polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
THE THERMALS Fuckin A

THE THERMALS
Fuckin A

The Thermals są pochodzącym z Portland triem, którego zamiarem jest tchnąć świeżego ducha w zasłużoną już dla amerykańskiej muzyki wytwórnię Sub Pop. Stara się ona obecnie odzyskać czołową pozycję, jaką wypracowała sobie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i jeżeli będzie stawiała na takie grupy jak The Thermals, powinno jej się udać. A naszemu trio powinno się udać zyskać szerszy niż, znikomy do tej pory, rozgłos. W ubiegłym roku ukazał się debiutancki album zespołu, teraz przyszedł czas na drugie uderzenie. Jest ono bardzo, ale to bardzo energetyczne i w porównaniu do debiutu, brzmi o wiele lepiej. Być może powód tkwi w tym, że pierwszą płytę muzycy nagrali w kuchni wokalisty, a teraz na cztery dni zawitali do studia w Seattle. Właśnie przyjemne, a zarazem będące przeciwieństwem ugłaskanego, brzmienie, już od pierwszego kontaktu z "Fucking A" zapewniło im moją sympatię. Połączenie punk-rockowego tempa i galopady wprost przed siebie, z garażowo brzmiącymi gitarami, daje naprawdę pierwszorzędny efekt. Nie jestem fanem określeń pokroju garage lub indie punk-rock, ale tutaj epitet "garażowy" jest na miejscu. Brzmienie jest równocześnie bardzo czyste, dzięki czemu naszpikowane przebojowymi patentami krótkie kompozycje wpadają w ucho i cieszą zmysł estetyczny ceniący najeżone gitary. Sporadycznie pojawiają się też sprzężenia i zgrzytliwe odgłosy, są one jednak drobnym dodatkiem do generalnie spójnego brzmienia.

Olbrzymia energia drzemiąca w muzyce, wzmocniona jest jeszcze od razu zapadającym w pamięć wokalem. Wokalista Hutch Harris wie, jak idealnie wkomponować swój śpiewi uwypuklić moc oraz emocje. Sympatyczny, ujmujący i szczery głos sprawia, że momentalnie czuje się, że The Thermals grają właśnie taką muzykę, jaką czują najlepiej i, że robią to z głębi serca. W efekcie dostajemy album pełen punk-rocka - melodyjnego w granicach rozsądku i naładowanego energią aż do przesady, który pozbawiony jest punkowej pretensjonalności i brudu. Ta porywająca lekkość - będąca tu komplementem - wynika z flirtu z rock'n'rollem i latami sześćdziesiątymi. Już sama okładka, odwołująca się do grafiki protestu, wskazuje inspiracje. W podobnie smakowity sposób podane są teksty. Nawet gdy poruszają one sprawy polityczne, przebija z nich nadzieja i idealizm, a nie zgorzknienie, czego najlepszym dowodem rewelacyjny, młodzieńczy Forward i porywający God and Country, po wysłuchaniu którego aż chce się wybiec na ulice i walczyć z hipokryzją otaczającego świata. Właściwie każdy z utworów, także i te traktujące o banalnych kwestiach, nosi ślad protest songu i jest im z tym bardzo dobrze. Jednocześnie, nie można im odmówić inteligencji i talentu do treściwych, charakterystycznych kompozycji - patrz na przykład How We Know.

"Fucking A" to dwanaście utworów, trwających niestety tylko dwadzieścia osiem minut i według mnie jest to największa wada tej bardzo dobrej płyty. Ale przynajmniej każda jej sekunda dowodzi, że muzycy włożyli w swą muzykę cale serce i zaangażowanie, na jakie było ich stać. Zdecydowanie polecam, bo The Thermals nie dość, że ładują słuchaczowi baterie swoją energią, to na dodatek grają autentycznie szczerą i autorską muzykę. I świetnie brzmią. Tak trzymać.

[Piotr Lewandowski]