polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ROBOTOBIBOK Nawyki przyrody

ROBOTOBIBOK
Nawyki przyrody

Robotobibok z płyty na płytę zwiększa skalę swojej kontroli nad procesem powstawania płyty. Podobnie jak wcześniej, muzycy sami zaprojektowali cudaczną okładkę, główna różnica polega jednak na przejęciu nadzoru nad nagrywaniem i produkcją, a także na wyborze unikatowego w dwudziestym pierwszym wieku studia - kompletnie analogowego Obuszego Studia Rogalów Analogowy. Fakt nagrywania płyty na szesnastośladowy analog zapewne wywarł spory wpływ na muzykę, jednak najważniejsze i uderzające zmiany w stylu zespołu wynikają raczej z innych względów - nie znaczy to jednak, że muzycy porzucili swoje dawne mocne strony. Wymóg nagrywania albumu bez możliwości cyfrowych ułatwień i korekt błędów przyczyniły się do większej oszczędności środków, ale nie tłumaczy to w pełni ani zmienionego brzmienia, ani przede wszystkim innej nastrojowości i emocjonalnej zawartości utworów. By nie powiedzieć piosenek, jak bowiem inaczej nazwać kompletnie zaskakujący, otwierający płytę "Kamaji", w którym cudaczny, samplowany i zniekształcony wokal rywalizuje o miano największej niespodzianki ze zmurszałym, syntezatorowym bitem ocierającym się o Notwist? Już ten utwór zapowiada to, co po pochłonięciu albumu staje się jasne - zarzuty wobec grupy o zbytnią konwergencję w stronę sceny chicagowskiej stają się nieaktualne. "Nawyki przyrody" tkwią w innych sferach, bardziej klarownych, przejrzystych, mniej zawiłych. W miejsce konceptualnie rozwijających się pajęczyn dostajemy niezwykle spójne, oszczędne w środkach kompozycje fascynujące siłą, jaka tkwi w repetycji prostych na pierwszy rzut oka zagrywek. Doskonałym dowodem na to niezwykle filmowa - i nie bez kozery - Symfonia zmysłów oraz 54 kw, gdzie poszczególne partie są jakby zawieszone w połowie zdania, ale oczekiwane ich uwolnienie wynika z fantastycznego zgrania każdego z instrumentów, służących przede wszystkim ogólnemu wrażeniu. Wydaje mi się, że "Nawyki przyrody" są najbardziej zespołowo nagranym dokonaniem zespołu. Mniej jest spektakularnych rozwiązań akcji, więcej natomiast sprytnej współpracy.

Prawdopodobnie warunki studyjne sprawiły, że brzmienie jest bardziej oszczędne, jednak o pustce w głośnikach nie możemy mówić. Jakość dźwięku jest wręcz fantastyczna, instrumenty brzmią niezwykle soczyście. Pierwsze wrażenia to jednak przede wszystkim zdziwienie, uderzają plumkające syntezatorami 100000 lat Gwarancji, lub dziwaczne i nie do końca poważne Tylko dla Zwierząt. Później jednak odkrywamy charakterystyczne cechy wrocławskiej grupy, doceniamy potężną sekcję i różnorodność rozwiązań rytmicznych - niejednokrotnie zaciągających stylistyką typową dla muzyki elektronicznej. Podobnie oczarowują stylowe brzmienia powłóczystych syntezatorów i znany od dawna, urzekający talent do wciągających powtórzeń. Zdecydowanie mniej w porównaniu do "Instytutu Las" jest w tej muzyce niepokoju, psychodelii, które odnajdujemy chyba tylko w Skipingu A i C. Olbrzymią zaletą jest różnorodność, obok momentów agresywnych pojawiają się przebłyski pogodne, ciepłe, a zamykający album Jurij zaskakuje klasycznie wręcz jazzowym nastrojem, stanowiąc ostateczne odwołanie do lat siedemdziesiątych. W każdym razie, gdy uwzględnimy, że wszystkie te niespodzianki mieszczą się w czterdziestu minutach, staje się jasne, że po "Nawyki przyrody" powinni sięgnąć nie tylko fani zespołu, szczególnie, że płyta wydaje się być przystępna dla szerszego grona słuchaczy niż "Instytut Las".

[Piotr Lewandowski]

recenzje Artur Majewski, Mikrokolektyw w popupmusic