polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Amon Tobin wywiad

Amon Tobin
wywiad

Amon Tobin pojawił się już na ramach Popupa przy okazji premiery koncertowego albumu "Solid Steel Presents...", który fundamentalnie różni się od innych pozycji z cyklu. W marcu pojawi się kolejna dziwna pozycja, czyli ścieżka dźwiękowa do gry komputerowej "Splinter Cell: The Chaos Theory". Z tej okazji udało mi się porozmawiać z Amonem, a już po chwili wyszło na jaw, że pracuje on nad swoim kolejnym albumem, który, miejmy nadzieję, będzie godnym następcom cudownych albumów z przeszłości. Zapraszamy więc do lektury wywiadu z muzykiem, który będąc jednym z protoplastów samplingu i cut&paste, dotarł w całkiem intrygujące obszary.

Twoje ostatnie płyty są dość niezwykłe: kilka miesięcy temu ukazała się koncertówka w serii Solid Steel, niedługo pojawi się "Chaos Theory: The Splinter Cell" będąca ścieżką dźwiękową do gry komputerowej. Czy możesz przybliżyć nam nieco tę płytę? Czym różni się ona od swoich poprzedniczek, szczególnie jeżeli chodzi o twoje podejście do procesu tworzenia i komponowania?

Jak zauważyłeś, nadchodzący album jest soundtrackiem. Dlatego traktuję go raczej jako projekt poboczny, w ramach którego chcę spróbować czegoś nowego, odmiennego. Nie jest to jednak moja nowa "prawdziwa" płyta, bowiem nad tą aktualnie pracuję i mam nadzieję skończyć ją w tym roku. Chciałbym, by wydano ją w tym roku, ewentualnie na początku roku dwa tysiące szóstego.

Nazwałeś ścieżkę do "Chaos Theory" projektem pobocznym. Wyobrażam sobie co znaczy to w odniesieniu do instrumentalistów, grających na co dzień w zespołach i odskakujących w inne układy, inną stylistykę. Czy taką analogię można zastosować do ciebie, didżeja i muzyka nagrywającego swoje płyty zawsze w pojedynkę?

Najważniejsze jest, że ta ścieżka nie jest kontynuacją moich dokonań i nie należy jej w ten sposób postrzegać. Nie znaczy to, że nagrywanie tej muzyki było dla mniej ważne niż wcześniejsze przedsięwzięcia. Każda płyta jest okazją do spróbowania nowych koncepcji, podążania nowymi kierunkami, każda przynosi nowe pomysły. Co ważne, "The Splinter Cell" przydarzyło się tak jakby równolegle i raczej niezależnie od powstawania mojej nowej płyty. Jeżeli obecnie miała by się ona ukazać, brzmiałaby kompletnie inaczej niż soundtrack. Tego jestem zupełnie pewien, przecież właśnie nad nią pracuję. Jeżeli słyszałeś już "The Splinter Cell", pewnie zauważyłeś podobieństwa brzmieniowe do moich starych nagrań. Taki miałem układ z twórcami gry, czyli z moimi zleceniodawcami, którzy znając moją muzykę uznali, że komponuje ona się z grą. Byłoby więc z mojej strony nieczystym zagraniem podjęcie się przygotowania soundtrack'u, a następnie odjechanie w kompletnie inną stronę. Nie zamierzałem więc eksperymentować z brzmieniem i stylem. Nowością był dla mnie przede wszystkim sposób pracy nad muzyką i komponowania, a nie jej brzmienie.

Na czym więc polegało to odmienne nastawienie, czy naprawdę inspirowałeś się grą komputerową?

Ważne było sam aspekt tworzenia ścieżki dźwiękowej, a nie fakt, że jest ona przeznaczona akurat do gry. Inspirowało mnie właśnie pisanie muzyki mającej w zamyśle być uzupełnieniem obrazu, naprawdę mnie to pociąga. Fascynują mnie soundtracki, gromadzę przede wszystkim tego typu płyty. Od dawna korciło mnie skomponowanie ścieżki dźwiękowej, a że akurat udało się w przypadku gry komputerowej, daje to dodatkowy efekt. Gra jest interaktywna, więc muzyka zmienia się w zależności od poczynań gracza. Sam też grałem w gry wideo od dziecięcych lat, więc fajnie było przygotować soundtrack to czegoś, co zawsze lubiłem.

