Spotkanie Etamskiego i Piernikowskiego w Kisielicach to spontaniczna sesja improwizowana, ale słuchając tego nieco ponad dwudziestominutowego materiału już mam ochotę na znacznie więcej, zwłaszcza w odsłonie studyjnej. „Live in Kisielice” to zbiór szmerów, zgrzytów i zakłóceń, snujących się niepozornie, czasem podpiętych melodyjkami w tle, rozpędzonych, a kiedy indziej zwalniających. To bardzo leniwe nagrania, ale jednocześnie niepokojące, wgryzające się, przplatajace z delikatnymi i ciepłymi elektronicznymi plamami. Trochę brzmi to jak muzyka błędu – pełna przeskoków, zabrudzeń, niedopowiedzeń, czasem przypominająca zacinającą się płytę albo przełączanie kabli. Nabiera charakteru zwłaszcza w porównaniu z trochę kosmicznymi, robotowymi dźwiękami (czy w nr 7 nie pojawia się R2D2?).
Warto pamiętać że to jedynie nagranie koncertowe. Piszę „jedynie”, bo wiem że dzięki zaplanowanej rejestracji materiału w studiu, z tej muzyki można by wyciągnąć jeszcze więcej, uwypuklić co istotniejsze wątki, ale przede wszystkim skupić się na grze między dźwiękami, hałasem a ciszą. „Live in Kisielice” już świetnie to pokazują i zaostrzają ochotę na więcej, bo ten materiał ma ogromny potencjał.
[Jakub Knera]