] I’m looking to be over in Denmark in late October, now if I can just get those other Chicagoans to join me, but seriously with their busy schedules I doubt it.
[Piotr Lewandowski]