13 & God to zdaniem redakcji PopUp'a jedno z największych objawień tego roku, choć zespół ten nie składa się z żadnych nowicjuszy, lecz muzyków uznanych, gdyż jest to wspólny projekt niemieckiego Notwist i amerykańskiego Themselves, wydającego dla Anticonu. Niesamowicie poruszająca muzyka 13 & God okazała się być jeszcze wspanialszą przy odbiorze na żywo, a koncert zespołu na festiwalu w Dour należał do jednych z jego największych wydarzeń. Tego samego wieczora spotkaliśmy się z wokalistami grupy Markusem Acherem, kluczową postacią Notwist i Lali Puny oraz Doseone'm, obecnie skupiającemu się na 13 & God, ale w przeszłości znanemu głównie dzięki Clouddead. Spędziliśmy z nimi niemal pół godziny, które staramy się przybliżyć wam niniejszym wywiadem. Mamy jednak świadomość, że nie oddaje on w pełni poetyckiej aury unoszącej się nad tym zespołem, co wynika z naszych ograniczonych umiejętności jako tłumaczy.
Jak doszło do założenia waszego wspólnego projektu? Co przyciągnęło do siebie muzyków Notwist i Themeselves? Podejście do muzyki, jej nastrój czy może estetyka?
[Markus] Chyba wszystko po trochu. Gdy po raz pierwszy usłyszałem Clouddead czy Themeselves, było to dla mnie coś nowego, czego nigdy wcześniej nie słyszałem. Nie ma w tym chyba nic dziwnego, że chciałem współpracować z ludźmi, którzy nagrywają muzykę dla mnie nowatorską, ale równocześnie mi znajomą i bliską.
[Doseone] Zawsze uderzało mnie, że Notwist robi muzykę, tak jak ją czuje, muzykę, która nie jest powielaniem, odtwarzaniem, ale jest tak precyzyjna jak powinna być i bardzo intuicyjna. Na ich płytach słychać, że nie są wymęczone godzinami pracy w studio, albo graniem dla festiwalowych tłumów. [śmiech] My, czy w ramach Themselves, czy Clouddead, postępujemy dokładnie tak samo, więc gdy poznaliśmy się z Markusem, było dość naturalne, że moglibyśmy zrobić coś razem. Niektórzy artyści mają problemy ze swoim ego, ciężko przychodzi im wyrażenie podziwu, ale w naszym przypadku od początku było między nami dużo szczerości na temat tego, co myślimy o sobie nawzajem. Więc łatwo było nam podjąć współpracę i uzgodnić wspólną wizję muzyki, którą chcemy grać.
Doseone, czy dla ciebie takie projekty jak 13 & God są możliwością sięgnięcia po muzykę inną niż hip-hop?
[Doseone] Jasne, to naturalne. Zresztą, hip-hop był zawsze tylko jednym z elementów mojej muzyki, czy raczej punktem wyjścia dla poszukiwań. I w miarę jak czuliśmy się, choćby w Clouddead czy Themselves, coraz bardziej swobodnie jako artyści i sięgaliśmy po inne stylistyki, odkrywaliśmy, że tak naprawdę chodziło o rozwój hip-hopu. To, co nas dotyka, co jest przed nami, co czujemy, co nas uspokaja, co z nas wypływa i co do nas wraca, wiesz, to musi znaleźć odzwierciedlenie w muzyce, nieważne jak nazwanej.
Czy od samego początku mieliście koncepcję, jak będzie wyglądał album 13 & God, zarówno w odniesieniu do muzyki, jak i do treści?
[Markus] Raczej nie, początkowo staraliśmy się nawzajem odnaleźć, po prostu próbując różnych pomysłów. Jednak mogę powiedzieć, że w pewien sposób nasza współpraca wyglądała jak sen, który staje się rzeczywistością - mieliśmy ideę, jaka mogłaby być nasza muzyka i powoli przybliżaliśmy się do tej wizji. Dla mnie ważne jest, że udało nam się tak dobrze ze sobą porozumieć, nagraliśmy utwory napisane i przez którąś ze stron współpracy i wspólnie.
[Doseone] Tak, udało nam się wypracować własne, nowe brzmienie, co jest bardzo miłe. Podążaliśmy za kierunkiem rozwoju poszczególnych kawałków, przysłuchiwaliśmy się sobie nawzajem i w rezultacie udało się nagrać zestaw piosenek składających się na spójny album.
