Pierwotnie rzecz nazywała się żydowski surf, jak nazwiska bohaterów u Fredry, nie pozostawiając wątpliwości co do jej charakteru i stylistyki przyjętej przez kwartet Rogiński / Rzepka / Tyciński / Moretti. Obecnie jako Alte Zachen, kwartet odnajduje wspólny, ekstatyczny mianownik dla surf-rocka i chasydzkich nigunów, z lekkością, gracją oraz poczuciem humoru i zaangażowaniem zarazem. Alte Zachen bawią się surferską i kreskówkowo-psychodeliczną, obrazową estetyką, rytmiką i brzmieniem (album brzmi jakby pierwotne taśmy-matki ścierały się przez 40 lat), ale bynajmniej nie bawią się konwencją, dzięki czemu Total Gimel ukazuje wywrotową, lecz poważną wariację na temat muzyki, która istniała na długo przed powstaniem deski surfingowej i gitary elektrycznej. W świadomości, że stworzenie ocierającej się o profanację nowej formy dla muzyki tradycyjnej jest właściwym wyrazem szacunku dla niej, Alte Zachen przypominają mi klasyków pozornie obrazoburczej reinterpretacji – Sun City Girls. Momentami też można odnieść wrażenie, że gdyby Judah Bauer namówił Jona Spencera do eksperymentów z muzyką jego dziadów, to JSBX mogłoby zabrzmieć podobnie.
Wszystkie kompozycje tutaj oparte są o utwory pochodzące z przepastnego zbioru Bieregowskiego, który Rogiński wykorzystywał też w Shofar i Cukunft, co jest równocześnie wadą i zaletą płyty. Wadą, bo większość z nich można sobie wyobrazić w repertuarze tamtych grup. Zaletą, bo instrumentalne i quasi-anonimowe piosenki (wszystkie zatytułowane numerami, pod którymi widnieją w zbiorze) stają się porywającymi realizacjami konkretnego i oryginalnego pomysłu, ustrukturyzowanymi jammami, które przychodzą zespołowi z taką łatwością, że pewnie mógłby je grać godzinami, a tu na potrzeby prezentacji wybrał ich kapitalną porcję.
[Piotr Lewandowski]