A czy zafascynowało cię to, odmienne przecież, pisanie na tyle, że możemy w przyszłości spodziewać się na przykład soundtracku filmowego twojego autorstwa?

W tym momencie po prostu nie wiem. Tego typu projekty wiążą się z wieloma zobowiązaniami, czasem nawet z ograniczeniami, ponieważ twórcy filmu mają zazwyczaj swoje wyobrażenia na temat muzyki, stawiają wymagania odnośnie brzmienia, które według mnie mogą być tragiczne. W takiej sytuacji kompozytor jest bardziej zarządzającym projektem, ponieważ kto inny narzuca konwencję oraz posiada wizję, która ma być zrealizowana i do której należy się dostosować. To chyba nie jest kierunek, którym chcę podążać, w żadnym wypadku. Więc jeżeli kiedyś zabiorę się za oprawę muzyczną filmu, to w sytuacji, gdy ktoś ceniący moją muzykę poprosi o skomponowanie do jego filmu czegoś mojego, własnego. Musiałbym mieć swobodę i możliwość eksperymentowania. Natomiast na pewno nie zaangażowałbym się w projekt, gdzie by mi wskazywano, gdzie zabrzmieć ma gitara, gdzie ma się pojawić wokal i tak dalej.

Wspomniałeś, że jesteś w trakcie pracy nad "prawdziwą" nową płytą. Przystępując do pracy posiadasz klarowną wizję, co chcesz osiągnąć, czy krystalizuje się ona stopniowo w miarę pracy? Czy powstały już jakieś utwory, na podstawie których możesz opisać jakoś swoją nową muzykę?

Do tej pory nagrałem cztery, pięć numerów, więc zdecydowanie czeka mnie jeszcze dużo pracy. Staram się obecnie inaczej traktować muzykę niż w przypadku ostatnich płyt. Rozłożyłem na czynniki proste różne aspekty muzyki i próbuję tak jakby na nowo, sięgając do samego źródła, zdobyć wiedzę na temat różnych rodzajów rytmów, których tak naprawdę jeszcze nie spróbowałem. Więc obecnie w pewien sposób uczę się, jak używać naprawdę podstawowych rytmów, przeróżnych stylów, by w momencie gdy uznam, że opanowałem je wystarczająco, móc zacząć je transformować. Ostatecznie chcę by, one uległy mutacji i stały się czymś kompletnie innym. Oczywiście wymaga to sporo pracy i czasu, lecz w ogóle się tym nie martwię. Chcę zrobić to porządnie i czerpać po drodze wiele przyjemności.

Czy pracujesz na samplach, czy może tworzysz własne dźwięki?

Pracuję na samplach, ale wydaje mi się, że można teraz osiągnąć za pomocą sampli o wiele więcej niż kilka lat temu, kiedy zaczynałem. Przede wszystkim jest to sprawa technologii i jej niesamowitego rozwoju. Wspomnijmy chociażby oprogramowanie umożliwiające zmiany wysokości i przesunięcia w czasie dźwięku, których dokonujesz w czasie rzeczywistym, a także programy umożliwiające eksperymentowanie z nagranym dźwiękiem na skalę wcześniej niemożliwą. Także dlatego praca nad nową płytą jest tak ekscytująca.

Czy uczysz się w związku z tym nowych metod, których wcześniej nie używałeś? Czy używasz więcej środków komputerowych?

Może nie więcej, ale raczej innych. Zastępuję tradycyjny sampler programem komputerowym, który jest de facto samplerem. Staram się sięgać po przeróżne oprogramowanie, na przykład po produkty Naked Instruments, nie wiem, czy znasz te programy. W każdym razie, pojawia się oprogramowanie, które nie jest po prostu softwarową wersją samplera, ale umożliwiają znacznie więcej. I właśnie tym się bawię.

