No więc mamy pierwszą polską pozycję w katalogu Ninja Tune. Dobrze, że stało się to zasługą duetu didżejów z Wrocławia. Ich pierwsze wydawnictwo, czyli składająca się z sześciu numerów epka "Sculpture" wprowadza nas na 27 minut w świat ciepłych, miękkich i jazzowych dźwięków. Pięć instrumentalnych kawałków, opartych jest głównie na samplach polskich formacji jazzowych sprzed lat. Ten lekko anachroniczny styl grania jest ewidentnie wyczuwalny. Utwory bazujące na perkusji i kontrabasie, jakby żywcem przeniesionych z przeszłości, dzięki przestrzennym klawiszowym partiom i szepczącym wokalom wprowadzają w nastrój kompletnego nieróbstwa i wyciszenia. jak mówi do nas tajemniczy głos w wieńczącym płytę utworze "Enviromental Sounds" - leżę wygodnie, zamykam oczy, odprężam całe ciało, oddycham lekko, spokojnie swobodnie, wszystko jest mało ważne, odległe i obojętne, nie myślę o niczym, odczuwam spokój, głęboki spokój, zanurzam się w łagodną, miękką ciszę. Cóż dodać. Chwilami jest aż zaskakująco mało nowocześnie, jak chociażby w "Sculpture" i wspomnianym już "Enviromental Sounds", czasem rękę didżeja odczuć można jedynie dzięki połamaniu rytmu - patrz "Break In". Jednakże na albumie zdecydowanie dominują brzmienia "żywe". Od całości odcina się kompozycja "Voice of Reason", z gościnnym udziałem Yarah Bravo, w której dostajemy porcję pierwszorzędnego chilloutu. Nic dziwnego, że utwór ten promował epkę. Cóż, mimo, że po wstępnym zapoznaniu się z płytą nie zwala ona z nóg i wydaje się trochę zbyt "konserwatywna" brzmieniowo, po głębszej eksploracji jej zawartości dostrzegłem urok tego lekko archaicznego jazzu. To właśnie jest wyróżnik Skalpela na tle zespołów, które przychodzą na myśl podczas odsłuchiwania "Sculpture", takich jak Thievery Corporation, Zero 7 lub wczesny Amon Tobin. Nie rozumiem tylko, po co zespół umieszczał na płycie teledysk, który jest zupełnie nijaki.
[Piotr Lewandowski]