Pierwsza płyta duetu Skadja, będąca owocem współpracy Krojca (do niedawna z Lao Che) i Praczasa (Masala,Village Kollektiv) jest albumem zjawiskowym i niecodziennym. To zwięzła i frapująca wycieczka gatunkową od nowej fali, przez synth-pop, elektronikę, rock a nawet elementy techno. Słychać tu sporo odniesień do „Kid 78” tego pierwszego, głównie za sprawą analogowych instrumentów (ale też akustycznych). Dwójka muzyków tworzy istny misz-masz brzmień: wplata miniaturowe partie klawiszy, zsamplowane gitary i rozpędzone psychodeliczne bity (genialna Zmora, Żegnaj i Brzuchomodlitwa), które zupełnia brzmieniem dźwiękowych zabawek. Nad całością, podobnie jak przy wspomnianym debiucie Krojca, przebłyskuje trochę nostalgia za muzyką z lat 80., co słychać także w masie sampli wstawionych do utworów, tworzących z nich quasi słuchowiska czy na wpół utwory dla dzieci, o kabaretowym zabarwieniu. Tyle się tutaj dzieje, że każe to postawić „Jest M” na półce najciekawszych i najbardziej oryginalnych wydawnictw tego roku. Charakteru „dziwności” dodaje tej płycie tematyka tekstów – mocno specyficznych, pisanych hermetycznym językiem, trochę ironicznym, ale jakby nie zespajających się do końca z muzyczną warstwą tej płyty. Chociaż gdyby spojrzeć na album przez pryzmat próby zbudowania dziwnej muzycznej hybrydy, to ostatecznie ten eksperyment się udaje. Na pewno nie można odmówić jej twórcom oryginalności, odwagi i konsekwencji w tworzeniu muzyki o własnym, nietypowym języku i charakterze, jak na naszą rodzimą scenę, mocno się wyróżniającym.
[Jakub Knera]