Już w piętnaście miesięcy po wydaniu "The Days and Nights of Everything Anywhere", 31Knots prezentują rozwinięcie wątków i brzmień wprowadzonych na tamtym, przełomowym dla tria z Portland, albumie. Wcześniej ich muzyka przyciągała mathrockową precyzją, gęstą rytmiką i intensywnością gitar przywodzących na myśl Fugazi, między którymi ukrywał się popowy zmysł The Police i melancholia Karate. Ostatnie dwie płyty to poszerzenie palety środków artystycznych i poszukiwanie własnej, zwichrowanej wizji niebanalnej muzyki rozrywkowej, często jednak pełnej melancholii, czy wręcz przyprawiającej o dreszcze. Organiczny rock i syntetyczne smaczki, punkowa energia i teatralna ekspresja, talent do melodii i odwaga eksperymentu, patos i trzeźwa autoironia - to kontrasty stanowiące o sile muzyki 31Knots.
"Worried Well" kontynuuje poszukiwanie brzmienia, które zespół kpiarsko określa jako "post-apocalyptic Vaudevillian punk". Jest bardziej jednorodna i gorzka niż "The Days and Nights.", choć wokalista Joe Haege niezmiennie wciela się najróżniejsze postaci, a zmiany tempa stają się niemal regułą. Lirycznie to kolaż surrealizmu i powagi pełen słownych gier. 31Knots z większą dokładnością urozmaicają tutaj gitarowy trzon swej muzyki, eksponując fortepian, bawiąc się marszowymi rytmami. Słuchając 31Knots można odnieść wrażenie, jakby w punkowych piwnicach Portland niemal regularnie gościli Talking Heads i Tom Waits.
Niestety permanentny pośpiech i niedociągnięcia organizacyjne sprawiają, że 31Knots chyba już pozostaną zespołem niedocenionym, mimo bardzo intrygującej wizji muzyki i fantastycznym koncertom. "Worried Well" to prowokująca i bezkompromisowa płyta, która wymyka się łatwym klasyfikacjom. Jako mniej chwytliwa niż "The Days and Nights.", ma mniejszy potencjał przyciągnięcia nowych słuchaczy, jednak niewątpliwie warto, wręcz należy, po nią sięgnąć.
[Piotr Lewandowski]