polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
DUSTIN WONG wywiad

DUSTIN WONG
wywiad

Dustin Wong zaczynał w Ponytail, potem współtworzył z Matthew Papichem Ecstatic Sunshine, a później poświęcił się twórczości solowej. Najpierw nagrał monumentalny album "Infinitive Love" na którym połączył nakłądające się na siebie warstwy gitary elektrycznej, w efekcie uzyskując dwie rozwklełe suity. W tym roku powrócił z albumem "Dreams Say, View, Create, Shadow Leads", na którym zwrócił się w kierunku brzmienia live i tworzenia muzyki na kanwach zapętleń na żywo. O tym jak to robi rozmawiamy z nim poniżej - zapraszamy także na dwa koncerty Dustina Wonga 1 i 2 maja w Poznaniu i Wrocławiu.

Gdybym poprosił Cię o opisanie Twojej muzyki, bez używania terminologii muzycznej, jak byś ją określił?

Dziecko bawiące się klockami LEGO.

Pierwszą, znaczącą różnicą między "Infinitive Love" a "Dreams Say, View, Create, Shadow Leads" jest ich konstrukcja. "Infinite Love" to długa muzyczna podróż, bez jakichkolwiek przerw, a nowy album to szesnaście kompaktowych kawałków. Położyłeś większy nacisk na dynamikę i narrację z całego albumu na mniejsze formy? Czy Twoją nową płytę, można określić mianem „albumu” tak samo jak poprzednią?

"Dreams Say, View, Create, Shadow Leads" dla mnie tak samo, jak mój debiut, powinna być traktowana jako całość. Jest po prostu inaczej zaprezentowana. Kiedy tytułowałem każdy utwór, chciałem żeby ludzie czytali je wszystkie od góry do dołu jako jeden poemat. W poszczególnych kawałkach nie ma przecież tekstu. W informacji prasowej wspominam o światłach, przechodzących przez pryzmat. Pojedynczy promień może być podzielony na całą paletę kolorów – należy tylko wybrać czy najpierw chcesz patrzeć na kolor czy na światło.

Drugą zasadniczą różnicą jest sposób nagrywania obu materiałów. „Infinitive Love” był kolażem warstw dźwięku – dogrywałeś je osobno i nakładałeś jedną na drugą. Twój najnowszy album został nagrany w pojedynkę na setkę. Czy taki sposób jest dla Ciebie bardziej naturalną formą?

Tak, czuję się dużo bardziej komfortowo nagrywając wszystko na żywo, chodzi mi też o złapanie performatywności takiego grania muzyki. Jestem w stanie dowiedzieć się więcej na temat korzystania z equalizerów i kompresorów, więc kiedy nagrywam, staram się o wiele lepsze brzmienie. Przed "Dreams Say, View, Create, Shadow Leads" rejestrowałem wszystko tak, że tworzony przeze mnie zapis szedł do miksera, a następnie prosto do laptopa. W trakcie miksu używałem oprogramowania do tworzenia reverbu, więc pracowałem w przestrzeni wirtualnej. Teraz bardziej zależało mi na złapaniu prawdziwej przestrzeni z mikrofonami, rozstawionymi dookoła pokoju i uchwyceniem realnego brzmienia.

Inaczej odbiera się jeden długi utwór a inaczej mniejsze formy. Wielka całość jest też cięższa w odbiorze.

Nie jestem zainteresowany testowaniem możliwości ludzkich, po prostu staram się moją muzykę prezentować tak, żeby miało to sens. Myślę o tym, żeby współgrała razem z obrazem w tle – przez to mogłaby być czymś podobnym do oglądania filmu. Dlatego do płyty dołączyłem DVD, które jest wizualną interpretacją mojej muzyki.

Skąd pojawił się w Tobie pomysł, żeby na „Infinitve Love” zmienić środkową część utworu i zrobić dwie wersje, „Brother” i „Sister”?

