polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Dour Festival  od podszewki - rozmowa z Alexem Stevensem

Dour Festival
od podszewki - rozmowa z Alexem Stevensem

Festiwal w Dour jest dla PopUp’a miejscem szczególnym. Ostatecznie to właśnie po pierwszej wyprawie do Dour zrodził się pomysł założenia tego magazynu. W tym roku byliśmy czwarty raz na tej niepowtarzalnej imprezie, prezentującej najszersze prawdopodobnie spektrum muzyki ze wszystkich europejskich festiwali i genialnie nastawionej na artystów alternatywnych. Ostatniego dnia festiwalu spotkaliśmy się z Alexem Stevensem, jednym z ludzi, którzy organizacji imprezy są najbliżej, by wypytać go o kilka podstawowych spraw związanych z przygotowaniem tak olbrzymiej i specyficznej imprezy. Zapraszamy do lektury.

Chciałbym zadać Ci kilka ogólnych pytań, jako że w Polsce nie mamy tak dużych festiwali tego typu. Nie obserwuje się u nas "kultury festiwalowej", która jest wyraźnie zauważalna tu w Belgii. Jak długo pracujecie nad organizacją Dour? Kiedy zaczynacie przygotowania do przyszłorocznej edycji?

Przygotowanie festiwalu to dokładnie rok pracy, więc zaczynamy już jutro. Spróbujemy ogarnąć dobre i złe strony tegorocznego festiwalu. Jak zwykle, były pewne drobne kłopoty... Chcemy stawać się coraz lepsi, więc jutro usiądziemy razem i spróbujemy poszukać rozwiązań. Potem od września zaczynamy poszukiwania sponsorów. Mniej więcej wtedy opracowujemy też plan terenu kolejnego festiwalu, rozłożenie scen i zaplecza, a od grudnia bierzemy się za poszukiwanie zespołów do następnej edycji. Oglądamy wiele koncertów, rozmawiamy z wieloma osobami, które dzielą się swoimi pomysłami o dobrych zespołach, o nowych dobrych zespołach. W marcu i kwietniu angażujemy do zespołu kolejne osoby. Nad organizacją pracuje wtedy coraz więcej osób, a trzy miesiące przed festiwalem jest nas może dwadzieścia-trzydzieści osób pracujących całymi dniami nad przygotowaniem imprezy tu na miejscu, nad promocją, współpracujących ze sponsorami, poszukujących woluntariuszy. Jak widzisz, jest to cały rok pracy dla tych czterech dni zabawy.

Ile osób pracuje więc nad organizacją festiwalu w pełnym wymiarze godzin przez cały rok?

Jest nas czwórka. Carlo - szef całego przedsięwzięcia, Daniel, który zajmuje się głównie sponsoringiem, Marie - zajmuje się różnymi sprawami i ja. Zajmuję się różnymi sprawami. Kontaktami z prasą, jestem informatykiem więc piszę różne programy, które mogą być użyteczne przy organizacji festiwalu, choćby na potrzeby strony internetowej. Poszukuję także zespołów, oglądam ich koncerty, załatwiam z nimi kwestie finansowe, ustalam warunki występu.

Ilu wolontariuszy pracuje przy festiwalu?

Tysiąc czterysta. Dużo pracy potrzeba, żeby wszystko zorganizować. Musimy rozłożyć cały festiwal, podczas jego trwania wiele osób potrzebnych jest dla zapewnienia porządku i bezpieczeństwa.

Jak wybieracie zespoły, które będą grały na festiwalu?

Dostajemy wiele propozycji od agencji, oglądamy koncerty, które odbywają się w Europie w ciągu całego roku. Rozmawiamy z wieloma ludźmi, którzy słuchają bardzo dużo muzyki, z ludźmi prowadzącymi audycje radiowe, szukamy miejsc, w których dużo się dzieje muzycznie. Mamy krąg osób, które nam w tym pomagają i odbywamy w pewnym momencie taki nasz rytuał - spotykamy się liczną grupą i razem rozmawiamy o muzyce całe dni. Tak dochodzimy do pomysłów na jakieś trzy tysiące zespołów. Z tej długiej listy wybieramy około dwustu, które wystąpią w Dour. Jak wspomniałem, dostajemy wiele propozycji, ale sami też zgłaszamy się do artystów.

Czy możesz zdradzić, jaki jest budżet waszego festiwalu?

Całkowity budżet to dwa i pół miliona Euro, z czego milion przeznaczony jest na gaże zespołów.

Duża część budżetu pochodzi od sponsorów?

Skądże, sponsorzy wnoszą drobną część, znaczna większość przychodu jest z biletów, piwa, napojów i jedzenia sprzedawanego na festiwalu.

Piwo kosztuje tutaj podobnie jak w knajpach, prawda?

Dokładnie.

Czy sposób organizacji festiwalu zmienił się, powiedzmy w porównaniu do tego sprzed dekady?

Pracuję tutaj trochę krócej, dziesięć lat temu sam jeździłem na festiwale. Byłem na Rock Werchter, na Pukkelpop, do Dour pierwszy raz przyjechałem w roku 1997 i od razu ten festiwal mnie urzekł różnorodnością muzyki i atmosferą. Ludzie na festiwalu są bardzo przyjaźni, możesz spotkać wiele ciekawych osób. Co ważne, nie ma tutaj WIELKICH ZESPOŁÓW, ale jest bardzo dużo dobrej, alternatywnej muzyki. Od początku mi to odpowiadało.

Doskonale rozumiem, o czym mówisz.

Jeśli popatrzysz na inne duże festiwale w Europie, na każdym z nich pragnie się, by wystąpili Depeche Mode, White Stripes, Strokes. U nas tego nie ma.

Za to was cenię. Drugi rok z kolei festiwal jest wyprzedany, każdego dnia jest na nim około trzydziestu pięciu tysięcy osób. Czy uważasz, że osiągnęliście pułap liczby gości, którego nie warto przekraczać, a może już jest tutaj za dużo osób?

Nie sądzę, że powinniśmy ograniczyć liczbę wejściówek, ale na pewno nie będziemy jej podnosić, po prostu nie ma tutaj miejsca na więcej ludzi. W tym roku teren festiwalu jest zresztą większy niż w poprzednich latach.

W tym roku zmieniliście nazwę z Belgian Alernative Music Event na European Alernative Music Event.

Poszukujemy przecież zespołów w całej Europie, jesteśmy jedynym dużym festiwalem, który w ten sposób ustala skład imprezy. Wydawało mi się oczywiste, że trzeba nazwę zmienić na lepiej pasującą.

Jednak niestety do tej pory sporadycznie pojawiały się zespoły ze Europy Środkowej. Z Polski zagrał dokładnie jeden zespół - Robotobibok dwa lata temu.

Pamiętam, lubię ten zespół. Na kapele, które u nas grają nie patrzymy pod kątem skąd pochodzą, tylko muzyka ma znaczenie. Po prostu nie dowiadujemy się o zespołach z Polski, które mogłyby u nas zagrać. Powinieneś przysyłać mi w ciągu roku propozycje, na kogo warto zwrócić uwagę.

Rozważam to. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia za rok.

[Piotr Lewandowski]