polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Tomasz Dąbrowski Wywiad

Tomasz Dąbrowski
Wywiad

Młody trębacz Tomasz Dąbrowski kilka lat temu wyjechał na studia do duńskiego Odense i już dziś, choć edukacji muzycznej jeszcze nie zakończył, śmiało wyrasta na czołową postać naszej rodzimej kolonii zagranicznej, nie tylko tej duńskiej. Potwierdza to zarówno wydany przed kilkoma tygodniami premierowy album, zbierający w wielu krajach świetne recenzje, ciekawe koncerty w wielu różnych konfiguracjach na krajowych (nie tylko) scenach, jak i intrygująco zapowiadająca się realizacja kolejnych projektów z rodzimymi i zagranicznymi muzykami. O tym wszystkim opowiedział nam w rozmowie, której zapis poniżej:


Zanim porozmawiamy o Twoim ostatnim albumie, chciałbym zapytać o początek: jak wyglądała Twoja muzyczna droga z Polski do Danii?

Kiedy byłem na ostatnim roku Wydziału Jazzu na Bednarskiej w Warszawie, podjąłem świadomą decyzję, by wyjechać, przewietrzyć się. Scena jazzowa w Polsce wydawała mi konserwatywna i skostniała, potrzebowałem zupełnej zmiany środowiska. Nic nie trzymało mnie w Polsce, pomyślałem więc, że to najlepszy czas na wyjazd. Zjawiłem się na egzaminach wstępnych do konserwatorium w Odense, jako że już wcześniej od kolegów słyszałem bardzo dobre opinie o tym miejscu. Zdałem egzaminy najlepiej ze wszystkich kandydatów. Obecnie jestem w trakcie studiów magisterskich na wydziale kompozycji w Syddansk Musikkonservatorium & Skuespillerskole.
 
Z tego co mi wiadomo, mamy polską reprezentację młodych muzyków w Danii i nie jesteś tam wyjątkiem?

Zgadza się, właśnie w Odense jest spora grupa studentów z Polski, w Kopenhadze też mamy „swoich”. A dlaczego tak chętnie nas przyjmują? Bo gramy na bardzo wysokim poziomie…
 
Pierwszy raz widziałem Twój występ na żywo w październiku zeszłego roku w Warszawie (towarzyszyli Ci Andrew Drury, Ray Dickaty, Jacek Mazurkiewicz i Maciek Trifonidis) i mam wrażenie, że od tamtej pory Twoja aktywność w Polsce przybrała na regularności. Też wspominasz tamten koncert trochę jako swoisty przełom, który zapoczątkował nowe kontakty i projekty?

Do Polski przyjeżdżam dość regularnie od momentu wyjazdu na studia. Koncert „Pardon, it's NOW! Warsaw-New York-Odense-Liverpool” nie był przełomowy pod tym względem, natomiast fakt, że zagraliśmy taki koncert, a ja z całego składu znałem tylko Maćka i Jacka, choć nigdy razem nie graliśmy, nie jest bez znaczenia. Do tego zagraliśmy w nowym miejscu, o którego istnieniu nie miałem wtedy pojęcia, a które z czasem okazało się być domem muzyki improwizowanej w Warszawie – Pardon, To Tu. To otworzyło mi oczy, zdałem sobie sprawę że w Polsce coś się dzieje, jest środowisko ludzi otwartych i kreatywnych, jest zapotrzebowanie na sztukę niekomercyjną. A wreszcie są miejsca gdzie można prezentować ciekawe projekty.
 
Zanim ukazała się płyta Tom Trio, dałeś się poznać jako sideman na sporej ilości różnych albumów, głównie tych duńskich. Wartościowa to była lekcja?

To długa historia. Jeszcze w Warszawie miałem swój kwartet i kwintet, później w Danii już zacząłem współpracę z Markiem Kądzielą, w zespołach Off QuarTet i Hunger Pangs razem z duńskimi muzykami w sekcji. Coraz częściej nagrywałem w studio. To była bardzo ważna lekcja dla mnie, moment w którym pomyślałem, że chcę grać swoje, komponować, szukać własnego brzmienia, języka. Stopniowo coraz więcej zacząłem grać z Duńczykami, byli wśród nich m.in. Kasper Tom, Kenneth Knudsen, Adi Zukanović, teraz Jakob Anderskov, Nils Bo Davidsen, Peter Bruun, Lotte Anker i Jakob Munck.

Myślałeś już wtedy o własnej płycie?
 
