Hołdu Mike’a Pattona dla muzyki włoskiej ciąg dalszy. Po dość zachowawczych i umiarkowanie udanych trawestacjach italo popu, tym razem wraz z belgijskim Ictus Ensemble Patton sięga po naszpikowaną wydarzeniami kompozycję Luciano Berio z 1965 roku, stworzoną z okazji 700-lecia urodzin Dantego. Libretto Edoardo Sanguinetiego składa się właśnie z tekstów Dantego, Ezry Pounda, T.S. Eliota, fragmentów biblii i jego własnych, w większości po włosku. Patton pełni rolę narratora, dość diabolicznego, czyli jak dla niego w sam raz, i jest dużo bardziej ekspresyjny niż jego poprzednicy w tej roli, których udało mi się usłyszeć. Ale to nie on jest tu głównym graczem. Kontrapunktują go trzy kobiety, na których wokalizach opiera się przebieg całej kompozycji, to z tworzonymi przez nie dźwiękami koresponduje gra zespołu, który łączy jazzowe i klasyczne instrumentarium oraz gesty.
Nieco ponad 30-minutowa kompozycja jest swoistym, awangardowym quasi-słuchowiskiem, choć po niemal 50 latach sama koncepcja nie jest szczególnie szokująca – zarówno cudacznych adaptacji literatury, jak i instrumentalnych, ponadgatunkowych łamańców sporo w międzyczasie zdążyło powstać. Ale w intensywnej, pełnej napięcia i dynamicznej interpretacji robi wrażenie, zwłaszcza, że akustyczne detale słyszalne są doskonale. W pewnym sensie Patton zdradza tutaj inspiracje dla swych wcześniejszych dokonań, czy wręcz stara się pełnić rolę kuratoryjną względem swoich słuchaczy. I bardzo dobrze, taki Zorn mógłby mu napisać coś podobnego z kabalistyczną symboliką i przekonaniem o przełomowej oryginalności, więc dlaczego nie położyć kart na stół i nie pokazać źródeł? Zwłaszcza, że są nadal ciekawe.
[Piotr Lewandowski]