Koncept albumy to nic niezwykłego we współczesnej muzyce, ale „Hospice” mimo że do ścisłej czołówki tego typu wydawnictw nie przejdzie, zasługuje na uwagę. Treść tej płyty stanowi miłość pracownika szpitala do dziewczyny ciężko chorej na raka, która w miejscu jego pracy przeżywa ostatnie chwile. Temat poruszany wiele razy nietrudno zbanalizować, ale Peterowi Silbermanowi, liderowu grupy, który jest autorem całego materiału na płycie, udało się go pokazać w interesujący sposób.
The Antlers operują różnymi środkami: raz są to nieco drażniące post-rockowe ataki gitar, innym razem bardziej folkowe, akustyczne utwory, czasem jest też miejsce na ambientowe, rozwijające się, drone’owe plamy. Momentami brzmi to dość patetycznie, ale całość jest zaskakująco spójna i za pomocą muzyki wyraziście odwzorowuje kolejne etapy choroby, od złości przez smutek po ostateczne pogodzenie się z nieprzychylnym losem. Jeszcze ważniejsze są jednak teksty, które do głównego tematu podchodzą często bezpośrednio, ale nierzadko ubierają tą tragiczną historię w barwne metafory.
The Antlers świetnie budują atmosferę i obrazują emocjonalne wahania nastrojów za pomocą muzyki, która w połączeniu z warstwą liryczną nierzadko daje piorunujący rezultat. Jeśli Silberman faktycznie pracował w szpitalu, należy mu pogratulować za to, jak na trwającym nieco ponad 50 minut albumie uwiecznił swoje przeżycia. Ale jeśli wcale nie był uczestnikiem tej historii i wszystko wymyślił – wtedy należy mu się jeszcze większe uznanie.
[Jakub Knera]