A jakie są twoje inspiracje do komponowania muzyki? Czy jest to muzyka, czy może także coś innego? Czy może się zdarzyć, że sam instrument popycha w jakimś kierunku?

Przede wszystkim inspiruje mnie muzyka, ona zawsze była dla mnie najważniejszym bodźcem do działania. Za każdym razem słuchając czegoś sprawiającego mi radość, zastanawiam się, czy potrafiłbym uchwycić i zawrzeć w swojej muzyce podobne wrażenie, zbliżoną treść. Wydaje mi się, że interesuje mnie także sama mechanika muzyki, to w jaki sposób autor uzyskał dany swing, rytm, jak poukładał bębny, w jaki sposób użył konkretnych częstotliwości, i zrobił to tak, że czujesz je aż w żołądku. Doświadczenia tego typu sprawiają, że mam ochotę nauczyć się czegoś nowego na ten temat, stawać się lepszym w tym co robię.

Więc należysz do ludzi, którzy słuchają muzyki bardziej umysłem niż sercem? Mam wrażenie, że bardzo ją analizujesz i skupiasz się na elementach składowych. Czy zwracają one twoją uwagę bardziej niż ogólne wrażenie całości? Czy można twoją percepcję powiązać z metodą tworzenia własnego materiału?

Wydaje mi się, że właściwie do tego samego się to sprowadza, są to dwie strony medalu - umysł i serce. Pasja powodująca, że czerpię przyjemność z zauważania detali, nie pozbawia mnie przecież emocjonalnych doznań towarzyszących słuchaniu muzyki. Wręcz przeciwnie, dodaje ona kolejny poziom, na którym można się muzyką cieszyć, wynikający z rozpoznania struktury. Co do samego tworzenia, wiele zmienia rozwój technologii. Umożliwia ona kreatywność ludziom, którzy zawsze myśleli, że nie będą w stanie komponować własnej muzyki, że jest to poza ich zasięgiem, skoro nie potrafią grać na żadnym instrumencie. Nie wydaje mi się, żeby była to prawda. Sama umiejętność grania na instrumencie może być jedynie rzemiosłem, polegającym na doskonaleniu warsztatu, płynności w grze na fortepianie, szybkości i elegancji na gitarze. W rzeczywistości, skomponowanie utworu polega na czymś zupełnie innym i wymaga odmiennych umiejętności. Jest wielu doskonałych technicznie muzyków, którzy imponująco grają, ale w życiu nie napiszą dobrej piosenki. A z drugiej strony, są osoby obdarzone wyobraźnią i pełne pomysłów, stojące jednak w obliczu ograniczenia, jakim jest brak umiejętności. To tak jakby były one upośledzone w tej kwestii. Właściwie większość z nas odczuwa taki handicap, ponieważ talentem do grania na instrumentach obdarzeni są tylko niektórzy. Jestem zdania, że każdy człowiek ma potencjał do kreatywności, dlatego oprogramowanie naprawdę umożliwia ludziom ekspresję ich muzycznych i twórczych ambicji.

Pozostaje zapytać, czy ty sam grasz na jakimś instrumencie, czy uczyłeś się tego kiedyś?

Tak, radzę sobie z gitarą, nieco z saksofonem i z fortepianem. Ale nie pociąga mnie to tak naprawdę. Zdecydowanie ciekawsze jest manipulowanie dźwiękiem, bawienie się nim. Nie posiadam żadnego wykształcenia muzycznego, choć z pewnością pomaga ono w pisaniu i nagrywaniu muzyki. W momencie gdy wykraczasz ponad granie odtwórcze i wymyślasz coś własnego, wykształcenie umożliwia klarowne określenie, czym się chcesz zajmować i jakie są twoje ograniczenia.

Skoro mowa o rozpoczynaniu doświadczeń z muzyką, czy sampling i funkcjonowanie tej sceny bardzo się zmieniły od czasów, gdy ty zaczynałeś i wydawałeś swoje pierwsze płyty?

