Wygląda na to, że najlepszą płytę w roku dwudziestych urodzin Ninja Tune nagrał dla tej wytwórni Polak, czyli Igor Pudło aka Igor Boxx. "Breslau" w końcu listopada ma europejską premierę, od kilku tygodni jednak jest już dostępny w Polsce. Dlatego rozmowę z Igorem mogliśmy przeprowadzić już po przetrawieniu jego doskonałej płyty.
Odnosząc się do tekstów i wywiadów przeprowadzonych przez media (generalnie krajowe), nasuwa mi się bardzo oczywista myśl. Dlaczego przy okazji Twojej solowej płyty jest tak dużo konwencjonalnego mówienia o Skalpelu? Gdzie w tym wszystkim zasadniczy "Breslau" oraz sam autor płyty?
No cóż, to nie ja zadawałem te pytania, to nie moja wina.
Moją rzeczą jest grzecznie odpowiadać (lub też czasem mniej grzecznie). Przez kilka dobrych lat, w wywiadach niezmiennie padało to samo pytanie; "Jak podpisaliście kontrakt z Ninja Tune?". W pewnym momencie przestaliśmy na nie odpowiadać i prosiliśmy o inny zestaw pytań. Generalnie każdy, kto jest profesjonalnym dziennikarzem, czy też nawet nieprofesjonalnym, mógł sobie to sprawdzić w necie lub w innych drukowanych wywiadach. Zdziwiło mnie to, że po dłuższej przerwie, znów jestem pytany o to samo. Teraz przyjmuję "opcję profesjonalną" i recytuję tę krótką historyjkę, która sprowadza się w sumie do dwóch słów; "wysłaliśmy demo". Odpowiadam na wszystkie pytania, nawet na te najbardziej oczywiste. Choć w przypadku rozmowy o mojej płycie, pierwsze pytanie powinno brzmieć; “Jak Ty podpisałeś solowy kontrakt z Ninja Tune”?
Trochę tak jakby robić wywiad z Mikrokolektywem i pytać ciągle o nieistniejący już Robotobibok?
Tak, ale teraz największym problemem nie jest ciągłe pytanie o początki Skalpela. W tym momencie bardziej dokuczliwe jest to, że rozmowy o temacie płyty Breslau sprowadzają się do jej treści fabularnej, poza-muzycznej. O samej muzyce rozmów jest mniej, o ile w ogóle są. Żałuję, że sam dałem się w to wkręcić i zacząłem opowiadać głównie o swoim dzieciństwie we Wrocławiu i związanymi z tym wszystkim rzeczami. Oczywiście dużo jest też o historii oblężenia Breslau, o której nie mam szczegółowego pojęcia, bo jest ona tylko luźną inspiracją dla kompozycji muzycznych, ale tak jest chyba wszystkim łatwiej, bo o samej muzyce się trudno rozmawia, tym bardziej kiedy się nie jest fachowcem. Zresztą kiedy jestem w Radiu Tok FM, to niekoniecznie musimy rozmawiać o muzyce, bo być może słuchacze nie są tym zainteresowani. Wiesz, to trochę inny rodzaj dziennikarstwa. Więcej publicystyki, a hasło "Breslau" prowokuje takie publicystyczne podejście. Sam sobie jestem winien.
Tendencyjne pytanie. Dlaczego Breslau? Dlaczego płyta o Wrocławiu, oblężeniu miasta, płyta historyczna? Było Lao Che “Powstanie Warszawskie” i tego typu tematy, a teraz Twoja płyta...
Lao Che kilka lat temu zapoczątkowali tego typu rzeczy w Polsce, również LUC zrobił “Zrozumieć Polskę”, a w międzyczasie jakieś tam poezje powstańcze i inne rzeczy np. o krzyżakach. Teraz nawet Elektryczne Gitary nagrali płytę “Historia”. W przypadku mojej płyty różnica jest taka, że to nie jest historia Polski. Polacy w niej nie występują. Występują w niej Niemcy i Rosjanie i rzecz dzieje się w mieście, z którym Polska nie miała nic wspólnego przez ponad 700 lat. Na dodatek nie jest to tradycyjna walka dobra ze złem, ale dla odmiany, zła z innym złem.
Wracając do samej muzyki. Płytę otwierają kościelne odgłosy i chóry, czuć grozę. Kończą natomiast specyficzne melodie...
