Jeżeli zajrzycie do numeru piątego, gdzie znajduje się relacja z festiwalu w Dour, odnajdziecie relację z koncertu szwajcarskiej grupy Velma, który był jednym z najoryginalniejszych i najbardziej przejmujących wydarzeń festiwalu. Koncert ten wymykał się wszelkim klasyfikacjom i był swoistym misterium. Do dziś w mojej głowie tkwią wspomnienia, które niedługo będą mógł sobie odświeżyć, ponieważ Velma zawita do Polski. Nie będą to jednak koncerty w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Otóż Velma zaprezentuje performance Rondo podczas Intermedialnego Forum Teatru Baz@rt w krakowskim Teatrze Starym. I to nawet dwukrotnie, oba spektakle odbędą się 29-ego października. Dzień wcześniej wystąpią także w Poznaniu (Słodownia Studio +3). Czujemy się wręcz zaszczyceni patronowaniem temu wydarzeniu i oczywiście zapraszamy na oba spektakle.
Rondo jest połączeniem koncertu, tańca, popkulturowego widowiska i sztuki teatralnej, w której tyle samo kpiny, sarkazmu co i głębokiej obserwacji tego, jacy jesteśmy my sami. Ten bezczelnie śmieszny i wielce inteligentny performance bezwzględnie rozkłada na czynniki pierwsze banał naszych codziennych zachowań i myśli, zachowując jednak sympatię dla jednostki ludzkiej, tak przecież wyobcowanej w dzisiejszym świecie (po więcej informacji zapraszamy do działu zapowiedzi). Wydaje się jednak, że dopóki nie zobaczymy Ronda na własne oczy, nie będziemy w stanie przekazać wam tej idei, metamorfozy pulsującej życiem pod potokiem zwykłych gestów i muzyki. Velmę cechuje bowiem niezwykły talent do dyskretnego zamaskowania doniosłości.
Velma to kwartet o bardzo szerokich horyzontach. Grają tradycyjne koncerty, performance'e, nagrywają płyty, przygotowują muzykę teatralną. Ich koncert w belgijskim Dour był dla mnie niezwykłym doznaniem. Przyznaję, byłem w szoku. Cały ten performance był niesamowicie wciągający, wręcz psychodeliczny. Przy czym odegrany został całkowicie naturalnie, z pełnym zaangażowaniem. Dlatego "odegrany" nie jest odpowiednim słowem, adekwatne byłoby powiedzieć: "przeżyty", ponieważ członkowie Velmy byli w prawdziwym transie. Ich ostatnia płyta jest sztuką pisaną dużą literą, dziełem niezwykle spójnym, przemyślanym i wyrafinowanym przy użyciu oszczędnych środków. Więcej możecie przeczytać w dziale recenzji.
Po znakomitym koncercie w belgijskim Dour udało mi się namówić wokalistę Christopha Jacquet i gitarzystę Christiana Garcia, żeby opowiedzieli o powstawaniu swojej muzyki i wizualnej stronie występów.
Podczas waszego występu byłem pod wielkim wrażeniem waszego zachowania i wyglądu, dzięki którym mieliśmy do czynienia raczej z performance niż z tradycyjnym koncertem. Nasunęły mi się pewne interpretacje i przypuszczenia na temat treści tego performance'u, myślę, że nie tylko ja poczułem samotność jednostki ludzkiej. Czy chcecie poprzez swoją muzykę nauczyć czegoś słuchaczy?
Naszym zamiarem nie jest zwracanie ludzkiej uwagi na pewne konkretne zagadnienia, forma, jaką przyjmują nasze koncerty nie powinna więc być interpretowana jako środek do nauczania ludzi. Jeżeli odniosłeś wrażenie, że nasza muzyka traktuje na przykład o samotności, to jest to twoja uprawniona impresja, jednak nie chcemy narzucać odbiorcom jednej interpretacji. W tej kwestii jesteśmy bardzo otwarci.
Równocześnie jednak cały koncert sprawia wrażenie doskonale i skrupulatnie przygotowanego, dlatego pomyślałem, że ta perfekcyjna oprawa jest przez was opracowana w celu uwypuklenia pewnych zagadnień, przekazania waszych treści.
