polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Dälek wywiad

Dälek
wywiad

Ewolucja, która doprowadziła duet Dalek do przytłaczającego piękna apokaliptycznej płyty "Absence", kontynuację znalazła w bardziej ustrukturyzowanej, wielopłaszczyznowej i hipnotycznie niespiesznej "Abandoned Language". W ubiegłym roku do listy artystów, z którymi współpracował duet z New jersey, dołączyli Young Gods, z którymi Dalek stworzyli projekt Griots & Gods. Fantastyczne koncerty grupy stanowiły kolejny dowód, że Dalek śmiało kroczą własną drogą, z hip-hopu biorąc tyle jedynie, co pewną formułę i konwencję tworzenia, co świetnie ilustruje też składak "Deadverse Massive vol. 1", prezentujący spektrum muzyki Dalek wykraczającej poza standardowe albumy. Z przyjemnością prezentujemy więc wywiad z Dalek.

Przyznam, że koncert Griots & Gods mnie zaskoczył. Nie podejrzewałem, że stworzycie z Young Gods aż tak organiczną całość. Muszę wręcz zapytać, jak doszło do tej współpracy?

Wszystkiemu winien jest człowiek, który stoi tam obok - Kem, dyrektor artystyczny festiwalu Eurockennes w Belfort we Francji. Graliśmy na tym festiwalu bodajże dwa lub trzy lata temu i wtedy Kem wpadł na pomysł, żebyśmy połączyli siły z Young Gods, którzy zresztą też grali wówczas na Eurockennes. Wydaje mi się, że po prostu spodobał mu się nasz koncert i wyobraził sobie nas jako jeden zespół.

Świetna wizja, jak mogliśmy się właśnie przekonać.

Dzięki. Tak więc z myślą o występie na tegorocznym Eurockennes, pewnego dnia spotkaliśmy się Z Young Gods w Nanterres niedaleko Paryża i praktycznie po czterech dniach prób opracowaliśmy muzykę, którą mogłeś dzisiaj usłyszeć. Tak więc praca szła niezwykle szybko. Myślę, że świadczy to o niezwykłym talencie muzyków, z którymi mam szczęście współpracować. To, że byli w stanie to zrobić w tak krótkim czasie, jest naprawdę godne podziwu. Od początku chcieliśmy, by muzyka tego projektu była organiczna i otwarta, nieskrępowana . Muzyka Dalek, czy generalnie muzyka elektroniczna, na żywo daje raczej ograniczoną elastyczność. Natomiast w Griots & Gods niezwykle cieszy mnie to, że z jednej strony nigdy nie widziałem na scenie tak wielu laptopów - w pewnych momentach aż trzy, a z drugiej, to najbardziej organiczna muzyka, jaką kiedykolwiek wykonywałem. Dużo improwizujemy, na scenie wskazujemy sobie kierunki, w których rozwija się nasza muzyka. Zazwyczaj nie mam ku temu okazji, więc praca w tej grupie stanowi dla mnie naprawdę wspaniałe przeżycie.

Jednak zarazem w Waszej muzyce nie było miejsca dla przypadku, można było odnieść wrażenie, że zespół świetnie się ze sobą "przegryzł", przy czym każdy z muzyków miał sporo wolnej przestrzeni. Zagraliście ledwie ponad dziesięć koncertów w czasie letniej trasy. Czy możemy się spodziewać kontynuacji tego projektu?

Nie wiem. Na pewno chcemy jeszcze razem pracować, być może wydamy album live z materiałem zarejestrowanym podczas Eurockennes. Nagraliśmy go na wielu ścieżkach, więc mamy pewną swobodę przy miksowaniu materiału. Musimy się mu przyjrzeć, pomajstrować przy nim i jeśli spodoba się nam wszystkim, wtedy postaramy się wydać go na płycie. W przyszłości pojawią się na pewno kolejne pomysły. Natomiast jeśli chodzi o obecny kształt Griots and Gods, zamierzamy pozostawić go czymś, czego można doświadczyć tylko na żywo. Myślę, że jest coś wyjątkowego w tej trasie i współpracy, raczej nie chciałbym, by istniał inny sposób, by tę muzykę usłyszeć. Ale nie mam nic przeciwko wydaniu albumu live, więc zobaczymy.

Może zagracie jeszcze jedną trasę następnego lata?

Tak, jesteśmy na to otwarci. Jeśli tylko będzie taka wola ze strony publiczności, to z pewnością zagramy ponownie. Niezależnie od tego, jestem pewien, że będziemy kontynuować współpracę. Zamierzamy zrobić remiks utworu Young Gods, myślę, że oni również zremiksują coś naszego.