Czy przygotowując płytę pracowaliście razem w studio grając wspólnie, czy ty Markus razem z Michą i Martinem komponowaliście w Niemczech, a ty Doseone z Jelem i Daxem w Stanach i kontaktowaliście się jedynie korespondencyjnie?
[Markus] Zaczęło się oczywiście od wysyłania płyt ze szkicami utworów i gdy każdy już trochę nagrał i zaczęło mieć to ręce i nogi, spotkaliśmy się w Monachium, by wszystko dokończyć. Nagraliśmy też wtedy kilka dodatkowych kawałków i zmiksowaliśmy całość. Naprawdę spodobało nam się wspólne granie i rozwinęliśmy nasz materiał, który początkowo był bardzo "studyjny". Teraz gramy pierwszą trasę i jest świetnie, odczuwamy tę muzykę nieco inaczej niż wcześniej.
[Doseone] Tak, to prawda. Bardzo ważne jest dla nas wspólne czuwanie nad tą muzyką od początku do końca - od komponowania, przez nagrywanie, przebywanie razem, podejmowanie decyzji, osiąganie wspólnej intuicji i teraz granie koncertów... Wiesz, to jest bardzo ważne, nie zrobiliśmy nic na siłę i wszystkie kolejne stopnie przeszliśmy razem - razem nauczyliśmy się komponować, grać te utwory, stworzyliśmy zespół i teraz gramy dla publiczności.
Czy zatem w ogóle nie graliście razem przed zarejestrowaniem albumu?
[Doseone] Żadnych koncertów nie było. Potrzebowaliśmy czasu, żeby do tego dojść. Nie jesteśmy przecież zespołem, który wchodzi do studio i na trzy cztery zaczyna łoić. Nic z tych rzeczy. Poza tym, w moich innych projektach pracuję w ten sam sposób. Wydaje mi się, że trzeba być realistą, a realistyczne rozwiązanie na początkowym etapie to nagrywanie samodzielnie i wysyłanie sobie nawzajem materiału. To pozwoliło nam w pewnym momencie spotkać się i uformować grupę w sposób bardzo naturalny.
Czy w końcowym efekcie możemy jednak wyróżnić partie noszące wyraźne piętno albo Notwist albo Themselves, czy ujednoliciliście utwory pod tym kątem?
[Doseone] Praktycznie w przypadku każdego numeru jest inaczej.
[Markus] Zgadzam się. Żadna z piosenek nie mogłaby istnieć bez wkładu obu stron współpracy, choć oczywiście pewne kawałki były już daleko zaawansowane zanim się spotkaliśmy. Jednak nie było szans na ich dokończenie bez udziału drugiej strony. Myślę, że tę płytę naprawdę nagrał zespół 13 & God.
[Doseone] Mamy też dość podobne podejście do komponowania, do używania sampli, używania hałasu we właściwym momencie. Z tego względu łatwo było nam ułożyć sobie pracę w studio.
Wasz album wiele zawdzięcza niesamowitym wokalom i tekstom, świetnie komponujących się emocjonalnie z muzyką. Czy teksty powstawały, gdy muzyka była już gotowa, czy wykorzystaliście jakieś starsze wiersze i pomysły?
[Doseone] Wszystkie teksty powstały, gdy graliśmy wspólną trasę, więc każdy tekst napisany przeze mnie odzwierciedla pewne doświadczenia, w których uczestniczyliśmy razem jako grupa sześciu osób. Później razem z Markusem opracowaliśmy je tak, by komponowały się z muzyką i z jego partiami. Teksty są bez wątpienia bardzo ważne na tej płycie. Są jej integralną częścią, ale mogą istnieć samodzielnie, wiesz co mam na myśli, jest w nich treść i myśl przewodnia, jak w wierszach.
Czy możliwe jest określenie, czy lepiej czujecie się w studio, czy na scenie?
[Markus] Nie można dokonać takiego wyboru, że coś jest fajniejsze. Studio i koncerty to odmienny rodzaj komunikacji. Granie na żywo przynosi nowe pomysły, nową energię, sprawia, że wszystko nabiera intensywności. W studio myślisz o muzyce bardziej analitycznie, eksperymentujesz z różnymi warstwami brzmienia, z dźwiękami. Oba rodzaje doświadczeń są bardzo ważne.
