Po eksploracji surowego, wyrazistego brzmienia nasączonego free-jazzem, apogeum znajdującego w koncertowej „Alchemii” nagranej z Marcinem Maseckim, Pink Freud dokonuje kolejnego zwrotu. Nowy album koncentruje się na wielowątkowym, barwnym sonicznym uniwersum, w którym granice między akustycznymi, elektrycznymi i elektronicznymi brzmieniami zacierają się niemal zupełnie. O ile dla poprzednich dwóch płyt grupy kluczowe były mocne tematy i motoryczna rytmika, tutaj akcenty zmieniają się stale, a buzująca pod powierzchnią elektronika odgrywa wręcz większą rolę, niż nawet w remiksach na „Jazz fajny jest”. Przebogate instrumentarium rozrastającego się do sekstetu Pink Freuda obejmuje gamę instrumentów dętych od fletu, przez trąbkę oraz flugelhorn po saksofon barytonowy i klarnet basowy, w palecie znajduje się też wibrafon. Wykorzystanie poszczególnych z nich jest przemyślane i trafne, a manipulacja brzmień daleko posunięta. „Monster of Jazz” jest bowiem płytą wyprodukowaną z pietyzmem, a dla ostatecznego jej kształtu studyjny proces odgrywał pewnie rolę na równi z czterodniową sesją nagraniową. Kompozycje są zróżnicowane w formach, przekomarzają się z gatunkami i czerpią z jazzu tyle samo, co spoza niego. Rezultatem jest doskonały album o oszałamiającym, wieloaspektowym brzmieniu, zagrany z zaangażowaniem i poczuciem humoru zarazem.
[Piotr Lewandowski]