To prawda, że występ jest zapięty na ostatni guzik, staramy się, żeby wrażenie wzrokowe były spójne z muzyką, jednak bardziej chodzi tutaj o formę, niż o konkretne jej znaczenie. Nie stawiamy mocnych akcentów i jednoznacznych sugestii, dlatego odbiorcy są całkiem wolni w kwestii swoich skojarzeń. Mogą odnieść nasz koncert do wielu nurtujących ich spraw. Przede wszystkim gramy muzykę, jednak oczywiście można odnaleźć elementy innych rodzajów artystycznej aktywności.
Czy angażujecie się także w inną działalność artystyczną niż muzyka? Jeżeli tak, to jak układają się proporcje pomiędzy tradycyjnym koncertowaniem a tymi innymi aktywnościami?
Czasami gramy koncerty takie jak ten dzisiejszy, czyli w czteroosobowym składzie, czasami dajemy większe performance. Są one połączeniem teatru, tańca i muzyki. Zazwyczaj grywamy je w teatrach, co wpływa także na oczekiwania widzów. Mimo, że oba rodzaje naszych występów są zasadniczo koncertami, to jednak różnią się one. Grając w teatrach możemy wykorzystać światła, scenografię, możemy grać nawet bardzo cicho i spokojnie. W teatrze panują inne warunki i ludzie są bardziej skupieni, niż ma to miejsce na festiwalach i w klubach. Możemy także zaangażować w występ większą liczbę osób, na przykład tancerzy. Oprócz tego współpracujemy oczywiście z oświetleniowcami, więc cały zespół ludzi jadących z nami w trasę jest większy niż w wypadku koncertu. Właśnie taki performance zaprezentujemy w Polsce na przełomie października i listopada. Wystąpimy w Krakowie i Poznaniu. Jednak tego typu performance grywamy rzadziej niż zwykłe koncerty.
Wiem, że mieszkacie w Szwajcarii. Czy współpracujecie z artystami z waszego otoczenia, czy też kontakty sięgają gdzieś dalej?
Ponieważ mieszkamy w Lozannie i mamy tam wielu znajomych artystów, więc głównie współpracujemy z ludźmi z Lozanny. Jednak zdarza nam się występować także z innymi artystami, przygotowaliśmy na przykład wspólny performance z grupą artystyczną z Londynu.
Czy projekcje wyświetlane podczas waszych koncertów, nawet tych tradycyjnych, są waszego autorstwa, czy też przygotowuje je ktoś spoza zespołu?
Zarówno filmy, jak i rozmieszczenie ekranów na scenie są zasługą jednego z członków zespołu, Oliviera. W czasie występu stoi on na podwyższeniu w tyle sceny i trzyma pieczę nad właściwą projekcją obrazów. Są one przygotowane wcześniej, podobnie jak wygląd sceny. Olivier nie składa więc tych filmów w trakcie koncertu, lecz przygotowuje je wcześniej. Używamy ich podczas koncertów przez pewien czas, potem powstają jakieś nowe, kiedy stare już nam się znudzą.
Ponieważ wasze płyty są niedostępne w Polsce, czy możecie powiedzieć kilka zdań na temat waszej kariery i nagranych do tej pory albumów? Czy muzyka na nich zawarta różni się od tej granej na żywo?
Płyty studyjne są całkowicie inne, niż to, co gramy na żywo. Brzmienie i nastrój różnią się zasadniczo. Przykładowo, nasz ostatni album - "Ludwig" - nagrany w ubiegłym roku, jest płytą bardzo spokojną, wyciszoną i pełną elektroniki. Nie znajdziesz na nim tych rockowych, noise'owych zagrań, które widziałeś dzisiaj. Bliżej tej muzyce jest do Briana Eno. Natomiast koncerty gramy ostrzej, ciężej, nie zdarza nam się grywać na żywo tak spokojnie, jak zrobiliśmy to w studio. Tak się przedstawia sprawa z ostatnią płytą. Mamy na koncie już sporo nagrań. W ciągu siedmiu lat istnienia zespołu wydaliśmy trzy albumy, oprócz tego zrealizowaliśmy wiele innych projektów. Napisaliśmy muzykę do trzech przedstawień, swoistych performance. Oprócz tego nagraliśmy kilka płyt dla różnych małych wytwórni w całej Europie, na przykład we Francji i w Hiszpanii. Zdarzyło się nam także przygotować muzykę do filmu Bustera Keatona.
Oprócz kilku płyt nagranych pod szyldem Velma, macie na koncie także split z amerykańską grupą Dalek. Muzyka tych awangardowych hip-hopowców różni się dość mocno od waszej. Czy mógłbyś opowiedzieć jak doszło do współpracy i jak powstał wspólny singiel?
