Produkcję pierwszego od dziesięciu lat albumu Markusa Popp orientowały parametry dokładnie odwrotne do tych, na jakich opierała się jego wcześniejsza twórczość. Poprzednie jego utwory były oparte o programowanie, teraz Popp używał tylko ogólnie dostępnych wtyczek. Zamiast na topowych Macach, pracował na desktopie za 500 dolarów. Choć – jak deklaruje artysta – jest to płyta dużo mniej konceptualna niż poprzednie, skupiona raczej na takich podstawowych walorach muzyki, jak harmonia i melodia.
Rzeczywiście nowy Oval jest jakby – cokolwiek to znaczy – bardziej organiczny. Utrzymany w cieplejszych barwach. Ciągle tutaj sporo rozwydrzonej, nieokiełznanej elektroniki – zwłaszcza na płaszczyźnie rytmicznej; kotłujące się perkusyjne sample, krótkie spięcia, trzaski, zgrzyty. Asymetrie, dysonanse – wszystko to jednak lśniące jakimś ciepłym blaskiem, a nie tylko chroboczące krzemem. Niespodziewany i udany powrót.
[Michał Nierobisz]