polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Swans Not Here / Not Now

Swans
Not Here / Not Now

Poprzednie koncertowe CD Swans, We Rose From Your Bed With The Sun In Our Head, ukazało się w nakładzie 1000 sztuk i rozeszło w jeden dzień (następująca reedycja była krótsza o solowe nagrania Giry). Album, służący sfinansowaniu nagrania The Seer, był pod pewnymi względami ciekawszy od studyjnego behemota – ukazywał zespół w szczytowym momencie transformacji istniejących piosenek w potężne formy. Później twórcza dynamika uległa odwróceniu i koncerty stawały się w coraz większym stopniu poligonem dochodzenia do nowych utworów i uwypuklania pewnych aspektów muzyki Swans – w 2012 roku dominującym pierwiastkiem był dron, w tym roku większego znaczenia nabrał groove. Not Here / Not Now jest tego procesu dokumentem, zawiera cały koncert z tegorocznej Primavery oraz jeden utwór z koncertu w Melbourne. Dwutysięczny tym razem nakład wyprzedał się w kilka dni i na prawdopodobnej reedycji zapewne znów zabraknie zamykających całość akustycznych demówek Giry. Studyjne sesje pod kątek następnego albumu zespół zdaje się ma już za sobą.

Tegoroczne koncerty Swans (w Warszawie i ten właśnie na Primaverze) podobały mi się bardziej od ubiegłorocznych (w tym na Off), które także na tle występów z lat 2010 i 2011 były pewnego rodzaju dołkiem (jak na ten zespół oczywiście). W tym roku więcej było dobrze rozumianej dramaturgii, różnorodności środków artystycznych (wspomniane zrównoważenie dronów i statyczności konstrukcjami opartymi na rytmie), a budowanie nowych form z istniejących utworów bardziej zaawansowane – najlepszym tego przykładem jest utwór „Toussaint L’ouverture”, wykluwający się z „The Seer” i „Bring the Sun” w czterdziestominutowym bloku wieńczącym naganie z Primavery. Album, jak na koncertowe nagranie brzmi dobrze , oddając huragan tworzony przez Swans oraz spektrum dynamiczne ich muzyki. Pozwala to dostrzec fascynujące połączenie zatracenia i kontroli, w jakim działa grupa, dzięki któremu teoretycznie proste koncepcje jej muzyki okazują się tak potężne. Gira jest tutaj w doskonałej performerskiej formie, nieprzesadnie prowokujący, ale przykuwający uwagę. Not Here / Not Now nie jest może tak szokującą płytą jak We Rose…, bo z koncertową formułą grupy odbiorcy zdążyli się już oswoić. Ale w niczym jej nie ustępuje, pokazując przy tym, jak olbrzymią pracę wykonał ten zespół na przestrzeni ostatnich trzech lat. Zamykające płytę akustyczne miniaturki to ledwie szkice, które po przeistoczeniu się w utwory grupy staną się być pewnie nierozpoznawalne. Choć pozwalają też przypuszczać, że tak jak po trzygodzinnym koncercie Swans w Stodole w marcu tego roku część osób marudziła, że było za głośno i za długo, tak po solowych koncertach Giry w marcu przyszłego roku niejeden będzie marudził, że było za cicho i za krótko.

[Piotr Lewandowski]