polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Fantomas Delirium Cordia

Fantomas
Delirium Cordia

Wyczekiwanie na kolejny album Fantomasa trwało do stycznia 2004, kiedy pojawił się on w sprzedaży, wydany oczywiście przez Ipecac. Po rewelacyjnym debiucie potrafili znaleźć taką formę dla drugiej płyty, by stworzyć coś unikatowego, a zarazem uniknąć bezpośredniego zestawiania z jej poprzedniczką. Pomysł nagrania kowerów muzyki filmowej był iście genialny, a "Director's Cut" każdą sekundą muzyki udowadnia, że mamy do czynienia z muzykami o unikatowym talencie i wizji swojej twórczości. Nic więc dziwnego, że po ukazaniu się w roku 2003-im fantastycznego "Mit Gas" Tomahawka i letniej trasie w towarzystwie Melvins i Kaady, z niecierpliwością zaczęliśmy wyglądać nowej płyty Fantomasa. Wiosną ubiegłego roku zespół rozpoczął nagrywanie pierwszej części z planowanych dwóch dzieł, które poświęcone są diametralnie różnym stanom duszy. Jedną z nich, oddającą spokój, smutek i wyciszenie, możemy już wysłuchać, druga, ciągle jeszcze owiana tajemnicą, ukazać się powinna w połowie roku. Album nosi tytuł "Delirium Cordia", co z dokładnością do łacińskich końcówek oznacza arytmię serca, nieregularny puls. I właśnie o takie doznania może on przyprawić. Płyta trwa 75 minut, składa się na nią 1 (słownie: jedna) kompozycja, popadająca w drastyczne skrajności - spokój budowany przez szemranie wiatru, monotonnie szumiący respirator, jest regularnie zakłócany przez cały wachlarz zagrywek: wrzaski, perkusyjne konwulsje, spazmy gitar, industrialno-elektroniczne cuda generowane przez Pattona. Pełno też dźwięków nas otaczających - dzwoniących budzików, trzeszczącego radia. W pewnym momencie mamy nawet wprawiające w niepokój chorały. Jest tych patentów wielkie bogactwo, pojawiają się czasem tylko na chwilę, by wrócić po kilku minutach.


    W porównaniu do wcześniejszych dokonań nie uległo zmianie ciągłe dążenie do odkrycia czegoś nowego, eksploracji kolejnych pokładów własnej kreatywności, wyobraźni, (pod)świadomości. Zmieniły się natomiast środki prowadzące do tych celów. Nie znajdziemy na "Delirium Cordia" hardcore'owych nawałnic, szaleńczych jazd. Trochę żal, że tak genialny gitarzysta jak Buzz nie prezentuje typowych dla siebie zagrywek, że Patton dawno już nie używał swojego wokalu w tak wyciszony i minimalistyczny sposób, że agresja perkusji Lombardo ujawnia się jedynie momentami. Ale z drugiej strony, muzycy Fantomasa znowu nas zaskoczyli, zgodnie z ideą tego koncept albumu, nagrali rzecz spokojniejszą w warstwie muzycznej, choć podszytą paranoją czającą się między dźwiękami. Z pewnością nie jest to spokój zadowolonego z życia, odmóżdżonego klienta supermarketu. Porwani jesteśmy zróżnicowaniem składników tego dzieła, które wydaje się na pierwszy rzut oka spokojne, ale po głębszym wniknięciu robi wrażenie koszmarnego snu. Może wręcz coś takiego mogłoby przyśnić się kafkowskim bohaterom. Zasadnicza część płyty kończy się po 55 minutach, potem mamy jedynie dźwięk przeskakującego winyla - to wreszcie wycisza nas całkowicie, wcześniej mamy bowiem poczucie, że coś w tym całym niby-spokoju nie gra, że chaos wyziera gdzieś spod powierzchni. Takie podprogowe oddziaływanie.

    Z pewnością nie jest to muzyka dla każdego. Trzeba całkowicie zapomnieć o przyzwyczajeniach do tradycyjnych form komponowania, by bez poczucia konfuzji wejść w świat Fantomasa. Wymaga to skupienia, ale warto znaleźć czas i siły, bowiem mamy do czynienia z wielką sztuką. Oczywiście w przypadku takich dzieł zawsze ktoś może zarzucić megalomanię, pseudo-artyzmu na siłę, zjadanie swojego ogona w dążeniu do tworzenia awangardy.

    Owszem, można i tak zinterpretować tę twórczość, ale przecież nie jesteśmy w stanie jednoznacznie wytyczyć granicy pomiędzy sztuką i nowatorstwem, a niewartym uwagi kunktatorstwem. Nie każdy eksperyment jest przecież udany. Wydaje mi się jednak, że nasza ocena powinna zależeć też od stanu umysłu twórców i ich zamiarów. Pozostawiam to każdemu do rozstrzygnięcia, trzeba w Fantomasa się wgłębić i odkryć drzemiące w nim uczucia i nastroje. Nie jest to muzyka łatwa, ale tym większą radość sprawia obcowanie z nią. Osobiście polecam z całego serca.

[Piotr Lewandowski]