Jeśli w drugiej połowie roku pojawią się płyty, które wypchną „Mirrored” z mojej subiektywnej piątki, ba trójki nawet, płyt AD2007, uznam ten sezon za absolutnie wyjątkowy. Pierwszy długogrający album amerykańskiego kwartetu jest wręcz szokującym gejzerem pomysłów, aranżacji i niekonwencjonalnych kompozycji, a z dwoma intrygującymi epkami sprzed przeszło roku, które na Battles zwróciły powszechną uwagę, ma wspólnego tylko tyle, że jest równie unikatowym amalgamatem gitarowego i elektronicznego myślenia o muzyce. Siła Battles polega jeszcze na tym, że jest to rzadki przypadek formacji gromadzącej muzyków uznanych i o odmiennej proweniencji, a stanowiący coś więcej niż jedynie ich sumę. Z czwórki John Stanier (kiedyś Helmet, teraz również Tomahawk), multi-instrumentalista Tyondai Braxton (tak, tak to syn Anthony’ego Braxtona), znany z mathrockowego Don Caballero Ian Williams i Dave Konopka z Lynx, jedynie Stanierowi przypisać można klarowną rolę perkusisty. Pozostali trzej z równą uwagą i rozmachem obsługują zarówno arsenał gitarowy, jak i laptopowo-klawiszowy, co prowadzi do sytuacji, w której na czterech muzyków przypada osiem instrumentów. W połączeniu z namacalnie wyczuwalnym wspólnym ograniem, niesamowitą swobodą potraktowania rytmu, melodii i harmonii jako budulców muzyki, olbrzymią erudycją i niezrównaną wizją owocuje to albumem kapitalnie intensywnym, zdumiewającym brzmieniem, porywającym dynamiką i totalnie wyjątkowym.
Choć muzyka ta jest skomponowana z pietyzmem, zaaranżowana z wysublimowaniem i przesiąknięta technologią (absurdalne brzmienie wokalu wymowną tego ilustracją), to olbrzymia fantazja i spontaniczność wykonania czynią ten kalejdoskop bardzo organicznym i absolutnie przekonywującym w każdym jego obliczu. Zarazem cholernie chwytliwym w momentach piosenkowych, absorbującym w partiach eksperymentalnych i fascynującym spójnością w brzmieniowych ekwilibrystykach. Naprawdę potrzeba polotu Battles żeby zachwycić nawet prog-rockowymi eskapadami ocierającymi się przecież o kicz. Może zabrzmi to nieco pompatycznie, ale to jest naprawdę zaawansowany XXI wiek. Po niezliczonej liczbie przesłuchań „Mirrored” i dwóch koncertach dochodzę do wniosku, że tę płytę może przebić tylko Battles live. Genialne.
[Piotr Lewandowski]