Intro jest patetyczno-kościelno-organowo-chóralne. Celem jest wprowadzenie takiego właśnie podniosłego, groźnego nastroju. Zakończenie jest bardziej z przymrużeniem oka, muzyka jak z radzieckiego filmu wojennego . Trochę tak, jakby na początku wpuszczenie słuchacza w tę historię, a na końcu luźniejsze wypuszczenie ludzi z tego “kina” - czołówka i “tyłówka” w filmie, coś wziętego w cudzysłów. Uczestniczymy w pewnej wymyślonej historii, która ma początek i koniec, ale odbywa się na płaszczyźnie innej niż nasza rzeczywistość. Na początku organy kojarzyły mi się z Katedrą wrocławską (Archikatedra św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu - przyp. red.), w której byłem ochrzczony i na różne sposoby katolicko indoktrynowany. Te same organy kojarzą mi się również z Halą Stulecia (do niedawna znaną jako Hala Ludowa - przyp. red.), w której były usytuowane największe organy na świecie, których część po wojnie trafiła do ww. katedry. Kawałek otwierający płytę wizualnie kojarzy mi się właśnie zarówno z katedrą jak i Halą Stulecia. To są takie symbole Wrocławia, stąd tytuł czołówki Breslau. Jestem w stanie wszystkie utwory z mojej płyty wizualnie zinterpretować, ale nie widzę takiej potrzeby. Chciałbym żeby tematyka płyty i tytuły poszczególnych utworów, to były takie katalizatory wyobraźni. Zostawiam słuchaczom swobodę interpretacyjną.
Czy płyta Breslau, to płyta, o której myślałeś już od dawna?
Czy miałeś jakiś pomysł na zrobienie płyty solowej, niekoniecznie związanej z Wrocławiem?
Podchodziliśmy swego czasu z Marcinem Cichym do zrobienia kolejnej płyty Skalpela, ale brakowało na to jakiegoś konkretnego pomysłu formalnego. Zrobiliśmy sobie odpoczynek i wtedy wpadłem na pomysł takiej właśnie płyty. Pomyślałem, że jak wymyślę treść, którą chcę opowiedzieć, to znajdzie się do niej forma muzyczna. Zacząłem wymyślać, a potem ilustrować to muzycznie. Powyciągałem też i rozwinąłem kilka starych szkiców muzycznych, o których wiedziałem, że są zbyt ciężkie i toporne jak dla Skalpela. Tak właśnie poskładałem tę historię.
OK, a jak się czujesz scenicznie? Jak się sprawdza muzyka Igor Boxx’a w takim żywym graniu?
Zostały przygotowane nowe wersje utworów. W moim mniemaniu spełniające wymagania koncertów klubowych, czyli żeby zabrzmiało to głośniej, dynamiczniej, szybciej. Płyta jest przeznaczona do spokojnego słuchania w domu wieczorem, przy lampce wina lub z ziołowym papierosem w ręku. Ja jako osoba wywodząca się z dj’ingu, jestem przekonany (może trochę za bardzo), że słuchacze potrzebują mocniejszych wrażeń podczas koncertów. Takie są też te wersje. Trochę bardziej hip hopowe czy też big bitowe. Sam opracowałem kilka przeróbek, część z remiksów zrobił Magiera, i to z nim właśnie ściśle współpracuję przygotowując materiał koncertowy. Poprosiłem też kilku znajomych producentów żeby zrobili remiksy, które w całości lub we fragmentach wykorzystuję w graniu Breslau na żywo. Mam w planie zresztą wydać płytę z remiksami, których autorzy są związani z Wrocławiem. Ma to być alternatywna wersja płyty "Breslau", tak jak miasto Wrocław jest nową zremiksowaną wersją miasta Breslau.
Wracając jednak do samego koncertu... Oczywiście ważna jest też strona wizualna, ale nie chciałbym żeby była dominująca. Nie jest to jakiś film z określonym przebiegiem fabularnym. Chodzi raczej o tło wizualne, stymulujące wyobraźnię. Wiadomo, że jak nie ma muzyków z instrumentami, to nudą jest patrzeć na gości stojących przy komputerach. Projekcje ruchomych obrazów znacznie uatrakcyjniają takie występy. W tym przypadku nie jest jednak aż tak źle. Jest Mazzoll grający na klarnetach, który siedzi z przodu i głównie improwizuje. Jest to więc połączenie muzyki mechanicznej z muzyką improwizowaną i elektrycznej z akustyczną.
Biorąc pod uwagę raz jeszcze tytuł płyty “Breslau”, nie da się oprzeć stwierdzeniu, że jest to płyta stricte miejska. Czy pojawiły się jakieś formy współpracy ze strony Urzędu Miasta czy też Urzędu Marszałkowskiego? “Breslau“ to album, który jest swoistym miejskim suwenirem. Czy pojawiają się głosy typu “Igor, skoro zrobiłeś taką płytę, to czy nie zrobiłbyś jakieś innej płyty? Expo, Euro 2012, inne takie?
