Jeśli za pomocą muzyki można byłoby tworzyć nowe światy, to Cameron Stallones w biurach podróży miałby jedną z najciekawszych ofert. Kolejne albumy pod szyldem Sun Araw przedstawiają co prawda inne stadia jego muzyki, ale „On Patrol” jawi się jako dzieło najbardziej rozbudowane, spójne i przemyślane, płynne od samego początku do końca.
Stallones swoje kompozycje zawsze buduje na kanwach improwizacji, w co aż ciężko uwierzyć, bo w wielu przypadkach kawałki są tak świetnie skonstruowane, że sprawiają wrażenie szczegółowo przemyślanych i dopracowanych. „On Patrol” to w większej mierze – niż w przypadku poprzedników – o wiele bardziej tropikalna muzyka, jeśli w ogóle można użyć takiego określenia. Transowe i spokojne rytmy brzmią bardzo ciepło, a jednocześnie oszczędnie, muzyka SA jest o wiele bardziej organiczna, a nieco mniej psychodeliczna. Taka rytmika świetnie łączy się z rozmytymi wokalami, czasem przyjmując trochę dubowy klimat.
Stallones ma niepowtarzalną zdolność budowania długich i rozwlekłych kompozycji w oparciu o proste formy. „Deep Cover” z powielonymi wokalami może więc brzmieć jak monumentalny hymn, a w 14 minutowym „Conga Mind” świetnie stopniowo rozwijają się kolejne elementy - od ambientowego wstępu, przez wzmacniającą się rytmikę, aż po pojawiające się kolejno klawisze, bębny, pogłos i grzechotki, stając się w końcówce utworem niemalże tanecznym. Niby proste, ale wrażenie robi. Całość jest oczywiście silnie osadzona w klimacie nagrań z lat 70. i 80., co dodaje kawałkom na „On patrol” niepowtarzalnego uroku. Rezultat jest doskonały.
[Jakub Knera]