Już jako Griots and Gods dokonaliście reinterpretacji utworów obu stron współpracy.

W pewnym sensie. Jeśli chodzi o kawałki Dalek, większość tekstów zaczerpnęliśmy z "Abandoned Language" , z dorobku Young Gods również pochodziły niektóre teksty i melodie. Jednak w warstwie muzycznej znalazło się tylko kilka elementów z pierwotnych kompozycji, większość aranżacji jest zupełnie nowa.

To ciekawe, że Kem poprosił was o współpracę z Young Gods jeszcze przed "Abandoned Language", gdy brzmieliście bardziej brutalnie, masywnie. Po czym nagraliście album już nie tak agresywny...

A Young Gods w tym samym czasie wydali "Super Ready / Fragmenté", które również jest mniej nasycone elektroniką od ich wcześniejszych płyt. I faktycznie "Abandoned Language" nie jest tak ciężki jak nasze poprzednie albumy...

Jest ciężki, ale w odmienny sposób...

Tak, ciężki inaczej. Jednak sądzę, że w tym projekcie wypracowaliśmy własny język. Oczywiście przez sam fakt, że spotkaliśmy się i pracowaliśmy razem, w Griots & Gods można odnaleźć elementy obu zespołów. Mam jednak wrażenie, że razem w pewien sposób zmieniliśmy się i odkryliśmy coś nowego. Nasz wspólny projekt nie brzmi ani jak Dalek, ani jak Young Gods. To po prostu Griots & Gods i to mi się w nim bardzo podoba.

Moim zdaniem ten projekt świetnie wpisuje się w ewolucję Waszej muzyki. Z każdym albumem stajecie się dojrzalsi muzycznie, a po "Absence", stanowiącym kulminację ciężkiego grania, zwróciliście się w stronę nowych przestrzeni.

Cieszę się, że to zauważasz. Wiele osób nie rozumie, dlaczego się zmieniliśmy. Tak jak wspomniałeś, "Absence" było apogeum, po którym nie zostało wiele możliwości drążenia tego kierunku i tego rodzaju brzmień. Teraz chcemy odkrywać nowe brzmienia, dźwięki i sposoby wyrazu. Nie mówię, że nie nagramy już nigdy takiej płyty jak "Absence", wręcz przeciwnie jestem pewien, że kiedyś ponownie zwrócimy się w stronę tak ciężkiego grania. Po prostu nie chcę, by nas zaszufladkowano, utożsamiano tylko z określonym brzmieniem. Chcemy mieć możliwość tworzenia różnorodnych albumów. Tak jak mówisz, to proces dojrzewania. Mam 31 lat, chcę teraz poruszać nieco inne tematy, przekazywać treść inaczej niż wykrzykując do mikrofonu. To jest też fajne, ale to jest jakby młodsza, bardziej gniewna część mnie. Są inne sposoby wyrażania siebie, tzn. jako zespołu. Cieszę się, że "Abandoned Language" przez wiele osób zostało uznane za dobrą płytę. Myślę, że niektórzy nie zrozumieli tego albumu. Ale to również jest w porządku - nasza muzyka nie jest dla wszystkich. Zresztą, tworzymy głównie dla własnej satysfakcji i nie kolejna płyta nie musi się podobać osobom, które lubiły nas za starsze rzeczy. Jeśli im się spodoba - to świetnie, jeśli nie - cóż, może przypadnie im do gustu następny album.

Po tak ciężkiej płycie jak "Absence", trudno było sobie wyobrazić jak moglibyście przekroczyć kolejny poziom hałasu i "Abandoned Language" mogło stanowić zaskakujące doświadczenie, w którym potrzeba trochę czasu, by odkryć intensywność tej płyty.

Myślę, że żadnego z naszych albumów nie da się zrozumieć po pierwszym odsłuchu. Są to płyty, których należy słuchać jako "płyt", skupiając się na ich jedności, całościowym wrażeniu. Ich percepcja zmienia się z czasem i wraz z poznawaniem albumu. Jestem częścią grupy, która stworzyła ten album, jednak gdy go słucham, nadal dostrzegam w nim nowe rzeczy. Znajduję elementy, które nie docierały do mnie wcześniej, które słuchałem, ale do tej pory ich nie usłyszałem. To właśnie kocham w muzyce - słuchając powiedzmy Beatlesów po raz tysięczny w swoim życiu za każdym razem możesz usłyszeć coś nowego, jakiś nowy przekaz. Dlatego tak interesują mnie brzmienia wielopłaszczyznowe, otwierające różne perspektywy. Jest mnóstwo płyt, które w pierwszym kontakcie wydają się świetne, ale przemijają zaraz gdy się do nich przyzwyczaisz. Nie o to nam chodzi.