Mówimy tutaj o okresie 3 lat, więc odpowiedź nie jest jednoznaczna. Kiedy tu przyjechałem, chciałem się uczyć, grać z ludźmi, grać w zespołach, koncertować. Przyszedł wreszcie taki moment, gdy pomyślałem, że jestem gotowy i to odpowiedni czas dla mnie na to, by nagrać pierwszą zupełnie moją płytę. To było ponad rok temu. Od tamtego czasu wiele się wydarzyło w moim życiu, prywatnie i muzycznie. Nagranie Tom Trio to był swoisty początek moich projektów, na ten moment trzy moje płyty są w produkcji i niebawem się ukażą. Dochodzi do tego spora ilość projektów, do których jestem zapraszany.
 
Możesz zdradzić jak powstawał materiał na Twój debiutancki album i jak rodziła się jego koncepcja? Na przestrzeni jakiego czasu powstały kompozycje?

Muzykę na płytę napisałem w przeciągu jednego tygodnia, prócz dwóch kompozycji wcześniej wykonywanych przeze mnie, które w składzie Tom Trio nabrały ostatecznego kształtu. Przed nagraniem dużo myślałem o tym, jak chcę ukierunkować ten projekt. Koncepcja była taka, by napisać utwory konkretne, oparte na mocnych pomysłach, które dadzą mocną podstawę do improwizacji. Ujmując to w jednym zdaniu - momentami powyginane formalnie piosenki, w których zaciera się linia między melodią i formą, a wolną improwizacją.

Właśnie, jaka jest proporcja między kompozycją a improwizacją na Tom Trio? Nominalnie jesteś autorem wszystkich utworów, domyślam się jednak, że w jakiejś części są nasączone pierwiastkiem spontanicznej improwizacji?
 
Proporcjonalnie nie wiem, natomiast spontaniczna improwizacja jak najbardziej jest… spontaniczna ale ukierunkowana, tak by to co nastąpi po niej miało muzyczny sens. Jest to pewnego rodzaju limitacja. Improwizacje na tej płycie nazwałbym „limitowaną improwizacją spontaniczną”. W muzyce chcę uniknąć ego. O tym też myślałem przygotowując się do nagrań, że nie chcę trzech solistów na płycie, chcę jednego zespołu.

A jakie w ogóle jest Twoje podejście do improwizacji? Myślałeś np. o nagraniu zupełnie wyimprowizowanego materiału z trio?

Moje podejście? Jest bardzo swobodne. Doświadczenie gra tu bardzo ważną, jeśli nie najważniejszą, rolę. W miarę zdobywania doświadczenia, znajdujesz swoje miejsce, a swoboda dla mnie tutaj oznacza nie tyle, że umiesz grać wszystko, a bardziej to że umiesz odnaleźć się w każdej sytuacji. Chcę ram w mojej muzyce. Chcę spójnej całości między improwizacją i materiałem zapisanym, ciągłości. Chcę jak za starych czasów – utwór to utwór, a nie temat, improwizacje od niczego do ekstazy i… temat. Ta płyta jest dla mnie w tym sensie mainstreamowa. Nie myślałem o tym by nagrać zupełnie wyimprowizowany materiał, tym niemniej myślę że by to świetnie wyszło w składzie Tom Trio. Jakkolwiek, to konkretny projekt, z którym pracę chcę kontynuować w takiej formie jak na pierwszej płycie.

Tom Trio słucha mi się bardzo dobrze, mimo formalnego podziału i aż jedenastu kompozycji mam wrażenie, że przez większość czasu słyszę spójną i płynną, choć niepozbawioną zakrętów i niedopowiedzeń opowieść, a szczególną w niej rolę odgrywa przestrzeń. A co dla Ciebie jest sednem tego nagrania?

Przestrzeń, inspirowanie się wzajemne, spontaniczność, kreatywność, spójność kompozycji i improwizacji.

Zastanawiam się, ile jest w tej płycie duńskiego, a ile polskiego ducha. Wydaje mi się, że bliżej jej jednak do naszej rodzimej melancholii, nie mówiąc już o tradycji europejskiego jazzu i improwizacji. Dostrzegasz w ogóle znaczący wpływ sceny skandydawskiej na swoją muzykę?

Zależy jak definiujesz muzykę skandynawską, bo dla mnie osobiście to słowo kojarzy się z oddechem, z tym że muzyka nie jest butna i nachalna. Taka właśnie jest moja płyta, w moim odczuciu to są jej bardzo ważne elementy - wyczucie przestrzeni, czekanie, granie z zespołem.

