O Impulse, poprzednim studyjnym albumie warszawskiego kwartetu, można było ostatnio zapomnieć. W ponad dwóch ostatnich latach, jakie upłynęły od jego premiery, zespół wydał uzupełnioną o remiksy reedycję półoficjalnej debiutanckiej epki, a gitarzysta Michał Przerwa-Tetmajer (z innym składem) swój autorski album. Impulse był moim zdaniem produkcją całkiem udaną i choć niepozbawioną słabszych momentów, to jednak operującą dobrym brzmieniem i ciekawie nim się bawiącą, z pierwiastkiem pewnej niejednoznaczności i podskórnego niepokoju. Zamykający ją „Protest song?”, utwór dość wyraźnie wyłamujący się z reszty zestawu silnym nawiązaniem do cięższej, gitarowej estetyki, mógł być mniej lub bardziej precyzyjnym zwiastunem jakiegoś zwrotu. Album numer cztery nim jednak nie jest i pozostaje dla mnie pozycją słabszą – zróżnicowaną w dynamice, silnie melodyjną, ale bardziej przewidywalną, w wielu momentach aż do przesady nastrojową, miękką i precyzyjnie wypolerowaną. Eksperymenty odstawia na bok, a jeśli manipuluje brzmieniem, to w dość skromnym, dyskretnym wydaniu. Utworem, którym zespół zapowiedział październikową premierę Jazzpo!, jest krótki, intensywny „Motor, motor, motor”. Nie jest w tym zestawie zbyt reprezentatywny (choć niepozbawiony przebojowego potencjału), płyta przynosi też bowiem najbardziej liryczne w wydaniu kwartetu momenty – bardzo minimalistyczne „Jedno jabłko mniej”, finałową repryzę i całkiem udany „Lot”, bardziej abstrakcyjny i rozmyty. Kolejny potencjalny „singiel”, „Dobrze jest mieć odznakę”, ma swoje dobre momenty, ale kojarzy się z Jaga Jazzist aż za bardzo. Nie służy płycie jej objętość, z prawie godzinnej całości takie na przykład „Opary” (wręcz niemiłosiernie męczące) spokojnie można by usunąć bez żadnej straty. Można oczywiście docenić konsekwencję, autentyczną – jak wierzę – wrażliwość, świetne zgranie i czerpaną ze współpracy radość, ale o tym, co dla muzyki kwartetu jest najbardziej znamienne, wiemy nie od wczoraj. Tym bardziej więc czas spędzony z Jazzpo! szczególnych emocji niestety nie przynosi.
[Marcin Marchwiński]