Trzeba dopisać w tytule zwrot Special Edition, aby uzasadnić czwartą już edycję debiutanckiego, instrumentalnego albumu Noona. Całe zamieszanie jest jednak usprawiedliwione, ponieważ poprzednie edycje ukazywały się albo za granicą, albo dość już dawno i niewielkim nakładzie. Grunt, że nie ma ich w zasięgu. Sytuację tę zmieniła ekipa Asfaltu, dorzucając cztery dodatkowe numery, nieco zmieniając pierwotną strukturę płyty i w ten sposób ponownie dostępne stają się owiane aurą kultowych pierwsze nagrania wziętego warszawskiego producenta. Nie będę ukrywał, że bardziej pasują mi jego ostatnie dokonania, które są znacznie bardziej dojrzałe. Jednak "Bleak Output" także ma swój urok, nieco jednak siermiężny. Słychać duży talent i wyczucie dusznego klimatu klejonego z sampli, które sprawiają, że użycie bardzo skromnego ich zestawu, z dominującą rolą basu, gitary akustycznej i instrumentów klawiszowych, prowadzi do sugestywnych, melancholijnych i przestrzennych konstrukcji. Pierwszym skojarzeniem jest DJ Shadow i oczywiście nie jest to ten poziom. Takie porównanie nie ma jednak sensu. Lepiej skupić się na pozytywach, czyli mroczno ambientowym klimacie a la Brian Eno, najbardziej przekonującym, gdy muzyka płynie bez rytmu, konsekwentnie wwiercając się w umysł słuchacza.
"Bleak Output" uderza minimalizmem, pozostawiając wiele niewypełnionego miejsca w głośnikach. Nie jest to wada, szkoda tylko, że warstwa rytmiczna odstaje od umiejętnie klejonych sampli i konstruowanych sennych wizji. Gdy w miejsce plastikowo-komputerowego rytmu dostajemy żywszą rytmikę, całość od razu na tym zyskuje - vide Spleen. Cóż poradzić, autor miał w momencie nagrania płyty lat dwadzieścia jeden, warunki były warszawskie. Płyta pokazuje jednak, jak powstały zalążki twórczości Noona, co dobrze uwypuklają także bonusy w postaci Vision i Near Escape, brzmiące już bardziej "nowocześnie". Warto po ten album jednak sięgnąć, jest to przecież coś unikatowego w dziejach naszej muzyki.
[Piotr Lewandowski]