polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Hey!Tonal Wywiad z Mitchem Cheneyem i Kevinem Shea

Hey!Tonal
Wywiad z Mitchem Cheneyem i Kevinem Shea

Amerykański kwintet Hey!Tonal to zespół-projekt, przedsięwzięcie kilku muzyków, którzy w tym składzie wcześniej nigdy nie grali. Pierwotnie miał być przedsięwzięciem poświęconym perkusji, a później przekształcił się w zespół, chociaż tak naprawdę wiele różniący się od tego, w jakim kształcie tworzą aktualnie rozmaite formacje. Hey!Tonal to połączenie math-rockowej i hardcore’owej precyzji ze swobodną improwizacją i free-jazzową grą. To przedsięwzięcie, w którym wiadomo co nastąpi jedynie na płycie. Ich koncerty są, a w zasadzie będą, nieprzewidywalne - dopiero przed europejską trasą zespół spotka się po raz pierwszy. W ramach koncertów Hey!Tonal dwukrotnie odwiedzi także nasz kraj – 6 marca zagra w warszawskim Powiększeniu, a dzień później w krakowskim Klubie RE. Zapraszamy do lektury poniższego wywiadu z Mitchem Cheney i Kevinem Shea, który w pewnym stopniu ujawnia jak ciekawym zjawiskiem jest ta formacja.

Pierwsza rzecz, która wydaje się najbardziej interesująca, to pytanie o to jak w ogóle powstało Hey!Tonal. Każdy z członków waszego zespołu grał w co najmniej kilku składach, więc założenie kolejnego zespołu musiało być w tej sytuacji niemałym wyzwaniem, jak do tego doszło?

[Mitch Cheney] Hey!Tonal zaczęło się od mojego własnego projektu, którym zajmowałem się mieszkając na Florydzie. Pierwotny zamysł polegał na tym, by zarejestrować kilku perkusistów, którzy grają to, na co mają ochotę, a potem, w oparciu o to, wraz z innymi muzykami dograć resztę. Całość miała nazywać się "Drummer's Perspectives".
Pierwszym bębniarzem, którego nagraliśmy był Chris Pyle. Następną osobą, którą zaprosiłem do projektu był Kevin Shea. Spotkałem go wcześniej tylko raz w San Francisco, gdzieś w 1998 roku, kiedy Storm & Stress grali jeszcze z kilkoma zespołami na Zamku w Edynburgu. Okazał się strasznie fajnym gościem. Tamtej nocy, kiedy widziałem jak gra, uświadomiłem sobie, że nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak interpretuje perkusję.. .to było jak oglądanie bandy clownów ujeżdżających byka podczas trzęsienia ziemi. Mind-opening shit. 9 lat później zapytałem go, czy byłby zainteresowany projektem "Drummer's Perspectives", a rok później zaplanowałem wyprawę do Nowego Jorku, gdzie mogłem się z nim spotkać, kiedy nie był w trasie.

Zarejestrowałem na mikrofonach jego improwizacje, po prostu usiadł i zaczął grać. Surowy materiał wysłałem do kilku osób, jednak nikt nie wiedział za bardzo, co z tym zrobić. Wtedy właśnie spotkałem Alana Millis'a z St.Augustine, z którym od razu przypadliśmy sobie do gustu. Mieliśmy 5 lub 6 prób zinterpretowania i zaaranżowania materiału... sporo cięcia i podrasowywania beatów zanim stworzyliśmy szkielet perkusji w utworze ”Uppum”. Rozmawiałem też wstępnie z Davem Davisonem, którego dość przypadkowo spotkałem w tym samym tygodniu gdy nagrywałem Kevina; chciałem, żeby dorzucił jakieś akustyczne fragmenty i wiedziałem, że się doskonale do tego nadaje. Potem dołączył jeszcze do nas Theo, którego znał Alan. Znałem go jeszcze z czasów, gdy graliśmy razem w Chicago w Sweep The Leg Johnny. Świetny facet, mógł grać na każdym instrumencie, którego się dotknął. Powinniście go zobaczyć na garach, prawdziwy potwór! Właśnie wtedy pojawiła się idea, żeby cały album opierał się na bębnach Kevina i uformowała się grupa, którą zdecydowaliśmy nazwać Hey!Tonal.