Wybór sekcji rytmicznej był od początku do końca zamierzony, taki jak chciałeś?
 
Tak, chciałem doświadczonych muzyków, z którymi nie trzeba dużo gadać o rzeczach oczywistych, a skupić się na tworzeniu muzyki. To nie jest łatwy do zagrania materiał, ale właśnie w tym doświadczenie Andersa i Nilsa bardzo pomogło. Do tego oni grają ze sobą w różnych zespołach co najmniej dwadzieścia lat. Była to dla mnie niemała przyjemność obserwować ich podczas prób i nagrań.

Koncerty, na których prezentowany był materiał z debiutu, grałeś w składzie z Kennethem Knudsenem i Karolem Domańskim. Wiążesz z tym składem nadzieje, być może w kontekście wykrystalizowania się Twojego regularnego składu?
 
Tom Trio to właśnie regularny skład. Trio z Kennethem i Karolem to coś nowego. Nie ma nazwy, to nie mój projekt, ale nasz - ja i Kenneth piszemy muzykę na to trio. Graliśmy materiał Tom Trio, bo chciałem usłyszeć jak to zabrzmi z innymi muzykami. Zabrzmiało jeszcze bardziej skandynawsko, z głębokimi oddechami, nabieranymi z zamkniętymi oczami i w pełnym skupieniu.

Sądząc po aktywności Twoich ostatnich projektów podejrzewam, że granie w mniejszym składach - duetach czy trio - jest dla Ciebie najbardziej optymalne i w takich konfiguracjach przychodzi Ci realizować się najpełniej.

To prawda, ostatnie kilka projektów, które prezentowałem w Polsce to „małe” grupy. Taki mam teraz czas, granie w duetach i triach jest najprzyjemniejsze. A dlaczego? Dla mnie to wygląda tak, że gdy grasz np. w kwintecie, to odpowiedzialność jest rozłożona na wszystkich, jako trębacz stajesz przed schematem: temat – solo - temat. To mi nie wystarcza, potrzebuję większych wyzwań. Małe składy to sposób na mnie samego, stawiam się w sytuacji nieco mniej wygodnej. Niedawno znalazłem coś jeszcze lepszego, definitywnie największe wyzwanie dla mnie jako muzyka i kompozytora - granie koncertów solo, kiedy nie ma gdzie się ukryć. Wszytko „widać” jak na dłoni. Wyznaczam sobie konkretne cele, projekty do zrealizowania. Najnowszy, na który napisałem muzykę razem ze Svenem Meinildem i Kennethem Dahl Knudsenem, nosi nazwę Cloud Crystal. To trzynastoosobowy skład złożony z muzyków z czterech krajów: Polski, Danii, Czech i Włoch. Materiał na pierwszą płytę został już zarejestrowany, płyta - jak wszystko dobrze się ułoży - ukaże się w pierwszej połowie przyszłego roku.

Opowiedz jak doszło do styczniowego wyjazdu do USA i aż trzech sesji nagraniowych tam zrealizowanych?
 
Kenneth Knudsen chciał nagrać swoją drugą płytę w Nowym Jorku, współpracowałem z nim przy pierwszej płycie, Strings Attached, wydanej w 2010 roku i od tej pory często grałem w jego składach. Pewnego dnia zadzwonił do mnie z zaproszeniem na sesję nagraniową do Nowego Jorku. Tak pojawiła się okazja by wyjechać do Stanów. Krótko po otrzymaniu zaproszenia, w mojej głowie zrodził się pomysł na zrealizowanie autorskich projektów. Na warsztatach SIM w Sopocie w 2011 roku, poznałem Tyshawn Sorey’a. Zaraz po nich pomyślałem, że muszę coś z nim zrobić, gdyż Tyshawn to fenomenalny muzyk i kompozytor. Tak zrodził się pomysł duetu perkusja-trąbka. Kolejnym projektem było trio trąbka, perkusja, fortepian. Zwróciłem się z tym pomysłem do Andrew Drury, z którym spotkaliśmy się w Warszawie w Pardon, To Tu i zagraliśmy wcześniej już wspomniany koncert „Pardon, it’s NOW”. Andrew przy rozmowach o nagraniu w trio zaproponował, by na fortepianie zagrała Kris Davis, doskonale znana sympatykom muzyki improwizowanej pianistka. Kris bardzo entuzjastycznie podeszła do pomysłu tria – tak powstał zespół 3D. Wyjazd i realizacja nagrań były możliwe dzięki stypendium, które otrzymałem od Ministerstwa Kultury oraz wsparciu Duńskiego Związku Muzyków.

