polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Polvo wywiad

Polvo
wywiad

Rok powrotów za nami. Ale przy całym szacunku dla rozdających gumowe zatyczki do uszu w pozornej trosce o słuchaczy My Bloody Valentine, zmieniającego pastelowe garniturki Pattona z Faith No More i grających jakby nie było jutra The Jezus Lizard, najbardziej cieszy mnie powrót Polvo. Zespół, który w latach 90. nagrał kilka doskonałych, charakterystycznych płyt, które jednak nie zapewniły mu rozgłosu i uznania, na jaki zasługuje, postanowił dać sobie drugą szansę. „In Prism” wspaniale podejmuje wątki, które Polvo odłożyli na dziesięć lat na półkę, a zarazem ukazuje nowe oblicze grupy. Przed Wami: Ash Bowie, David Brylawski, Steve Popson i Brian Quast, czyli Polvo.

Spotykamy się na festiwalu z okazji dziesięciolecia ATP, ale przecież Polvo od 1997/1998 roku było nieobecne. Bardzo się cieszę, że tutaj gracie, ale z jakiego klucza Was zaproszono?

[Dave] Tak właściwie to festiwal ATP był powodem, dla którego znów zagraliśmy razem. Dostaliśmy zaproszenie na festiwal pod kuratelą Explosions in the Sky półtora roku temu.

Reaktywowaliście się specjalnie dla koncertów na ATP i Primavera Sound w 2008 roku?

[Ash] Tak, to był pierwotny plan, ale gdy zaczęliśmy razem ćwiczyć przygotowując się do koncertów, zaczęły powstawać nowe piosenki. Zaplanowaliśmy też kilka koncertów w Stanach, żeby się rozgrzać przed przyjazdem na festiwale w Europie. Nie chcieliśmy tylko przyjechać i zagrać tu nasz pierwszy od lat a zarazem ostatni koncert. Udało nam się kilka fajnych koncertów, mieliśmy nowe piosenki i postanowiliśmy grać dalej.

Co się działo z członkami Polvo w trakcie blisko dziesięcioletniej przerwy w działalności zespołu? Wiem, że byliście zaangażowani w różne projekty, ale czy wciąż mieliście kontakt ze sobą?

[Dave] Tak, wszyscy mieszkamy w Północnej Karolinie. Przeprowadziłem się do Nowego Jorku, ale moja rodzina wciąż mieszka w Płn. Karolinie, więc często odwiedzam te strony i zawsze wtedy spotykam się z chłopakami z zespołu. Grałem ze Stevem w Black Taj, odwiedzałem Asha, kiedy pracował nad swoimi solowymi projektami, Ash z kolei grał z Brianem itd. Przez te wszystkie lata byliśmy więc w kontakcie i różne projekty zazębiały się.

Ale materiał zawarty na nowym albumie został napisany już po Waszych reaktywacyjnych koncertach?

[Dave] Tak.

Na Primavera Sound w ubiegłym roku nie graliście chyba jeszcze nowego materiału…

[Ash i Dave] Wtedy mieliśmy gotowe tylko dwie nowe piosenki: City Birds i Right the Relation. Resztę napisaliśmy później.

Jak Polvo AD 2009 ma się do Polvo sprzed dekady? Czy Wasze relacje i pomysły na muzykę są podobne do tych sprzed lat, czy tym razem chcieliście stworzyć cos zupełnie nowego?

[Dave] Hmm, myślę, że to kombinacja obu tych rzeczy.

[Steve] Na pewno staraliśmy się poprawiać błędy, które zdarzały się wcześniej, to najważniejsza różnica [śmiech]. A mówiąc poważnie, takie ponowne spotkanie było dobrą okazją, szczególnie dla Dava i Asha, jako twórców piosenek, do zweryfikowania piosenek, które kiedyś graliśmy, zmiany niektórych z nich, świeżego spojrzenia. Przede wszystkim była to dla nas po prostu okazja, żeby znów ze sobą grać i to chcieliśmy ten czas wykorzystać jak najlepiej. Po prostu dobrze robi się nam razem muzykę.

Kiedy wracacie do Waszych albumów z lat 90. czy jest coś, co chcielibyście zmienić, z czego nie jesteście dumni?

