polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
MIKE PATTON The Solitude of Prime Numbers

MIKE PATTON
The Solitude of Prime Numbers

Mniej więcej od „Mit Gas” Tomahawk (2003), Mike Patton nie nagrał naprawdę dobrej płyty z piosenkami, a od „Suspended Animation” Fantomasa (2005), szeroko rozumianej rockowej. Wygaszenie tamtych projektów, krótkotrwała atrakcyjność Peeping Tom i porażka projektu Mondo Cane sprawiają, że reaktywacja Faith No More wydaje się największym wydarzeniem z udziałem Pattona w ostatnich latach. Trochę smutne. Jasne, nadal sprawdza się on świetnie jako gościnny wokalista na płytach innych zespołów, a dowodzony przez Johna Zorna projekt Moonchild miał kilka błyskotliwych momentów na swoich czterech płytach. Jednak są to wyjątki potwierdzające, że Patton znalazł się na rozstaju. Ale być może właśnie widać perspektywiczną drogę.

„The Solitude of Prime Numbers” to trzeci soundtrack jego autorstwa. Pierwsze dwa – do krótkometrażowego „A Perfect Place” i filmu akcji „Adrenalina 2. Pod napięciem” („Crank 2. High Voltage”) – nie były oryginalnymi ścieżkami w pełnym słowa znaczeniu. Zdawały się raczej przepakowaniem różnych pomysłów dla Mr. Bungle lub Peeping Tom, ewentualnie przejaskrawioną muzyką na zamówienie, utrzymaną w duchu bunglowej karuzeli czy fantomasowej kreskówki. Tutaj, w szesnastu kompozycjach do włoskiego dramatu na podstawie powieści Paolo Giordano, Patton nareszcie jest wyważony, stonowany i konstruktywny. Nie ratuje się piosenkami, po głos sięga punktowo i tam gdzie warto, orkiestry używa rozsądnie dla sonicznej architektury i nastroju, a nie z gigantomanii. Nie podkręca na siłę tempa, tylko pozwala rzeczom wybrzmieć i pisze rzeczy takie, którym to wybrzmiewanie służy. Przy tym, pozostaje rozpoznawalny w drobnych melodiach, złowieszczym skradaniu się instrumentów w tle, pogłosach spowijających fortepian i smyczki. Gitarę i swe charakterystyczne „la la la” eksponuje tylko w otwarciu i finale, kontrapunktując ją masą syntetycznego basu i spinając płytę świetną klamrą. Płytę, która jest jego pierwszą od lat naprawdę dobrą, autorską propozycją.

[Piotr Lewandowski]