polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Sun City Girls  Eye Mohini: Sun City Girls Singles Vol. 3

Sun City Girls
Eye Mohini: Sun City Girls Singles Vol. 3

„Mamy jeszcze całą masę materiału, którego nigdy nie wydaliśmy. Dużo z tego to śmieci, ale jak wiemy, dla wielu osób nie ma to większego znaczenia” – powiedział mi Richard Bishop zapytany o plany reedycyjno-wydawnicze Sun City Girls, zespołu, który jest ostatecznym wyzwaniem dla kolekcjonera – skompletowanie dyskografii jest w praktyce niewykonalne. Sam Bishop zdaje sobie doskonale sprawę, że jej skompletowanie jest też bez sensu, bo zespół wydawał wszystkie swoje wybryki, których było dużo. Eye Mohini skupia się jednak na okresie, który w historii zespołu miał chyba największe znaczenie dla jego, powiedzmy, popularności, czyli latach 1986-1993. Wtedy wyszło Torch of the Mystics, wtedy rozmachu nabrało bezpardonowe przetwarzanie wątków muzyki arabskiej, azjatyckiej czy hiszpańskiej. Perełek w tym duchu na Eye Mohini znajduje się sporo – choćby utwór tytułowy, „Carousel Trapsel”, „Borungku Si Derita” to piosenki z obłędnymi melodiami, które byłyby hitami gdyby nie grała ich trójka obrazoburczych punków. Instrumentalne hiszpańskie „Abydos” czy bluegrassowe „Rose Room” ilustrują zakres etnograficznych ekstrawagancji zespołu, nie mniej popieprzonych niż te free rockowe („It’s Ours”). Ostatni kwadrans płyty przynosi zaś alternatywne i koncertowe wersje hitów z Torch…, które po raz kolejny uświadamiają, jak obłędnym koncertowym składem musiało być SCG. Oczywiście jest to czasem powtórka z powtórki – „Gum Arabic” i „Kal El Lazi Kad Ham” już pojawiły się na wydanej w Libii składance z utworami opartymi na arabskich tematach, a „Kickin' the Dragon” w dłuższej wersji było na 330,003 Crossdressers From Beyond The Rig Veda, który to album też już doczekał się wznowienia – jednak generalnie jest to zestaw perełek.

„W ostateczności, zawsze możemy wydać jakieś nagrania puszczone od tyłu, właściwie to już to raz zrobiliśmy. I ludzie by to kupili” – dodał w czasie tamtego wywiadu Bishop. Pewnie ma rację, ale w tym przypadku nagrania są zdecydowanie puszczone od przodu i pokazują w najwyższej formie zespół, który w rockowym formacie nie znał granic i nie miał też żadnych obaw przed tego formatu porzucaniem.

[Piotr Lewandowski]