„The Amor” na którym zespół Wojtka Kucharczyka powraca do nazwy The Complainer, nie należy traktować inaczej jak swego rodzaju pamiętnika po podróży do Ameryki Łacińskiej jaką zespół odbył w pierwszej połowie bieżącego roku. Tamtejsza energia i podejście do muzyki odbija się na znacznej części tej płyty. Sam fakt, że część piosenek została zarejestrowana w Miami, część na ulicach Meksyku, na szczycie Piramidy Słońca czy studiu w Polsce, wskazuje na wielowątkowość tego albumu i czerpanie garściami z wielu tradycji muzycznych.
Kucharczyk razem z zespołem z niekłamaną radością żongluje gatunkami, niejednokrotnie wywracając nasze przyzwyczajenia do muzyki. Kiedy chce przyspiesza tempo, w środku utworu wstawia inny, dodaje nagrania ulicznych grajków w Meksyku albo łączy brzmienia organiczne z elektroniczną perkusją (nie używa sampli, jak sam podkreśla!). Niektóre melodie brzmią wręcz kreskówkowo, zachwycając swoimi rozbudowanymi aranżacjami i brzmieniem – od wielowarstwowej sekcji rytmicznej przez gitary akustyczne i elektroniczne, po klawisze, sekcję smyczkową czy całą gamę dźwiękowych przeszkadzajek. Elektro splata się z elementami muzyki world, rockowe riffy z akustycznymi balladami, wpływy bossanovy z eksperymentalnymi bitami.
Z niekłamaną radością słucham „Touchscreen”, „Rytuały Rytuały”, nieco spokojniejszego „Seq” z sekcją smyczkową czy „Bananabox”. „The Amor” to ogromna rozpiętość wokali - Kucharczyk wiedzie prym, ale uzupełnienia o śpiew Asi Bronisławskiej czy genialną piosenkę „Somebody Nobody” Pawła Trzcińskiego dodają płycie smaku i potęgują jej różnorodność.
Jako jedyny minus wskazałbym pewien przesyt – utworów mogłoby być trochę mniej bo słychać, że zwartość i chwytliwość, która pulsuje na pierwszej połowie płyty, później zaczyna trochę dogasać. Ale przecież tak różnorodny materiał można pochłaniać w porcjach, bo nie nudzi się ani przez chwilę. Wojtek Kucharczyk jak zwykle przeciera nowe ścieżki i nic nie robi sobie z utartych szlaków. Aha, może poza jednym – drogą zaskoczenia podąża nieustannie. W końcu w tym jest najlepszy.
[Jakub Knera]