[Dave] Myślę, że w przypadku każdego artysty, zespołu czy albumu jest podobnie: jeśli byłaby możliwość cofnięcia się w czasie, to zawsze nasuwają się rzeczy, które chciałoby się zrobić inaczej. W naszym przypadku też jest tego sporo: kawałków, które można naprawić, albo których może nie powinniśmy nawet nagrać. Ale nie ma co się jednak nad tym zastanawiać, gdyż zawsze pojawiają się sprawy, które chciałoby się zmienić, ale jest już za późno. Ogólnie, patrząc wstecz doceniam to co zrobiliśmy razem, jestem z tego zadowolony, podobnie jak z tego, co robimy teraz.

Jaki wpływ na Waszą muzykę ma postęp w technologii nagrywania dźwięku, który nastąpił w ciągu ostatniej dekady? Czy jesteście w stanie osiągnąć dziś efekty, o których marzyliście wcześniej, ale nie były do końca możliwe do zrealizowania?

[Dave] Wyróżniłbym tutaj dwa zagadnienia: nagrywanie i próby. Jeśli chodzi o nagrywanie, to w przeszłości zawsze używaliśmy czysto analogowych metod, po prostu „kroiliśmy” kawałki taśmy i odpowiednio je układaliśmy, robiliśmy wszystko ręcznie. Nie korzystaliśmy z oprogramowania, które kojarzy mi się trochę z oszukiwaniem, ale zdecydowanie ułatwia ten proces. „In Prism” jest naszą pierwszą płytą nagraną z użyciem software’u.
Natomiast jeśli chodzi o próby i granie razem, to biorąc pod uwagę, że ja mieszkam w Nowym Jorku, a reszta zespołu w Płn. Karolinie, nie dalibyśmy rady bez posługiwania się nowymi technologiami. Brian ma studio, w którym odbywają się próby i nagrania, ja dostaję pliki i ćwiczę sobie w Nowym Jorku z moim iPodem.

Nie brakuje Wam spotkań co tydzień w czasie rzeczywistym, jak dawniej? Nie sądzicie, że dzisiejsze zespoły tracą na autentyczności w związku z tym, że nagrać razem płytę nawet się nie spotykając?

[Ash] Nie, nie sądzę. Komputer za nikogo nie napisze utworów. My po prostu staramy się wykorzystywać jak najlepiej okazje kiedy możemy grać razem, lepiej zarządzać czasem. To ważne, zwłaszcza, że jesteśmy czteroosobowym zespołem, który nie może spotkać się co weekend. Zresztą teraz mieliśmy i tak dużo więcej czasu na nagranie płyty niż wcześniej.

[Brian] Oprogramowanie i technika to tylko narzędzia.

Więc nowy album nie był nagrywany tak szybko jak wcześniejsze?

[Wszyscy] Nie!

Czy Wasze podejście do kompozycji zmieniło się przez ten czas?

[Dave] Niespecjalnie. Wciąż odbywa się w podobny sposób: w większości przypadków Ash wymyśla motyw przewodni i przynosi wstępne pomysły na to, co powinna grać pozostała trójka, zostawiając nam wolne pole do działania. Tak to wyglądało zawsze i jesteśmy w tym zakresie konsekwentni.

J
ak dużo starego materiału można usłyszeć na Waszych koncertach?

[Wszyscy] Sporo, około 12-15 piosenek.

Przerobiliście je czy gracie w starych wersjach?

[Dave] W większości je przerobiliśmy. Połowa z nich przeszła fundamentalne zmiany, a jakieś 80 proc. zostało w mniejszym lub większym stopniu zmienione. Tylko kilka z nich gramy w oryginalnych, starych aranżacjach.

A jak się czujecie z tekstami tamtych piosenek? Większość z nich napisaliście mając około 20 lat, dziś pewnie macie rodziny, dzieci…

[Dave] Tylko ja mam dzieci.

Ale doświadczenia na pewno macie inne…

[Ash] Tak, ja zmieniłem sporo swoich tekstów. Nie wszystkie wprawdzie, ale znaczącą część. Dzięki temu bardziej się w nie teraz angażuję.

