Thee Silver Mt. Zion powstało poniekąd jako side project Godspeed You! Black Emperor. Skład i nazwa kanadyjskiego kolektywu w przeciągu dekady działalności ulegały różnego rodzaju metamorfozom – swoją szóstą płytę grupa wydaje jako Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra, w dość skromnym, pięcioosobowym składzie. Brzmienie pozostaje niezmienne. Jak i estetyka opublikowanego – jak zwykle, podobnie jak krążki GYBE - przez Constellation wydawnictwa. Wspólny label obu projektów, jak i daleko idące koneksje personalne sprawiły, że dziennikarze przylepili TSMZ tą samą łatkę, mimo że muzyka grupy niewiele ma wspólnego z postrockiem. Jak deklaruje Menuck, jego formacja hołduje raczej etosowi punk rocka. Etosowi może i tak, bo grupa brzmi jakby nagrywano ją na jakimś squacie – chropawo i surowo. Od strony estetycznej niewiele jednak ma wspólnego z punk rockiem. Jeśli spróbować by jednak w przepastnym worku z napisem „punk” znaleźć jakiś podobny zespół, to byłby to chyba holenderski The Ex z czasów współpracy z wiolonczelistą Tomem Corą. Jesteśmy więc w okolicach folku z garażowym, rockowym pazurem. Jak zwykle jest z rozmachem, lirycznie i z emocją. Rozdzierającą.
[Michał Nierobisz]