To czwarta płyta Steve’a Gunna w 2013 roku. Po najbardziej piosenkowym w jego karierze albumie Time Off, przewrotnie czilałtowej kooperacji z His Golden Messenger pod nazwą Golden Gunn, rozimprowizowanym hołdzie dla Grateful Dead w grupie Desert Heat (z Cianem Nugentem i Johnem Truscinskim), przyszedł czas na rzecz bardziej abstrakcyjną i stonowaną. Mike Gangloff to muzyk Pelt, którzy ostatnio operują akustycznym dronem, więc współpraca z Gunnem przywodzi na myśl ten okres grupy, kiedy w Pelt grał Jack Rose. Na Melodies For A Savage Fix panowie nie poszukują jednak tak szeroko zakreślonego brzmienia jak Pelt, grają bardziej dyskretnie i przyziemnie. Skupiają się na interakcji instrumentów strunowych (akustycznych gitar 6-cio i 12-strunowej, banjo i tambury) ze fakturami około-indyjskimi (shruti box, gongi), co wprowadza transowy element i sprawia, że nie mamy do czynienia z typowym gitarowym duetem. Wyimprowizowana płyta przynosi dwie kilkunastominutowe utwory, które są jej centralnymi, najbardziej rozbudowanymi brzmieniowo punktami, oraz trzy kilkuminutowe kawałki, swoiste miniaturki ukazujące różne połączenia instrumentalne (tylko w zamykającym album „Dive for the Pearl” jest to gitarowy duet). Pozorna niepozorność albumu jest jego zaletą – Gunnowi od lat udaje się świetnie łączyć dramaturgię i melodyjność rocka lat 60-tych z surowością i introwersją finger-pickingu, a duet z Gangloffem eksponuje nastrojowość jego gry. Nie jest to płyta spektakularna, jeśli ktoś Gunna lub Gangloffa wcześniej nie słyszał, to raczej powinien zacząć gdzie indziej (np. odpowiednio Ocean Parkway lub Time Off i ostatni Pelt), ale w zawieszeniu pomiędzy narracyjnością a ilustracyjnością jest naturalna i frapująca.
[Piotr Lewandowski]