[Kevin Shea] Tak, spotkałem Mitcha tylko raz, kiedy organizował występ jednego z moich starych zespołów, Storm & Stress. 10 lat później niespodziewanie dostałem od niego zaproszenie na perkusyjną sesje nagraniową, która stała się punktem wyjścia dla całkiem seksownego muzycznego eksperymentu. Wkrótce potem odwiedził Nowy York (gdzie mieszkam, kiedy nie jestem w trasie) i nagrał moje perkusyjne improwizacje, które potem zostały genialnie przerobione w ustrukturyzowane kompozycje

Opowiedzcie trochę więcej o tym jak przebiegał proces nagrywania albumu. Jak była dogrywana reszta instrumentów?

[Mitch Cheney] Wydaje mi się, że najlepszym określeniem będzie porównanie bębnów do drzewa, które odpowiednio przycinane w końcu przybiera swój finalny efekt. Wszystkie partie pochodzą z indywidualnych improwizacji lub interpretacji bez praktycznie żadnego wpływu innych graczy. Chciałem, żeby proces produkcji wyglądał tak jakbyśmy z Alanem [Millsem – przyp. red.] edytowali film. Dzięki takiemu procesowi można wyłowić dużo prawdziwych i spontanicznych dźwięków, które łączy się w całość z setek godzin nagrań.
Od godzinnej improwizacji Kevina w Nowym Jorku po zarejestrowanie dźwięków, jakie wydaje nóż w jadalni mojego współpracownika z Sick Room Records – wszystkie z nich były uchwycone w momencie grania lub adaptowania instrumentów i urządzeń do określonej sytuacji.

Każda z osób trochę na ślepo opierała się na założeniach, które określiliśmy z Alanem od początku do końca. Potem przeglądaliśmy z nim wszystkie ścieżki jako dźwiękowcy, zmienialiśmy położenie pewnych elementów tak, żeby stworzyć nasze wersje nowych opowieści, które finalnie wykrystalizowały.

Muzyka Hey!Tonal to połączenie dwóch światów – z jednej strony mamy do czynienia ze ścisłą math-rockową precyzją i szaleńczym, hardcore’owym tempem kompozycji, a z drugiej w waszej muzyce pojawia się sporo improwizowanych partii, co najbardziej słychać przy brzmieniu perkusji. Zgadacie się z tym? Do którego z tych elementów istocie muzyki Hey!Tonal jest bliżej?

[Kevin Shea]
Słyszałem o nieskończonej liczbie dźwięków, które złożyły się na “duszę” Hey!Tonal np. młynek do mielenia pieprzu napełniany jego pojedynczymi białymi, czarnymi i zielonymi ziarenkami. Ta muzyka ma swego rodzaju soczystość i różnorodność, która powoduje, że każdy może usłyszeć w niej nieskończoną liczbę dźwięków. Idealnie byłoby aby dochodziło do transgresji między nią a poszczególnymi kulturowymi i osobistymi systemami ideologicznymi. Muzyka jest całkiem niewinna i powinniśmy dać jej szansę aby była odbierana na przeróżne sposoby.

[Mitch Cheney] Nagrywanie albumu Hey!Tonal było swego rodzaju procesem tworzenia dźwięków z katalogu przeróżnych improwizacji. Nie było odgórnej koncepcji, jak to wszystko powinno brzmieć. Nasze koncerty mają być w założeniu spotkaniem pięciu facetów penetrujących obszary definicji tych wszystkich dźwięków. Tak naprawdę ciężko to powiedzieć... nigdy jako zespół nie graliśmy w jednym pomieszczeniu.
W lutym, przed naszą trasą koncertową po Europie będziemy mieć kilka dni prób, podczas których wyklaruje się, w jaki sposób Hey!Tonal zaprezentuje się na żywo. To raczej grupa muzyków, a nie grupa rozumiana jako zespół. Każdy z nas będzie reagował na to, jak gra inny, dopasowujemy się nawzajem do siebie. Kto wie, jak naprawdę może to zabrzmieć? Mam nadzieję, że każdego wieczoru pojawi się tyle różnych interpretacji muzyki, że będą przypominać utwory, które znalazły się na płycie. To rodzaj ustnego bajkopisarstwa – będziemy tworzyć opowieści, ale za każdym razem w zupełnie inny sposób.

