U źródeł projektu premierowo zaprezentowanego na Chicago Jazz Festival w roku 2011 było zaproszenie przez Experimental Sound Studio perkusisty Mike’a Reeda do zapoznania się z około 700 godzinami (zdigitalizowanych) taśm z archiwum nagrań Sun Ra, które studio owe obecnie posiada. Z tej nieprzebranej ilości Reed wybrał taśmę z próby zatytułowaną NY 1961, która stała się punktem wyjścia dla praz jego kwintetu Loose Assembly. Oczywiście ja, ani chyba nikt z postronnych, tej taśmy nie zna, więc trzeba zawierzyć deklaracjom muzyka i wydawcy (Cuneiform), że zawierała ona sesję tria bez perkusji i z Ra na elektrycznym pianinie, w której było wiele pomysłów, ale mało dopracowanych rozwiązań. Reed oraz wibrafonista Jason Adasiewicz zajęli się rozwinięciem wybranych idei w nową muzykę, w której znalazło się też miejsce na sample z oryginalnych sesji. Szczerze mówiąc, poza mówionym wprowadzeniem do płyty ciężko je wyłapać, bo kolektyw w składzie Greg Ward (saksofon altowy), Taylor Ho Bynum (kornet), Ingrid Laubrock (saksofon tenorowy), Tomeka Reid (wiolonczela), Mary Halvorson (gitara), Jason Adasiewicz (wibrafon)m Joshua Abrams (kontrabas), Tomas Fujiwara (perkusja), Mike Reed (perkusja, elektronika), Nick Butcher (elektronika) stworzył muzykę szeroko rozpostartą, mieniącą się barwami i przede wszystkim wyraźnie wychodzącą poza „tribute”, czy rearanżację.
New Myth / Old Science przynosi raczej współczesne odpowiedzi na muzykę Sun Ra, przywodzące na myśl pierwszą płytę Exploding Star Orchestra. Nikt tutaj nie udaje, że łączy się osobiście z kosmosem, nie próbuje używać wokalu, nawiązania są określone przez wykorzystywanie tematów unisono, koloryt, atmosferę. Na tę duży wpływ ma otoczenie najbardziej eksperymentalnych w ekspresji gitary Halvorson i kornetu Ho Bynuma przez iskierki wibrafonu, liryczne wejścia wiolonczeli oraz finezyjnie, nowocześnie swingująca sekcja rytmiczna. Eksploracja archiwów Sun Ra jest tu więc na poziomie organizacyjno-finansowym pretekstem do stworzenia chicagowsko-nowojorskiego tentetu, który bez takiego zlecenia pewnie nigdy by nie powstał, a na poziomie artystycznym – punktem wyjścia do jednej z piękniejszych niebanalnych jazzowych płyt roku.
[Piotr Lewandowski]