Na pewno wiele się zmieniło. Jednak pewne triki i podejście do muzyki funkcjonują gdzieś tak od końca lat czterdziestych, były rozwijane i w ostatnich latach zyskują na popularności. Wszyscy widzimy, jakie zamieszanie temu towarzyszy, wielu artystów stało się sławnym dzięki piosenkom polepionym z sampli, chociażby Fatboy Slim. Zamiast pasji widzieliśmy modę. Może też dlatego słuchacze ponownie zainteresowali się zespołami, muzyką rockową i odwrócili się od elektroniki. Dla osób naprawdę muzyką zainteresowanych najważniejsze jest, lub przynajmniej powinno być, rozwijanie tego, co robią, bez oglądania się na przemijające mody i gusta.

Wracając do twojego nowego, jeszcze nie ukończonego albumu, czy będzie on tak mroczny i spójny jak "Out From Out Where", który jest według mnie jedną, obejmującą całością, szczególnie, gdy porównamy go z twoimi wczesnymi płytami. Także "Solid Steel" było raczej homogeniczne. Czy podążasz tym kierunkiem?

Rzeczywiście, moje ostatnie płyty robią takie wrażenie. Jednak według mnie, nagrywając nowy album chcę przede wszystkim powrócić do podstawowego poziomu, by z niego wyjść dalej, niż do tej pory. Polega to na zajrzeniu naprawdę głęboko pod powierzchnię, by odkryć jak powstają dźwięki, a później dopiero zacząć je rozpieprzać w drobny mak. Do tej pory zazwyczaj robiłem to drugie, biorąc brzmienia i odgłosy takimi jakie są, tym razem chcę je poznać, nim zacznę się na nich wyżywać. Tak jakbym ponownie poszedł do szkoły, do szkoły rytmów. W każdym razie, sądzę, że nowy album będzie brzmiał znacznie inaczej niż "Out From Out Where".

Czy mam przez to rozumieć, że dążysz w kierunku uproszczenia muzyki?

Och nie, powinieneś przez to rozumieć, że chcę zyskać lepsze zrozumienie podstaw, by później od nich wyjść do rzeczy bardziej złożonych. Chciałbym, żeby efekt końcowy był może i złożony, ale nie chaotyczny, dezorientujący. Staram się nie tylko kreować przestrzenie, ale też zapewnić ich zwartość. Na pewno będą one oparte na rytmie, możesz się też spodziewać sporo mocnych linii basu, ale chcę, by wiele działo się pomiędzy wierszami. Najważniejsza jest jakość, a nie liczba sampli. Ludzie niepotrzebnie skupiają się na mnogości cięć podczas jednego utworu. Fakt, że u mnie bywało ich sporo, ale nigdy nie było to celem samym w sobie przysłaniającym kontrolę nad całością. Używając czterdziestu sampli możesz uzyskać gorszy efekt niż za pomocą ośmiu, jeśli wymkną ci się one spod kontroli. A to jest moim priorytetem - ostateczny rezultat.

Więc wyczekujemy niecierpliwie. A czy w ubiegłym roku ukazały się jakieś płyty, które cię zachwyciły?

O tak, według mnie był to dobry rok, wyszło sporo świetnych płyt. Podoba mi się nowy album Chrisa Clarka, wydany przez Warp, fantastyczna jest "Florida" Diplo, utwór "Summer's Gonna Hurt You" to dla mnie totalna rewelacja. Ciężko mi teraz wymieniać, ale było tego sporo, chociażby album Sixtoo, a także kilka płyt bardziej popularnych, na przykład loyd Banks, Missy Elliott.

Do tej pory tylko raz zagrałeś w Polsce, było to półtora roku temu w Katowicach. Czy możemy spodziewać się twojej wizyty?

Pamiętam tę imprezę, była rewelacyjna, klub mały i pełen ludzi. Pamiętam, że sufit zaczął się rozpadać. Obecnie jednak nie mam zaplanowanej trasy. Chciałbym, żeby krótka trasa odbyła się w marcu lub kwietniu, ale żadnych konkretów na razie nie znam. Nie mogę więc obiecać, że przyjadę do Polski, mimo, że definitywnie chciałbym do was wrócić.

Dzięki za rozmowę.

[Piotr Lewandowski]