Co sądzicie o swego rodzaju „chirurgii” w muzyce? Artysta nie tworzy wtedy od razu kompozycji od początku do końca ale dopiero po przejrzeniu materiału wybiera z niego to, co według niego najlepsze sklejając go w nową formę. Czy w takiej sytuacji rola twórcza nie spada na dalszy plan? Czy może rola kompozytora zmienia się i łączy z funkcją edytora muzycznego, który segreguje materiał tworząc z niego nową jakość?

[Kevin Shea] Ciężko mi odróżnić metaforę od idealnego znaku, a może to swego rodzaju niewyraźna dziura, w której powinna znajdować się prawda bez wyraźnego manifestu mówiącego nam, co dokładnie powinniśmy robić. Nie widzę problemu w robieniu muzyki w jakikolwiek sposób chcemy, dopóki jest ona tworzona bez pokory i bez podważania znaczenia setek zapytań i sugestii. W mniejszym stopniu jestem zainteresowany aktualnym brzmieniem rzeczy, a w większym planowanym zanikaniem śmieszności naszych narzędzi do nagrywania.

[Mitch Cheney]
Wydaje mi się, że ludzie mogą robić cokolwiek chcą ze swoim myśleniem o muzyce. Jedną z najlepszych rzeczy mówiących o muzyce jest fakt, że każda pojedyncza osoba może ją w zupełnie inny sposób zdefiniować. Ludzie lubią, gdy coś brzmi w określony sposób z przeróżnych powodów. Każdy na świecie może być kompozytorem i edytorem. Każdy z nas uczestniczy w takim samym procesie (jaki miał miejsce przy nagrywaniu albumu Hey!Tonal) i pisze swoje własne historie oparte na konstytutywnych elementach swoich własnych doświadczeń, wykorzystując je jako swoje własne brzmienie.
Ale wracając do Twojego pytania – kompozytorzy i edytorzy egzystują w naszym zespole w takim samym stopniu. Różnicą może jest fakt, że Alan nie może uczestniczyć z nami w trasie koncertowej z powodów rodzinnych. Jego partie będzie grał i interpretował Patrick Scott, który występuje z Alanem w zespole Locks.

Czy proces tworzenia muzyki w Hey!Tonal bardziej przypomina logikę maszyny czy raczej bardziej „ludzkiego” procesu, które nie jest do końca odhumanizowane?

[Mitch Cheney]
To był raczej proces przypominający zhumanizowaną logikę maszyny. Ten proces to grupa kilku kolesi, którzy lubią grać muzykę, pisać określone partie tylko dlatego, że to lubią, słuchać muzyki, uczyć się jej a potem grać i tworzyć muzykę z innymi. Uczucia i emocje przychodzą naturalnie ponieważ jesteśmy istotami ludzkimi. Nie mam potrzeby pisać muzyki na komputer, po prostu używam go do nagrywania i tworzenia ponieważ nie mogę robić tego na analogowym sprzęcie, tak jakbym chciał.

[Kevin Shea] Dla mnie dobra muzyka to taka, która nie jest przefiltrowana przez czyjeś pragnienia i obsesje, ale raczej przez okolicznościową świadomość, że dźwięki mają własnego wolnego ducha, który czasem lubi być połechtany. Dźwięki wydają się być elastyczne i mało zainteresowane tym, aby być ograniczane przez konsumpcyjne wymogi.

W łatwy sposób można porównać Was z muzyką Battles właśnie z powodu tej mechaniczności. Jednak z drugiej strony w Waszej muzyce jest właśnie więcej tego ludzkiego pierwiastka. Wasza mechanika jest raczej nie-regularna. Jak odnieślibyście się do porównania z tym zespołem?

