Do twórczości Axela Willnera potrzeba nie lada cierpliwości, ale – pomimo pozornej prostoty – jest to muzyka budowana skrupulatnie. Szwed rozmywa granice między ambientem, zrytmizowanym, łopoczącym techno, kierując swoje upodobania trochę w kierunku minimalistów. Praktycznie wszystkie jego utwory wychodzą od prostego, zapętlonego motywu, który powtarza w nieskończoność, przyozdabiając go nakładającymi się na siebie warstwami dźwięku, gęstej ambientowej chmury, pod powłoką której kryją się mocno zniekształcone, melodyczne wariacje, rozbudowujące wolno, ale wytrwale narrację utworów. „Cupid’s Head” przez swego rodzaju mantryczność czasem przypomina krautrockowe, rozwodnione i oniryczne krajobrazy, których charakterystyczny, psychodeliczny trans w większym stopniu zwraca uwagę na wielowarstwowe tła niż powtarzalne bity na pierwszym planie. Te ostatnie – nawet jeśli jest ich więcej, jak w tytułowym utworze – bardziej niż selektywne dźwięki, tworzą jedną zlewającą się całość. Tak samo jest chociażby przy wolniejszym i bardziej mrocznym „No. No…” gdzie prosty loop i i struktura jest tylko punktem wyjścia, potem zamienionym w muzyczną magmę dźwiękową, oferująca trans i psychodeliczny, ambientowy trip. Nawet zamykający, najlepszy na płycie „They Won’t See Me”, mimo największego poziomu piosenkowości, stopniowo dodawanych elementów i potencjału przebojowości, w połowie zlewa się w zanikającą mgłę. Może to wydawać się nużące i wtórne, ale The Field ubiera swoje utwory w taką formę, że jego kompozycje w swojej repetywności potrafią wciągać i interesować.
[Jakub Knera]