Czy po zagraniu pierwszych koncertów możecie już określić, kto składa się na waszą publiczność? Czy przyciągacie w znacznej mierze fanów swoich wcześniejszych projektów?
[Markus] Rzeczywiście, czasami widać, że większość słuchaczy lepiej kojarzy Notwist, czasami przeważają fani Anticonu, ale w ostatecznym rachunku to raczej nie ma znaczenia. Większość koncertów na trasie zagraliśmy w niedużych klubach, a słuchacze byli ludźmi o umysłach otwartych na nowości, na to co robimy obecnie. Szczególnie dzisiejszy koncert był wspaniały, świetne było brzmienie a ludzie reagowali gorąco na naszą muzykę. To jest bardzo inspirujące, gdy słuchacze chłoną twoją muzykę, część z nich już ją zna, kojarzy słowa, melodie, niektórzy nawet tańczą.
Czy pozostawiacie sobie jakieś miejsce na improwizację w czasie koncertów?
[Doseone] Praktycznie w każdym utworze można znaleźć momenty, gdy możemy pozwolić sobie na więcej swobody, ale trzymamy się harmonii, rytmu i melodii. Poza tym gramy trzy utwory, które do tej pory nie zostały zarejestrowane. Tak więc, jest tu wszystkiego po trochu. Każdy z nas zagrał w ciągu ostatnich lat sporo koncertów i ostatnią rzeczą, jaką chcielibyśmy robić na scenie jest granie tylko dla siebie, tracenie wątków i przynudzanie. Sam pewnie wiesz, że gdy idziesz na koncert pragniesz usłyszeć coś innego niż na płycie, ale jednak w pewnych granicach. Chcemy uniknąć zarówno sztywnego trzymania się schematu, jak i gubienia się w zbędnych improwizacjach.
Wspomnieliście, że teksty są bardzo ważne w 13 & God. Macie poza tym bogate doświadczenie koncertowe. Czy fakt, iż w niektórych przypadkach publiczność nie rozumie wszystkich tekstów ze względu na barierę językową i przyjemność czerpie bardziej z melodyki języka niż ze zrozumienia treści, zmienia wasze postrzeganie danego koncertu, czy gra się wtedy inaczej?
[Doseone] Czasami język jest rzeczywiście ścianą nie do przebicia. Dla mnie teksty i język, którego używam są bardzo ważne. Jasne, że chciałbym równocześnie zadowolić siebie i cały świat, ale czasami jest to niemożliwe, a trzeba mieć jakieś priorytety. Słyszałem jakiś czas temu płytę, która generalnie nie była po angielsku i jedną z niewielu fraz w tym języku było: nie rozumiesz mojego języka, to się go naucz suko. Wiesz, to już jest przesada, ale nawet nie rozumiejąc słów mogłem pojąć, że w tekstach jest dużo złości. W każdym razie, dużo wysiłku i czasu wkładamy w pisanie tekstów i grając na żywo także wykonujemy je z pasją, niezależnie od tego, że możemy podejrzewać, że nie wszyscy je zrozumieją. Dla części słuchaczy po prostu znika wtedy jeden z poziomów percepcji.
[Markus] Ja sam staram się odbierać teksty w bardzo "muzyczny" sposób, co sprawia, że mogę ich słuchać nawet nie wszystko rozumiejąc i dopowiadając sobie część samemu. Poza tym, jestem Niemcem, więc siłą rzeczy angielskie teksty odbieram inaczej niż osoby, dla których angielski jest językiem ojczystym. Czasami nie wszystko jestem przecież w stanie wyłapać i w pewnym sensie rozumiem te teksty, mówię teraz o 13 & God, na nieco innym poziomie. Ponieważ moim językiem jest niemiecki, więc angielski odbieram w sposób znacznie bardziej emocjonalny, nie chodzi właściwie o samą informację, ale o uczucia zawarte w tekstach, każde słowo jest elementem utworu, co jest dla mnie bardzo ważne. Wasza płyta jest dla mnie jednym z najbardziej emocjonalnie intensywnych albumów, jakie słyszałem. W czasie koncertów używacie wizualizacji, obrazów, które wzmagają ten efekt, sprawiają, że muzyka staje się jeszcze bardziej wzruszająca. Czy możecie powiedzieć o nich parę słów?