Nie było takich propozycji. Nie ubolewam też nad tym, bo nigdy czegoś takiego nie potrzebowałem, ani też nie chciałem. Jestem dumny z tego, że mogę z podniesioną przyłbicą mówić, że moja płyta nie jest żadnym projektem miejsko-patriotycznym, zleconym. To jest moja prywatna historia, opowiedziana środkami takimi, na jakie było mnie stać, czyli wg punkowej etyki DIY. Udowadniam, że nie potrzeba żadnej dotacji ani wsparcia żeby zrobić coś wartościowego. Nie trzeba umieszczać na okładce żadnego logo sponsora czy mecenasa. Cieszę się z tego. O nic nie zabiegałem.
Jako Skalpel również o nic nie zabiegaliśmy, nikt też nam niczego nie proponował. Wiem natomiast, że ludzie, którzy pracują nad moimi koncertami, promocją płyty, myślą o tym żeby zwrócić się do Biura Promocji Miasta Wrocław o jakieś wsparcie. Nie zamierzam im w tym przeszkadzać. Przyglądając się jednak dokładniej mojej płycie, możemy zauważyć, że to jest być może miejski suwenir, ale taki który mówi o wielkim mordzie, śmierci i rozpaczy. Patrząc na to jednak z innej strony, stwierdzamy, że dramat wojenny też może mieć pewną siłę przyciągania i pewną perwersyjną atrakcyjność. Nawiązując natomiast do drugiej części pytania, to na żadne zlecania nie czekam, mam wystarczająco dużo własnych pomysłów.
Swoją drogą, jaka była reakcja wytwórni nt. Twojej płyty, a dokładniej mówiąc przedstawianej historii Wrocławia?
Cóż, szczerze powiedziawszy, to podałem im wszystko na tacy. Chcąc żeby to było odpowiednio zrozumiałe, został wysłany im cały pakiet. Muzyka, projekt okładki, zdjęcia, teksty wprowadzające, pełen koncept album. Wytwórni się to spodobało i zostało to dobrze zrozumiane. Pomogli w tym również życzliwi ludzie, tacy jak Łukasz Lubiatowski z Isound’u, który będąc w Londynie zrobił odpowiednie wprowadzenie. Pomogli również moi menadżerowie Ania i Henry. Oni również powiedzieli parę ciepłych słów o płycie. Dodatkowy fakt, że wszystko było zrobione i gotowe oraz to, że nie musieli wyłożyć na projekt prawie ani grosza również miał znaczenie. Czas inwestowania w artystów już minął.
Wspomniałeś, że płyta “Breslau” jest płytą do słuchania w domu. Traktujesz to jako smaczek przed snem, swoiste słuchowisko?
Mam nadzieję, że moja płyta nie będzie tapetą dźwiękową dla ludzi pracujących przy komputerze, którzy dźwięki jednym uchem wpuszczają a drugim wypuszczają. Wolałbym żeby ludzie mogli wysłuchać tej płyty z koncentracją i skupieniem. Gdzieś wyczytałem, że bardzo mało ludzi poświęca czas na słuchanie muzyki jako jedynej czynności, którą się wykonuje w danym momencie. Chyba jest to 2% słuchaczy. Na ogół muzyka w dzisiejszych czasach towarzyszy czemuś, innym czynnościom, jako tło, umilacz, dodatek.
Czytelnicy PopUp’a tacy właśnie.
No tak, magazyn internetowy. Jeżeli ktoś będzie czytał ten wywiad, to pewnie właśnie w necie. Jakaś muzyka będzie leciała w tle, włączony będzie jakiś komunikator i pewnie ściągane będą w tym czasie jakieś pliki.
Najbliższe plany? Niekoniecznie związane z koncertami i promocją “Breslau”?
Chciałbym zrobić coś w całkowicie inną stronę. Chcę przekłuć balon tego ciśnienia tematyki wojennej, ciężaru gatunkowego i powagi całej tej historii. Chcę zrobić jakieś fajne piosenki. Dla odreagowania, dla przeciwwagi chcę zrobić muzykę lżejszą. Tym wywiadem kończę tegoroczną polską część promocji. Zagramy jeszcze dwa koncerty w Polsce i jeden w Brukseli. Następnie krótki odpoczynek do grudnia, stycznia. Później będziemy grali dalej, zarówno w Polsce jak i za granicą. Do tego będzie promocja zagraniczna więc pewnie w najbliższych miesiącach nie będę miał zbyt wiele czasu na nową, "radosną" twórczość.
Dzięki za rozmowę.
Ja również profesjonalnie dziękuję za zainteresowanie i rozmowę oraz za poświęcony mi czas.
Jak to mawiają Anglicy, “thank you for you time”.
***
29 listopada - europejska premiera płyty “Breslau” + “1945” EP (ZEN 166, Ninja Tune, LP/CD/Download)
Najbliższe koncerty:
03.12.2010 Bruksela @ La Botanique / Europavox
04.12.2010 Wrocław @ Puzzle
05.12.2010 Poznań @ Studio Słodownia +3 / Stary Browar
[Dawid Bargenda]