polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
CO Comoc

CO
Comoc

CO to za fenomenalna płyta! Doczekałem się wreszcie rodzimego, iście nietuzinkowego albumu z instrumentalną hybrydą hip-hopu. To dla mnie przy okazji największy kandydat do polskiej płyty roku, a także wielce ogromna nadzieja w tym nurcie.

Pierwsza hip-hopowa produkcja w Mik.Musik.!., kompletnie nie odstępuje od reszty nagrań tego labela, co czyni z niej niesamowicie intrygującą propozycję wytwórni Wojtka Kucharczyka. Ukrywający się pod niezwykle prostą a przy tym szalenie zaskakującą nazwą CO - niejaki Maciek Kujawski - okazuje się cudownym dzieckiem mikowej rodziny, pomimo młodego wieku obdarzony będąc nietuzinkowym talentem i szerokimi horyzontami muzycznymi. Bo pisać, że to instrumentalny hip-hop jest tak naprawdę najłatwiej i najprościej, a na "COMOC" dzieje o wiele więcej. Podobnie nowatorskiego albumu w naszym kraju dotąd nie było i piszę to z pełną odpowiedzialnością, mając na względzie oczywiście produkcje Bunia czy Tworzywa Sztucznego. CO po prostu zrobił COś, czego nikt na tak dużą skalę wcześniej nie próbował. Brak nu-jazzowej banalności wplatanej w kompozycje Emade, brzmieniowo bowiem dzieje się więcej - mnóstwo tu dźwiękowej intensywności charakterystycznej dla rodziny Anticon ze Stanów czy abstract-hopu w ogóle. Mocne, ciężkie hip-hopowe bity CO oplótł pajęczyną nieokrzesanych ciosów elektronicznych, razem stwarzając wyrafinowane danie z gatunku elektro-hopu, mogącego być kojarzonym z ostatnimi dokonaniami pierwszej ligi hip-hopowego podziemia z Mush czy wspomnianego wcześniej Anticonu. Te porównania nie są kompletnie naciągane - fakt przecież, że młody człowiek odważnie przemyca taką estetykę na rodzime podwórko zasługuje na uznanie. Pełna głowa pomysłów Maćka pozwoliła mu bez żadnych ograniczeń i nacisków stworzyć świetnie brzmiącą płytę, iskrzącą od bitowych niespodzianek i zgrzytliwych elektronicznie zwrotów akcji. Pomimo hip-hopowego charakteru krążka, płyta znakomicie wpisuje się w katalog Mik.Musik.!., cechując się estetyką elektronicznej awangardy i podobnym klimatem jakim obdarzony jest chociażby ostatni album Deuce, jeżdżąc po rejonach bezkompromisowego dźwiękowego hałasu, osadzonego na hip-hopowej rytmice. Plusem jest także odpuszczenie sobie kolorowania albumu występami zaprzyjaźnionych MC`s - tak doskonałego muzycznego wyrazu nie muszą wspierać zastępy nawijaczy, zdecydowanie wystarczają jednorazowe kolaboracje. Osobiście przyznać muszę, że nie zdając sobie sprawy z jaką płytą mam do czynienia, nie uwierzyłbym, iż jest ona dziełem młodego artysty i to z prawdziwego polskiego muzycznego podziemia. Rewelacja na całej linii i pełen szacunek dla CO za jego totalną COMOC.

Popularni ziomale ze stacji radiowych i telewizyjnych zapewne pokręcą nosem na tę płytę, ale mam to gdzieś - oni nigdy nie dorosną do tego by nagrać taki album. Dodam, że tak niesamowity album!

[Tomek Doksa]