Wspomniałeś o nagraniu płyty z Sorey'em, z którym wcześniej udało Ci się zagrać kilka koncertów w Polsce. Jak do tego doszło? Macie zamiar kontynuować współpracę?
 
Zagraliśmy cztery koncerty w Polsce na przełomie kwietnia i maja tego roku, m.in. na festiwalu Katowice Jazzart Festival. Zaprosił nas Maciej Obara, który jest dyrektorem artystycznym tego festiwalu. Do tego zorganizowałem jeszcze trzy koncerty klubowe. Wspominam tę krótką trasę z Tyshawnem bardzo dobrze, muzycznie to było dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Płyta naszego duetu, nagrana właśnie w Nowym Jorku, jest już gotowa do wydania i niebawem ukaże się w Polsce. Współpracę z Tyshawnem mam Zamiar kontynuować, późną wiosną planuję trasę po Danii, być może uda się zagrać koncerty również w Polsce.
 
A jak wspominasz spotkanie z Peterem Evansem?

Wspominam bardzo dobrze! Umówiliśmy się na spotkanie w jego mieszkaniu i z planowanych dwóch godzin spotkania, wyszło prawie cztery. Peter technicznie jest bezkonkurencyjny, bardzo pracowity, cały czas w czymś siedzi, rozwija warsztat. Do tego jest bardzo otwarty, spędziliśmy sporo czasu grając w duecie, improwizując bądź też grając jego kompozycje.

Możesz wskazać tych muzyków, którzy na Twojej muzycznej drodze Cię zainspirowali i którzy inspirują nadal?

Booker Little, Clifford Brown, Miles, Bill Dixon… Z obecnych to bardzo długa lista nazwisk, w tej chwili do głowy przychodzą mi Tony Malaby, Tyshawn Sorey, Jacob Anderskov, Lotte Anker, Nate Wooleym, Stephen Haynes, Kasper Tranberg. Inaczej mówiąc, najbardziej inspirują mnie ludzie z którymi miałem przyjemność grać.
 
Traktujesz swój pobyt w Odense tylko jako przystanek, czy też planujesz związanie się z Danią w dłuższej perspektywie?

Na ten moment jest mi dobrze w Danii, studiuję, gram coraz więcej. Po raz pierwszy od wielu lat mam miejsce które nazywam domem. Otrzymałem też właśnie nagrodę Årets Fynske Jazzmusiker, czyli muzyka roku na wyspie Fyn. To pierwszy raz w historii, kiedy nagroda została przyznana Polakowi, a wcześniej otrzymała ją tylko jedna osoba nieurodzona w Danii. Cieszę się bardzo z tego wyróżnienia, myślę też, że to oznaka, iż dobrze, że Polacy są w Danii i grają na bardzo wysokim poziomie. Środowisko muzyczne jest tutaj bardzo mocne, myślę że jeszcze kilka lat tutaj zostanę, co najmniej do końca studiów. Czuję, że jeszcze dużo przede mną w Danii.

Aktywności jakich składów z Twoim udziałem możemy się w najbliższym czasie spodziewać? Jakie wyzwania sobie stawiasz na przyszłość?

Na pewno trasa promująca album Tom Trio, poza tym niebawem ukaże się płyta Hunger Pangs i na pewno przyjedziemy do Polski promować ją na koncertach. Wychodzi wspomniana płyta Dąbrowski / Sorey (zatytułowana Steps), zagram z kwintetem Kennetha Knudsena w marcu na kilku koncertach w Polsce. Prócz tego duet mój duet z Pawłem Szpurą, płyta 3D z Kris Davis i Andrew Drury’m. Zaczynam ponownie pracę nad projektem Free4Arts, z mało spotykanym instrumentarium: trąbka, perkusja, fortepian, i saksofon barytonowy. Skład z którym grałem już wcześniej, z materiałem przygotowanym na mój egzamin licencjacki. Teraz zabieram się za pisanie nowych utworów, chcę nagrać płytę w przyszłym roku.

Brzmi świetnie, bardzo dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na koncertach.

[Marcin Marchwiński]

recenzje Hunger Pangs , Tom Trio, 3d: Dąbrowski / Davis / Drury w popupmusic