[Dave] Na pewno dziwnym uczuciem jest śpiewać piosenki, które napisałeś mając o połowę lat mniej niż masz teraz. Miałem około 21 lat pisząc je, dziś mam 41, ale w moim przypadku słowa nie są najważniejszą częścią naszej muzyki. Postrzegam się zdecydowanie bardziej jako gitarzystę niż twórcę tekstów, ale oczywiście nie mogę powiedzieć, że teksty nie są ważne. Po prostu wolę skupić się na grze na gitarze niż pisaniu tekstów, to nie jest moja mocna strona.

Na Waszych płytach z lat 90-tych, zwłaszcza na „Shapes”, wyczuwalne były wschodnie, azjatyckie inspiracje. Na nowej płycie słychać je mniej, ale czasem przebłyskują w grze gitar. Te inklinacje zawdzięczacie podróżom, czy może fascynacjom muzycznym?

[Dave] Wszystkiego po trochu. Zacząłem kupować orientalne instrumenty w połowie lat 90. Sporo też podróżowałem. Zawsze z Ashem słuchaliśmy sporo world music, muzyki różnych kultur, nie tylko azjatyckiej. Dla mnie był to też na pewno dodatkowy środek ekspresji, którym starałem się wyrazić to, czego brakowało mi w grze na gitarze. Nie było to wykoncypowane, po prostu czułem, że pasuje do naszej muzyki. Na nowym albumie rzeczywiście te wpływy są mniej widoczne, choć może wrócą na następnym?

Czyli macie już plany na kolejny album? Póki co poświęcicie czas bardziej na koncertowanie, czy już na komponowanie i nagrywanie?

[Dave] Na razie dobrze się czujemy w tym momencie, w którym jesteśmy. Poczuliśmy wiatr w żaglach, więc zapewne kolejnym krokiem będzie napisanie nowego albumu. Jesteśmy dopiero w początkowym etapie, ale oczywiście bardzo byśmy chcieli pójść za ciosem.

Czy planujecie również więcej koncertów w Europie? W tym roku można Was było zobaczyć tylko na kilku koncertach i wszystkie były daleko od Polski.

[Dave] Tak naprawdę nie możemy sobie pozwolić na to, by grać dużo więcej koncertów. Wszyscy mamy prace, ja mam dziecko. W lutym moja żona urodzi kolejne, więc wtedy zrobimy sobie na pewno chwilę przerwy.

Dziś macie „normalne” prace, a czy w latach 90. udawało się Wam żyć z muzyki?


[Wszyscy] Nie, nigdy!

W porównaniu do lat 90. zupełnie zmienił się też model marketingu muzyki. Wtedy muzycy czerpali większe korzyści ze sprzedaży winyli, płyt CD itd., a dziś, w erze digitalizacji muzyki, zdecydowanie mniej zarabia się na sprzedaży płyt, więcej np. na graniu koncertów. Jak postrzegacie tą zmianę w rzeczywistości muzycznej?

[Ash] Są plusy i minusy. Tak naprawdę zmiany w sprzedaży płyt nie wpływają na nas w dużym stopniu, bo sprzedaż nigdy nie była naszym głównym celem. Cieszymy się po prostu, gdy ludzie nas słuchają, czy to w wersji cyfrowej czy nie. Myślę jednak ze za 10-15 lat może dojść do momentu, kiedy muzycy, może oprócz największych gwiazd nie będą w ogóle zarabiać na swoich piosenkach. To będzie dla nich całkiem nowa rzeczywistość. Kiedy każdy dostaje muzykę za darmo, pojedyncze nagranie przestaje mieć wartość i to będzie miało ogromny wpływ na muzyków.

Czy jesteście na bieżąco z tym co dzieje się na współczesnej scenie niezależnej, słuchacie nowych zespołów?

[Dave] Steve prowadzi klub muzyczny od wielu lat, więc on wie najlepiej jakie świeże zespoły pojawiają się na horyzoncie. Choć słuchamy starszych rzeczy, to jesteśmy chyba całkiem na bieżąco z nowościami.

Jakie są Wasze ulubione nowe formacje?

