Współpraca, jaka nie zdarza się często - w maju 2012 roku w poznańskiej Scenie na Piętrze spotkali się poetka Krystyna Miłobędzka i Wacław Zimpel, który ze wsparciem sekcji Christan Ramond / Klausa Kugel opracował muzyczne tło dla kilkunastu czytanych przez autorkę wierszy. Oprawa graficzna - umieszczenie płyty wraz z książką w sporym wysuwanym pudełku (zresztą chyba niezbyt szczęśliwe rozwiązanie) - pozwala sądzić, że bardziej o poezję, a nie muzykę tutaj chodzi. I z jednej strony faktycznie tak, bo duża część uwagi koncentruje się właśnie na poetce; magnetyczna i skupiona narracja Miłobędzkiej sączy się powoli, niemal bez uniesień, na pozór oszczędnie i bez emocji. Zbędnych zdań tu nie ma, każde przykuwa uwagę. Osobiste teksty sprawiają, że można czuć się pozostawionym sam na sam z autorką i jej przeżyciami, zamknięci gdzieś w pokoju i wsłuchujący się w tę autorską wypowiedź.
Z drugiej jednak strony miejsca pozostawionego muzyce jest całkiem sporo. Wynika to może i z pewniej nieśmiałości czy niepewności, jaką emanują wypowiedzi Miłobędzkiej, co pozwala muzyce zaanektować więcej obszaru, ale przede wszystkim z kapitalnie brzmiącego zespołu dowodzonego przez Zimpla: ilustrując teksty poetki są teoretycznie tylko tłem, ale wypełniając przestrzeń własnym, kreatywnym językiem, stają się integralną, nie mniej ważną częścią słuchowiska, świetnie przy tym korespondując z materią tekstową. Łatwo zauważyć pewną klamrę spinającą całość: początek i koniec przynoszą muzykę czerpiącą z tradycji japońskiej, z dominującym motywem nakreślonym przez powłóczyste, ekstatyczne partie klarnetu. W pozostałych kompozycjach czuć dużo więcej swobody i przestrzeni, operowanej zresztą doskonale przez zespół we wszelkich podejmowanych wątkach, od freejazzu, szorstkiej sonorystyki, po kameralistykę. Niejednokrotnie utwory płynnie przechodzą z jednego w drugi sprawiając, że godzina tego wyjątkowego słuchowiska upływa nad wyraz szybko. Bardzo dobre, poetyckie - i to nie tylko w warstwie słowa - nagranie. Obawiam się tylko, że - na tle wcześniejszych dokonań Zimpla - pewnie pozostanie bez większego echa.
[Marcin Marchwiński]