O ile Duch Gór był mocno osadzony w teraźniejszości, o tyle Partition to wyraźne spojrzenie w przeszłość. Podział, rozdział, a raczej rozbiory, które towarzyszyły Polsce w XVIII wieku ma – według zamysłu autora – odwzorowywać ta muzyka. I muszę przyznać, że szalenie dobrze mu to wychodzi. W żaden sposób bezpośrednio – jesli już znajdą się tu nagrania, będą to niewyraźne wypowiedzi, ktore de facto na nic konkretnego nie wskazują. Partition ukazuje dźwiękową przestrzeń rozkładu – łącząc nagrania terenowe, archiwalne fragmenty słuchowisk, w których słychać niewyraźne głosy i krzyki, zapętlone symfoniczne urywki, które wzmagają mroczną narrację w pierwszym z dwóch utworów. Podobnie jak w Duchu Gór, wszystko jest tu muzycznym kolażem, to bardzo wizualna muzyka, omijająca dosłowność. Nagrywający jako Lutto Lento, Lubomir Grzelak, w pierwszej części albumu w tle umieszcza tajemnicze stukanie, przypominające kroki na drewnianej podłodze; kogoś kto po kolei ogląda zastane obrazy, sytuacje, chodząc od pokoju do pokoju. To trafny sposób narracji – przeskakiwania między dźwiękami i nagraniami, nadanie temu materiałowi formy poprzez wprowadzenie narratora. Na końcu utwór zagęszcza się bulgoczącym syntezatorem, a po nim pojawia się druga kompozycja – spokojniejsza, mniej jest w niej napięcia, co podkreśla różnicę obu utworów, jednocześnie pokazując jak się uzupełniają. Partition to słuchowisko, artystyczna próba opisu historii, bardzo daleka od wiernego odwzorowania, raczej mgliście przedstawiająca zarysy sonicznej sfery, podejmując grę ze słuchaczem.
[Jakub Knera]