Pisałem dużo piosenek, ale nie sądziłam, że będzie to pasowało dobrze, jeśli połączę te pomysły razem w jedną część. To trochę jak rozchodzenie się gałęzi drzewa – dzielą się na dwie części i rozchodzą w innych kierunkach. W obecnym momencie może rozchodzić się w dowolnym kierunku - każdy moment, każda akcja i myśl tej płaszczyzny zmienia stale rzeczywistość i ta zmiana potencjalnie jest nieskończona. Ale równie dobrze mogą się one w tym samym miejscu skończyć, stąd identyczne zamknięcie utworu. „Brother” i „Sister” to prosty pomysł o potencjalnych zmianach, kończących się w tym samym miejscu. Dwie gałęzie rozdzielają się, a potem sczepiają ponownie w jedno.

Zastanawia mnie tylko zabieg dzielenia tych utworów w wydaniu na winylu. Są pomyślane jak całość, a tam jedna strona pozwala na jedynie 20 minut muzyki. Wtedy odbiór tego albumu jest zupełnie inny.

To prawda, to zupełnie inne doświadczenie, ale dla mnie nie to jest najważniejsze. Ważniejszy jest nośnik, na którym słuchasz tego album – czy jest to winyl, płyta cd czy cyfrowa wersja krążka. Interesuje mnie to czy słuchacz ręcznie zmienia nagranie, bo przecież ma wybór, może to zrobić lub nie. Ten wybór jest moim zdaniem o wiele bardziej interesujący niż moja początkowa idea. Odbiorca powinien mieć więcej możliwości interpretacji, niż jedynie ta, która była zamierzona. Potencjalnie takie doświadczenie może być o wiele głębsze niż intencja artysty.

Nowy album brzmi bardziej jakby grał go cały zespół – słychać na nim chociażby perkusję czy wokale. W kilku momentach nasuwa skojarzenia z dokonaniami w Ponytail. Zastanawiałeś się nad różnicami i podobieństwami grania solo i w zespole? Czy Twoja muzyka jest bardziej kompletna, jeśli wykonuje ją grupa ludzi?

Oczywiście że w graniu solo czy z zespołem są znaczące różnice, ale nie zaprzątam sobie tym specjalnie głowy. Jedzenie posiłku z grupą ludźmi, a jedzenie go samemu to z pewnością zupełnie inna forma doświadczenia. Kiedy grasz w zespole, prowadzisz rozmowy, negocjujesz. Solo, to wszystko ogranicza się do sfery myśli. Nawet jeśli będziemy super świadomi tej sytuacji, zadajemy sobie pytanie "jaka jest różnica między grupą a solo?" i to będzie wciąż przewijać się w naszych głowach. A mówiąc o bardziej kompletnej muzyce – cóż, chce być kompletny dla siebie samego.

Nie mogę nie spytać o inny z projektów w którym uczestniczyłeś, Ecstatic Sunshine z Matthew Papichem.

To było dla mnie zdecydowanie ważne doświadczenie – proces pisania piosenek był bardzo spontaniczny. Nie do końca mieliśmy wszystko zaplanowane i po prostu graliśmy to z czym każdy czuł się dobrze. I rzeczywiście, kiedy po jakimś czasie słuchałem „Freckle Wars”, rozumiałem co robi muzyka, doceniłem to o wiele bardziej niż wtedy, gdy ją stworzyliśmy. Pojawiło się mnóstwo zmian tempa, klawiszy i zasad, które złamaliśmy, ale jako całość miało to wszystko sens. Kierowało nami trochę poczucie naiwności, ale kiedy spoglądam na to z obecnej perspektywy, nadal mnie to inspiruje. Emocje, jakie rodzą się z naiwności, prowadzą do bycia gotowym aby zanurkować w czymś nieokiełznanym bez jakichkolwiek obaw. Tak wiele można się nauczyć z doświadczeń w przeszłości!

Przy tworzeniu muzyki niewątpliwie istotna jest dyscyplina, a jednocześnie jak bardzo duchowym doświadczeniem jest ten proces. Wierzę, że praca samemu z loopami i sekwencjami pedałów, wymaga masy dyscypliny i czystego umysłu, ale w tym samym czasie muzyka może przypominać trochę narkotyczną podróż. Czy pojawił się w Tobie swego rodzaju konflikt na linii umysł-dusza?

Myślę, że nie, ponieważ moim zdaniem to wszystko razem się łączy. Myślę, że zarówno serce jak i umysł, powinny stanowić jedność. Zapętlanie i nakładanie na siebie warstw dźwięku, po kilku próbach, staje się naturalne, niczym druga natura. To po prostu kolejny instrument. Umysł zdecydowanie działa na nim w początkowych etapach, ale to tylko napęd odrzutowy dla serca, które rozrusza się później.