[Ash] Połowa z nich gra tutaj na ATP!

[Dave] Z obecnych tutaj na pewno Om i Deerhoof, lubię też Deerhunter, ostatnie albumy Sic Alps.

[Ash] Mi bardzo podoba się Ganglians.

Z nowych bandów wymieniliście Sic Alps, Ganglians – te zespoły grają na kolejnej edycji Primavera Sound. W takim razie i Wy musicie tam przyjechać!

[Steve] Zdecydowanie mamy nadzieję się tam pojawić.

[Dave] Przyznam, że koncert na Primaverze to jeden z najprzyjemniejszych momentów od naszej reaktywacji.

Czy słuchając zespołów, które rozwinęły się w tej dekadzie, macie poczucie, że wywarliście na niektóre z nich wpływ?

[Dave] Nie myślę o tym specjalnie, ale głównie dlatego, że sam wiem jak to jest z inspirowaniem się – na każdego wpływa bardzo dużo różnych formacji i artystów. My słuchaliśmy bardzo dużo muzyki z lat 80., ale i nam współczesnych grup z lat 90. Będąc w zespole słuchasz tak dużo różnej muzyki, że wpływa ona na ciebie jak przez osmozę, trudno rozdzielić poszczególne wpływy. Nie sądzę, żeby jakiś zespół mówił sobie: „chcemy brzmieć jak Polvo”, a nawet jeśli tak, znaczyłoby to, że mają na niego wpływ wszystkie te grupy, których my słuchaliśmy. Tworzy się taki długi łańcuch.

[Ash] Jeśli jesteś malarzem, masz pomysł i wydaje ci się, że masz swój styl, nagle gdy namalujesz obraz okazuje się, że ktoś, kogo nawet nie znasz, zrobił już coś podobnego… Pewne rzeczy po prostu są częścią danej kultury w konkretnym okresie.

Skoro już jesteśmy przy sztukach wizualnych – bardzo podoba mi się Wasze nowe wideo. To jak powrót do czasów „120 minutes”!

[Wszyscy] Tak! [oklaski]

[Dave] Wszyscy mówią, że to jak powrót do przeszłości, do lat 90. O to nam chodziło!

To był Wasz pomysł?

[Ash]
Nie do końca. Spotkaliśmy reżysera, który chciał zrobić dla nas wideo i to była jego koncepcja.

Oglądając go po raz pierwszy czułem się jakbym znów miał 16 lat!

[Dave] O to właśnie chodziło.

[Ash] Też chciałbym się tak poczuć [śmiech]

A propos, jak odbieracie reakcje na Wasz nowy album?

[Ash] Opinie są naprawdę dobre. Włożyliśmy w ten album dużo pracy i mieliśmy z niego dużo satysfakcji. Okazuje się, że to się opłaciło. Ludzie chyba to wyczuwają.

[Dave] Wiesz, nie moglibyśmy nagrać teraz „Today’s Active Lifestyles”. Nie jesteśmy już tymi ludźmi, którzy nagrali tamten album. Wydaje mi się, że ludzie postrzegają nowy album w takiej perspektywie. Ale doceniam, jeśli ktoś woli tamte płyty. Sam też w przypadku większości zespołów, których słucham, pewne ich płyty lubię bardziej, a inne mniej. To w sumie normalna reakcja.

Jak byście zareagowali, gdyby ATP zaproponowało Wam zagranie w ich cyklu „Don’t Look Back” którąś z Waszych dawnych płyt w całości?

[Ash] Nie, nie sądzę, żebyśmy mogli to zrobić.

[Dave] Myślałem o tym, ale niee. Lubię grać różnorodne koncerty, nie chciałbym na jednym koncercie grać tylko jednego albumu.

[Brian] A trzeba grać swój własny album w całości?

[Steve] Dokładnie.

[Dave] [śmiech] Tak, to jest rozwiązanie. Moglibyśmy zagrać album jakiegoś innego zespołu.

Ok., przykładowo?

[Dave] Cóż, może trójkę Led Zeppelin? [śmiech]

[Steve] Dobry pomysł!

Tak, a No Quarter na bisa! Dziękuję Wam za rozmowę.

[Piotr Lewandowski]