[Kevin Shea] Battles to głównie taneczny zespół na imprezę, ich loopy zabijają naturalną ludzką tendencję do improwizowania z dnia na dzień, bazując na życiowych trudnościach i zabawach. Ich instrumentalne partie i aranżacje są łatwe to odwzorowania, ponieważ są zużyte przez szczegółowe wyliczenia. Nie ma w nich miejsca na emocjonalne odczucia, operowanie dźwiękiem czy różnymi częstotliwościami – dla mnie to porażka i nuda słuchania przekalkulowanego zespołu grającego te same rzeczy co wieczór. Nie wydaje mi się, aby dobrym pomysłem było uwiecznianie sztuki w tak teatralnej jednostajności. Ich koncerty są jak oglądanie telewizji przez kilka godzin z partiami ich gitar i eksplodujących bitów. Laibach tworzył coś podobnego w latach 80., teraz raczej nie jest to już tak zabawne.

[Mitch Cheney] Nie wydaje mi się, że Battles pracując przyjmują logikę maszyny. Mogą lubić wykorzystywać cyfrową technologię i być grupą muzyków, która eksperymentuje z brzmieniem, co dla ludzi, którzy nie słyszeli czegoś podobnego wcześniej może brzmieć bardzo ciekawie. Myślę, że możemy być do ich porównani ponieważ muzycy z Hey!Tonal nigdy nie grali wcześniej razem i grają wśród nas osoby, które wcześniej w jakiś sposób byli związani z muzykami Battles – Kevin grał z Ianem Williamsem w Storm & Stress.
Niektóre z ich piosenek są bardzo odrealnione. Zawsze robiły na mnie wrażenie zespoły, w których grali muzycy Battles – Don Caballero, Lynx, Helmet... oni nie są robotami. Mają raczej wyjątkowo dużo szczęścia i umiejętności tworząc coś, co spotyka się z dużym uznaniem. Życzę im wszystkiego najlepszego i mam nadzieję zobaczyć ich kiedyś na żywo.

W Internecie znalazłem określenie na wasz zespół łączące trzy odmienne elementy: math-jazz-rock. Wydaje się wam możliwe połączenie ich trzech? Jak odnosi się to do Hey!Tonal? w końcu połączenie jazzowej improwizacji z matematyczną rockową prezycją to rzecz niełatwa, jednak wasz album pokazuje że można tego dokonać ze sporym sukcesem...

[Mitch Cheney]
Specyficzna terminologia muzycznej ekspresji ma większe znaczenie przy sprzedawaniu muzyki, niż dla samej muzyki w ogóle. Wszystko jest muzyką. Can robił to co my w latach 60. i nazwał to „Instant Composition”. Miles Davis robił to bez procesu edycji na ”Bitches Brew”... Ornette Coleman, The Shaggs i mnóstwo innych zespołów, które ludzie kiedykolwiek słyszeli. Kiedy o tym pomyślisz, wszystko można określić math-jazz-rock. To wynikowa indywidualnych ekspresji i interpretacji gry.

Jak Hey!Tonal zaprezentuje się podczas koncertów? Na ile mają one ściśle zaplanowany program, a na ile będzie w nich miejsce na improwizację?

[Mitch Cheney] Nigdy wcześniej nie przygotowaliśmy się do grania na żywo. Tak naprawdę nigdy nie byliśmy wszyscy razem w jednym pomieszczeniu. Przygotowanie prawdopodobnie będzie polegać na słuchaniu nagrań przez każdego z nas do momentu, w którym będziemy wiedzieć co powinniśmy zagrać. Później spotkamy się pod koniec lutego i zaczniemy razem grać – zobaczymy, co się stanie. Wyobrażam sobie tą trasę jako grupę ludzi ze Stanów Zjednoczonych, którzy spędzają wspaniały czas wspólnie grając. Zapowiada się ciekawe doświadczenie.

[Jakub Knera]

artykuły o Mostly Other People Do The Killing w popupmusic