[Doseone] Używamy pokazu slajdów mojego autorstwa. Jego pierwotna wersja wiązała się z innym projektem, stworzyłem je po przeczytaniu tekstów, które miały się na nim znaleźć. Potem, część z nich przerobiłem, tak by naszej muzyce towarzyszyły obrazy, wizje, które ją według mnie uzupełniają. Część tych starszych pomysłów wykorzystałem w pierwotnej postaci, przeplatane są one także pojedynczymi słowami, wersami, niektóre z nich są tak naprawdę tytułami wierszy, które składają się na teksty na płycie, przy czym nie są to tytuły utworów, lecz pewne do nich dopowiedzenia. Obrazy te wzmacniają treść, pozwalają lepiej wyrazić znaczenie tekstów. Dodatkowo efekt podkreślają światła, chcemy w czasie koncertu wytworzyć nastrój dzieciństwa. Chcę by te obrazy, cała oprawa graficzna były jednolite i spójne z muzyką.
Z czego wynika to, że poszczególne wasze projekty ukazują się w różnych wytwórniach? Jakie są wasze z relacje z wydawcami?
[Markus] Nie jestem w stanie zrealizować się muzycznie tylko w jednym zespole. Dopadają mnie różne pomysły i gdy słucham muzyki, która naprawdę mi się podoba, z którą czuję związek i nawet jestem nią zafascynowany, czerpię z niej inspirację do zrobienia czegoś zbliżonego. Chcę próbować przeróżnych rzeczy, ale nie chciałbym tego robić w jednym zespole. Bardzo lubię pracować z innymi muzykami, jak choćby z Themselves. Odkrywanie nowych pomysłów po prostu tylko dzięki słuchaniu innych zespołów, których to pomysłów nie można zrealizować samemu jest wspaniałe. Umożliwia to stworzenie muzyki, którą słyszę w głowie, ale powstaje ona właściwie dzięki ludziom, z którymi współpracuję, których jestem fanem i szanuję wszystko, co robią. Trzymając się jednego zespołu jest to niemożliwe, ciągle ci sami ludzie, ciągle, ciągle i tak w kółko.
[Doseone] Muzyką zajmujemy się przede wszystkim w gronie przyjaciół, więc wytwórnie nie są dla nas ciałem obcym. Dlatego zazwyczaj gdy coś nagram, po prostu ten materiał trafia do wytwórni i zostaje wydany. W tym wypadku płyta ukazała się i w Anticon i w Alien Transistor, ale nie wynika to z układów zawartych między menedżerami, tylko z tego, że podziwiamy się nawzajem jako muzycy i artyści, więc płyta ukazała się w "naszej" wytwórni, i także tej wydającej Notwist. Wydawanie płyt własnym sumptem jest dla nas czymś oczywistym, niektórzy z nas zaczynali jako punkowcy, inni jako hip-hopowcy, w każdym razie, taka jest nasza etyka pracy i tworzenia muzyki.
Jaki jest wasz stosunek do ściągania muzyki z internetu?
[Doseone] Hmm, cóż, powiedziałbym, że żyjemy w czasach wszechobecnej apatii, gdy wiele osób zupełnie nie dba o kupowanie muzyki na płytach. Jednak z drugiej strony, przecież tyle osób jest dobrą muzyką zainteresowanych, gdy im na czymś zależy, idą to zdobyć. Wiesz, nie mi jest osądzać cały świat, w mojej opinii efektem ubocznym możliwości ściągania muzyki z internetu jest, że część osób przestaje odczuwać do niej pasję, ale w pewnych przypadkach ściąganiem mp3 jest zrozumiałe.
Czasami po prostu nie ma innej opcji niż mp3, szczególnie w takich krajach jak Polska, gdzie sporo interesujących płyt nie jest dostępnych w sklepach a na zamówienie ich przez internet nie wszystkich stać. Sam tak zrobiłem, ściągnąłem wasz album a mogłem go kupić dopiero tutaj w Belgii.
[Doseone] Dokładnie to mam na myśli, nie chcę wydawać ogólnych sądów, po prostu w takich żyjemy czasach i trzeba się z tym pogodzić. Warto jednak pamiętać o skutkach ubocznych.
Jasne, dzięki za rozmowę.
[Piotr Lewandowski, Guillaume Florin]