Po "Absence" na żywo graliście jeszcze potężniej niż na płycie. Czy po tamtej trasie dotarliście do punktu, w którym uznaliście, że w studio chcecie eksplorować inne obszary dźwiękowe?

Paradoksalnie nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, kompozycje na oba albumy powstały praktycznie w tym samym czasie! Zarysy utworów pochodzą więc z tego samego okresu i postanowiliśmy wówczas, że chcemy by "Absence" było totalnie ciężkie, a następny album - by był ciężki, ale w namacalnie odmienny sposób. Staraliśmy się segregować utwory pod tym kątem, ale ten pomysł nie sprawdzał się od samego początku. Tak naprawdę różnice pomiędzy płytami zarysowały się na etapie pracy w studio i produkcji. Najwięcej wysiłku włożyliśmy w wokale, co chyba nie jest do końca docenione przez ogół odbiorców. Ludzie chyba nie spodziewają się po hip-hopowcach prawdziwej pracy w studio - wiesz, podobają im się zdubowane i ponakładane wokale, ale to wcale nie jest dublowanie moich partii. Faktycznie ściągnęliśmy do studio z dziesięciu innych emce i wszystkie wokale w tle i echa to prawdziwi, żywi ludzie. Starałem się włożyć jak najwięcej duszy w ułożenie wokali i ich brzmienie na tej płycie.

Moim zdaniem słusznie i z powodzeniem - mają one w sobie dużo bezpośredniości i życia. Można odnieść wrażenie interakcji między Twoim wiodącym głosem a zapleczem.

Wiesz, spędziliśmy w studio sporo czasu pracując nad wokalami, zwłaszcza nad nakładaniem ścieżek. Niedawno otworzyliśmy własne studio nagraniowe i mieliśmy możliwość korzystania z własnych pomieszczeń, co dało nam swobodę organizacji czasu, jakiej naprawdę potrzebowaliśmy. Nie mamy miejsca na zgromadzenie w studio jednocześnie dziesięciu muzyków, ale dysponując własnym studio nie musieliśmy martwić się kosztami ani pracować pod presją czasu. Mogliśmy na spokojnie zająć się każdym interesującym nas elementem muzyki, bez konieczności wywiązania się z terminów określanych przez nasze możliwości finansowe. Oczywiście nałożyliśmy sobie sami pewne terminy, jednak elastyczność i swoboda pracy były znacznie większe niż w przypadku wcześniejszych płyt.

Własne studio pewnie przyczyniło się do tego, że do pracy nad płytą zaprosiliście nie tylko wokalistów, ale przede wszystkim wielu instrumentalistów?

Tak, przy czym niektórzy z nich współpracują z nami od dawna, zwłaszcza Joshua Booth, który już kilkukrotnie był naszą "tajną bronią" w studio, grając na instrumentach klawiszowych. Ten album wręcz wymagał uczestnictwa "żywych" muzyków, pozwolił nam zredefiniować naszą koncertową muzykę. Dalek obecnie to nie tylko Octopus i ja, ale także zespół, w którym grają z nami Joshua Booth i Destructo Swamboats na gitarze. Ostatni album umożliwił nam koncertowanie w różnych składach - zagraliśmy nawet kilka koncertów, gdzie na saksofonie grał z nami Luca z Zu, kilka z didżejami lub wokalistami. Otwiera to możliwości przemiany z koncertu na koncert i czyni muzykę znacznie bardziej organiczną.

Wybicie się ponad sample pozwala Wam nie tylko na intensyfikację kompozycji, ale na ich rozciąganie i modyfikację.

I jest to wspaniałym doświadczeniem, ale zarazem daje olbrzymią frajdę. Od samego początku graliśmy w trójkę z didżejem, potem przez pewien czas jedynie w duecie, choć cały czas pojawiali się u naszego boku różni didżeje. Octopus i ja dojrzeliśmy do sytuacji, w której chcemy sięgać po przeróżnych muzyków, którzy pozwolą nam nagrywać satysfakcjonujące nas płyty. Naprawdę czuję się komfortowo mając możliwość zmiany od czasu do czasu składu zespołu i myślenia o muzyce.

Co sprawia, że oczekiwanie na Wasz kolejny album i trasę jest jeszcze ciekawsze. Dzięki bardzo za rozmowę.

[Piotr Lewandowski]