Choć na monstrualnej nowej płycie Swans główny ciężar spoczywa na gigantycznych, dobrze już znanych z koncertów utworach jak „Apostate” czy numer tytułowy, dla siły jego oddziaływania kluczowe są te piosenkowe, przeładowane wokalami, choć już nie tekstem, momenty. Wracając do nazwy Swans, Michael Gira połączył brutalną ekspresję pierwszego etapu działalności zespołu z neo-folkowymi technikami, które wypracował solo i w Angels of Light. Wprowadził nową jakość brzmieniową i apokaliptyczne koncerty, ukazane na niedawnym albumie live, a w jeszcze bardziej jaskrawym (wręcz przesadzonym) wydaniu na Offie. Gdy wydawało się, że Gira zepchnął piosenki na drugi plan i całość podporządkował nieubłaganej logice instrumentalnej nawałnicy, The Seer pokazuje, jak dobrym nośnikiem emocjonalnego przekazu nadal potrafią być i jedne, i drugie formy, a także ich wzajemne wypychanie się. The Seer przedstawia też zespół doskonale operujący brzmieniem. Przeplatanie się elektrycznych i akustycznych instrumentów tworzy barwny, szeroki pejzaż – przesycone drone’ami pasaże rezonują nie gorzej niż kompozycje Catherine Christer Hennix, a quasi-akustyczne momenty mają w sobie surowość prawdziwego, prymitywnego folku. Dynamika przebiegająca wewnątrz i pomiędzy utworami, charyzma lidera i elastyczność zespołu pozwala utrzymać napięcie przez bite dwie godziny. Świetnie wykorzystany został udział dużej liczby gościnnych wokalistów – wnoszą oni wkład wystarczająco drobny, by nie zaburzyć przebiegu całości, ale wystarczająco charakterystyczny, by podkreślić jego zwroty.
Dwa lata temu, na pierwszym dniu ATP pod kuratelą Godspeed You! Black Emperor, wystąpić miało Throbbing Gristle. Niestety najpierw wycofanie się z zespołu Genesisa P. Orridge’a, a następnie śmierć Petera Christophersona sprawiły, że główna scena pozostała tamtego dnia pusta. Przez kolejne dwa dni słuchaliśmy odważnie grających GY!BE, The Dead C, Neurosis, Keiji Haino i wielu innych, zanurzając się w gitarowych otmętach. Parę dni po powrocie do Polski poszedłem na pierwszy koncert wznowionych Swans w Warszawie i zobaczyłem w całej doniosłości, że tym nieobecnym na ATP łącznikiem między nastawieniem i praktyką epoki TG, a gitarowymi transgresjami noise’m są właśnie Swans. Na The Seer widać to jeszcze pełniej i wyraźniej. Tylko czy ta okładka musi być aż tak brzydka?
[Piotr Lewandowski]