Całkiem udana produkcja wrocławskich muzyków, dj-ów i producentów. Niestety tylko całkiem, bo przez zdarzającą się miałkość, część utworów grzęźnie na przedmieściach oblężonego miasta, zapominając, że do centrum jeszcze daleka droga. Generalnego kopa odbiera pojawiająca się monotonność zastosowanych patentów, dodatkowo obnażana sterylnością i gładkością produkcyjną płyty. Z drugiej strony, elementami sprzyjającymi „Last party in Breslau” są na pewno różnorodność stylistyczna (zasługująca na uwagę), kompozycja płyty oraz wybijające się ponad przeciętną remiksy kilku autorów. To jednak zbyt mało, by móc za jednym zamachem dotrzeć do właściwego celu. Całość, stanowi natomiast ciekawą retrospektywę wrocławskiego środowiska z okolicy cut & paste. Reasumując, wojennego brudu jak na lekarstwo, znajdziemy za to kilka solidnych, przyjemnych produkcji, do których będzie można powrócić bez wstydu, a nawet z prawdziwą ochotą. Szkoda tylko, że czasem z wymuszonym przyciskiem „skip”.
[Dawid Bargenda]