Ledwo co opadły emocje po koncertowej promocji znakomitego Abyss, a Chelsea Wolfe powróciła z nowym, jeszcze mroczniejszym i jeszcze mocniejszym albumem zatytułowanym Hiss Spun. Paru wyśmienitych gości, większy skład osobowy w studiu oraz ogromna odwaga w prezentacji wokalnych rezerw, to te najbardziej istotne czynniki mające wpływ na powstanie najlepszej płyty w całej dotychczasowej dyskografii Amerykanki.
Potężne otwarcie za sprawą pierwszych trzech kompozycji, obok posępnego i cudownie przytłaczającego klimatu, wyróżnia przede wszystkim niezwykła gitarowa moc. Odpowiedzialność za jej wykreowanie wzięli na siebie znany z działalności w The Desert Sessions, A Perfect Circle oraz w Queens Of The Stone Age Troy Van Leeuwen, Ben Chisholm oraz sama Wolfe. Przeszywające riffy i piszczące solówki tworzące brudne, walcowate, garażowe brzmienie genialnego "Spun". Najlepszy na płycie, surowy, zawierający w najgłośniejszych fragmentach nadzwyczajną doomową energię "16 Psyche". Przestrzenny, powolnie wciągający w blackmetalową otchłań "Vex", w którym delikatny głos Wolfe w finale fenomenalnie karci drastyczny krzyk Aarona Turnera. Oniemienie i podziw pozwala ostudzić dopiero elektroniczny przerywnik w postaci "Strain".
Masywne utwory, w których głośne partie instrumentów idą w jednym szeregu, a czasami nawet dominują nad dotychczas pierwszoplanowymi wokalami cechuje doskonały timing, perfekcyjne operowanie nastrojem oraz niesamowita różnorodność. Kolejne, rozszywający noise'owo-dronową mocą "The Culling" oraz narastający w perkusyjnym opętaniu "Particle Flux" w bardzo przemyślany sposób prowadzą do dramatycznego "Twin Fawn". Następuje drugi szczytowy moment produkcji. Melancholia, spokój kontra hałas i krzyk skrojone na wzór chaotycznej psychodelii z obozu Converge to już zasługa bezkompromisowych cięć Kurta Ballou. Drumowe galopady, przenikliwe riffy, baśniowe wokale tworzą fantastyczną falę intensywnych odczuć, które znowu zostają umiejętnie wyciszone w subtelnym "Offering". Kolejne wybudzenie ze śpiączki za sprawą soczystego "Static Hum", a źródłem kolejnej hipnozy staje się ambientowy "Welt". Sopranowe popisy kontra nasycone mroczną atmosferą uderzenia robią ogromne wrażenie. I tak jest również na zamknięciu. Pochodzący z za światów balladowy "Two Spirit" i powodujący nagłe ocknięcie się "Scrape". Hiss Spun - bezwzględnie jedna z najlepszych metalowych płyt roku 2017.
[Dariusz Rybus]