polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Lotto VV

Lotto
VV

Lotto z roku 2017 do pewnego stopnia jeszcze podąża drogą, która poprowadziła grupę do niebywale głośnego (jak na jej standardy) sukcesu Elite Feline, choć to droga już nieco inna, odmieniona. Trio nigdy nie szło na kompromisy i nie schlebiało gustom, grając cały czas swoje, ale dostrzegam w VV, że to w wymiarze jeszcze większym niż poprzednio muzyka "własna", bardziej pobudzająca emocje niż intelekt i pozwalająca sobie na więcej. "Własna" w tym sensie, że niczym nieograniczona, już tak dobitnie nietestująca cierpliwości ani słuchacza, ani samych twórców, niepielęgnująca żelaznej dyscypliny, wykonawczego kunsztu i klarowności brzmienia. Rewolucji nie ma, jest ciągle zauważalna ewolucja, bo te pięć kompozycji to nadal pętle, repetycje i trans, ale ewidentnie bardziej brudne i zgrzytliwe, zagrane z większą ekspresją i zmienne w formach. Łukasz Rychlicki częściej sięga zamiast gitary po bas i uzupełnia pulsy Mike'a Majkowskiego, perkusja Pawła Szpury gdzieś pomiędzy ekstatycznością a spokojnym pulsem nabiera nawet industrialnych odcieni. Lotto wraca do krótszych form, poszczególne utwory płynnie przechodzą z jednego w drugi i albo wyłaniają się z jakiejś amorficznej, noiseambientowej chmury, albo w podobną wpadają, w efekcie album wydaje się wręcz stworzony do słuchania w całości. I nic dziwnego, że - też dzięki zastosowanym efektom - pomysłów na prowadzenie tej muzyki do przodu jest tutaj zauważalnie więcej. Dobrze ten większy naturalizm i narracyjną różnorodność słychać i w otwierającym płytę, narastającym "Soil", zapętlonym "Paperchase", transowym "Heel", czy na koniec w ascetycznym i miarowym "Ote", który może przypomnieć, że to Lotto, które minimalistyczne zapędy wciąż ma w repertuarze swoich poszukiwań. Z tą różnicą - dla całej zawartości VV - że właściwie każda odsłona to osobny nastrój i klimat, inne podejście i zastosowane środki. Jak dla mnie - najlepsza jak dotąd płyta w dorobku zespołu, który łącząc dyscyplinę, trans i repetycje z bardziej wyostrzonym pazurem, wskakuje na poziom dla wielu nieosiągalny, a ewolucja, jaką ma wpisaną w swoje DNA, nie raz jeszcze zaskoczy. 

[Marcin Marchwiński]