Zasadniczą ideą było umieszczenie na singlu po jednym utworze każdej grupy, w wersji oryginalnej i zremiksowanej. Więc Dalek zremiksowali nasz kawałek, a my ich, dogrywając jeszcze nieco wokali. Zawarcie znajomości z Dalek było raczej przypadkowe. Nasz wydawca - Namskeio- chciał namówić do współpracy Dalek. Muzycy Dalek słyszeli wcześniej nasze płyty i bardzo im się one podobały, przy czym myśleli, że jesteśmy amerykańskim zespołem. Więc kiedy zaaferowany wydawca chcąc skłonić Dalek do współpracy musiał przedstawić jakieś argumenty, dlaczego Dalek powinni podpisać z nim kontrakt, powiedział im, że po prostu w jego wytwórni dystrybuowana jest dobra muzyka, a nas podał za przykład. Wtedy obie strony zaczęły kojarzyć fakty, a że byliśmy w trakcie trasy po Stanach, więc spotkaliśmy się z Dalek. W ten sposób powstała idea wspólnego singla, nagranego właśnie dla Namskeio. Nie jest to jednak jedyny split, jaki nagraliśmy, wcześniej współpracowaliśmy też z grupami z Francji i Włoch.
W czasie dzisiejszego koncertu przez przeszło pół godziny pojawiały się fragmenty tekstu i muzyczne frazy, które znam z singla z Dalek. Czy Dalek użył do remiksu części kilku waszych utworów, czy jednego?
Dalek zmiksował jedynie utwór Rouge. A to, że jego elementy pojawiały się dzisiaj raz po raz wynika z tego, że nasz koncert nie polega na odgrywaniu kompozycji w wersjach znanych z płyt, staramy się zaprezentować je w zupełnie inny sposób, jako część większej formy.
Zdobycie waszej płyty w Polsce jest kompletnie niemożliwe. Czy może się to zmienić w przyszłości?
Obecnie nie widzę takiej możliwości, ponieważ nie znamy żadnego wydawcy w Polsce. Więc jeżeli kojarzysz kogoś, kogo mogłaby zainteresować nasza muzyka, skontaktuj nas z nim, albo podrzuć mu nasze nagrania. Jednak to, że nie jesteśmy dystrybuowani w Polsce nie jest niczym szczególnym, chociażby we Francji także nie można kupić naszych płyt. Nie jest to jednak wynikiem naszych celowych działań, chcielibyśmy być dystrybuowani na całym świecie, jednak obecnie nasze płyty są dostępne jedynie w kilku krajach.
Czy w związku z tym koncertujecie przede wszystkim w Szwajcarii, czy też bywacie również za granicą?
Sporo gramy we Włoszech, trochę też w Londynie i w Niemczech. Prawdę mówiąc, na terenie Szwajcarii nie występujemy bardzo często, ponieważ jest to mały kraj i liczba klubów, gdzie moglibyśmy zagrać nie jest zbyt wysoka. Nie przepadamy za to za graniem podczas festiwali, ciężko jest nam się skupić. Za dużo dookoła hałasu.
Sami też sporo hałasu czynicie.
Ale jest to hałas zupełnie innego rodzaju. Drażni mnie ten rozpraszający i denerwujący szum, hałas pełen irytujących dźwięków dobiegających ze wszystkich stron. W klubie panuje bardziej przyjazna atmosfera do grania muzyki takiej jak nasza.
Jakiej muzyki słuchacie w wolnym czasie? Czy inspiruje ona was do tworzenia, czy też może źródeł natchnienia szukacie gdzie indziej?
Główną inspiracją jest otaczający nas świat. Może brzmi to prosto i naiwnie, ale tak jest. Rzeczy, które obserwujemy, przytrafiające się zdarzenia - to właśnie one sprawiają, że zaczynamy tworzyć coś własnego, tak na nie reagujemy. Natomiast określenie naszych muzycznych zainteresowań nie jest łatwe, sam pewnie wiesz jak to jest. Nie ma sensu zamykać się w jednym gatunku, więc słuchamy przeróżnej, według nas dobrej, muzyki. Czy będzie to hip-hop, klasyka, muzyka współczesna, punk, czy pop.
Dzięki za rozmowę i do zobaczenia w Polsce.
[Piotr Lewandowski]