polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
SIC ALPS Vedley

SIC ALPS
Vedley

Im dalej tym ciekawiej. Trzecia z rzędu siedmiocalówka Sic Alps przynosi nowy styl kolażu – zarówno na okładce, jak i przede wszystkim w nagraniu. Zarówno pięciominutowa strona A, jak i ciut krótsza strona B przynosi kolaż szkiców, które wystarczyłyby na album, tutaj upakowanych w stylu Madliba. Taki automashup, promomiks płyty, która nigdy nie powstanie, albo skrajna konsekwencja zespołu, który od dawna łamał pomysły w pół, a teraz pojął, że skoro przeciętny czas wypowiedzi w CNN wynosi 8 sekund, to na dłuższą uwagę odbiory nie ma co liczyć? Jakby nie było, cykl singli Sic Alps albo nabiera konceptualnego wymiaru, albo lokalnie sięgnął absurdu. Oczywiście zrobili już następny, co na nim jest, jeszcze nie wiem. Kower 4:33? Zwykłe piosenki? Jakby nie było, zabawa duetu formatem i wyciąganiem konsekwencji z archaiczności tradycyjnego cyklu wydawniczego jest całkiem intrygująca.

[Piotr Lewandowski]