W informacji prasowej dotyczącej Twojego nowego albumu, precyzyjnie opisujesz jak zbudowany jest Twój zestaw efektów, który wykorzystujesz na scenie. Na ile Twoja muzyka jest wypadkową możliwości Twojego sprzętu, a na ile na muzykę wpływa to, jakiego sprzętu używasz? Masz swoje ulubione efekty, które najchętniej wykorzystujesz?

Dla mnie efekty funkcjonują jako całość w formie jednego instrumentu. Tak jak fortepian jest instrumentem, który ma w sobie masę funkcji i możliwości, które ludzie mogą wykorzystywać przy użyciu dwóch rąk, ja wykorzystuję pedały i efekty, zmieniając dźwięki i muzykę. Jest w tym pewna metodologia, ale jej sedno tkwi w tym, że jest wciąż otwarta, nie zamykam się na jeden ograniczony sposób tworzenia. W trakcie tej metody, odkrywam nowe techniki, które na nią wpływają. W zależności od pomysłu, to co przepuszczam przez efekty staje się kompletnie nową rzeczą - mam masę możliwości.

Jeśli miałbym wskazać mój ulubiony efekt, byłby to looper, ponieważ jest niejako głową rodziny. On jest odpowiedzialny za to jaka będzie muzyka, jest zdecydowanie najważniejszy ze wszystkich. Ale muzyka powstaje tylko w połączeniu z innymi efektami, każdy jest bardzo ważny. Wszystkie razem tworzą finalny efekt.

Nowy album ma odzwierciedlać Twoją grę na żywo. Czy uważasz, że nagrywanie muzyki w ten sposób sprawia, że jest bardziej "prawdziwa" niż zapis na oddzielnych ścieżkach? Co dla Ciebie jest istotne przy zmianie sposobu rejestracji?

Po prostu stwierdziłem, że granie tego materiału na żywo, będzie miało więcej sensu. Nie jest tak, że po prostu przenoszę do studia to co gram na żywo, ale to po prostu bardziej naturalne. Poza tym to także bardziej ekonomiczne.

Zastanawiałeś się kiedyś czy "Infinitive Love" również mogłoby być nagrane w ten sposób?

Cieszę się, ze sposobu w jaki zarejestrowałem ten album. Jeśli nie zrobiłbym tego właśnie tak, nie pomyślałbym o nagrywaniu "Dreams Says..." w sposób w jaki to zrobiłem. Nie żałuje tych decyzji, , wszystko jest procesem, który prowadzi do chwili obecnej.

Czy "Dreams Say, View, Create, Shadow Leads" jest inspirowany snami? Podobno planujesz związany z tym projekt.

Tytuł na ten album pojawił się, kiedy grałem koncert z zespołem Hume. Spędziłem całą noc w domu, gdzie ich wokalista Britton siedział w sposób jaki robią to psy. Miałem wtedy sen, w którym był w stosunku do mnie bardzo agresywny - to bardzo miły człowiek, więc ten sen był wyjątkowo dziwny. Kiedy się obudziłem, otworzyłem książkę pt. "Księga Hermesa", w której zobaczyłem masę małych liter obok słów, do których nie odnosił się jakikolwiek indeks albo przypisy. Kiedy zacząłem czytać wszystkie litery po kolei, powstał z nich napis - dreams say view create shadow leads.

Planuję projekt "Say Your Dream, Create a Sound" ma na celu zebranie snów ludzi, poprzez nagranie ich głosów. Potem ja napiszę do nich muzykę, tworząc niejako ścieżkę dźwiękową do tego co się im przyśniło.

Opisujesz muzykę jako "przestrzeń wewętrzną". Kiedy mnożysz efekty i zapętlasz utwory, nabiera ona bardzo hipnotyzującego i transowego charakteru.

Myślę, że to po prostu warstwy, które tworzą jedność. Jesteśmy wielowymiarowi, mamy wiele rzeczy, ale finalnie jesteśmy jednością. Ich przywoływanie wewnątrz nas ma sens, kiedy je wszystkie harmonizujemy. Wtedy nabierają sensu i znaczenia.

[Jakub Knera, Piotr Lewandowski]