polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Sultan Hagavik wywiad

Sultan Hagavik
wywiad

Samplodelia na kaseciakach, modulowanie brzmień, samplowanie popu, muzyki współczesnej i klasycznej. Sultan Hagavik są duetem osobliwym i wyjątkowym w skali Europy. Za instrumenty służą im magnetofony kasetowe, które wykorzystują nie tak jak trzeba (sic!), czerpiąc z ich usterek i błędów, które popełniają przy odtwarzaniu taśm. Rezultatem tych muzycznych poszukiwań jest ich najnowsza płyta "Talon dla Najbardziej Wydajnej Hostessy", o której opowiadają poniżej.

Jak powstał Sultan Hagavik? Od początku przyświecał wam zamysł wykorzystywania magnetofonów i kaset?

Mikołaj Laskowski: Chcieliśmy założyć zespół, który miał nazywać się Sultan Hagavik już parę lat wcześniej, ale nic z tego nie wyszło. W wakacje 2011 roku zacząłem nagrywać na magnetofon audycję z Programu Drugiego Polskiego Radia – robiłem to z wykorzystaniem różnych przycisków m.in. pauzy i przewijania. Te nagrania były dosyć dziwne i postanowiłem sprawdzić czy coś podobnego powstanie przy odtwarzaniu kasety. Okazało się że takie wykorzystywanie urządzenia ma sens. Pokazałem efekt Jackowi i postanowiliśmy założyć zespół, teraz już naprawdę. Przez długi czas uciekaliśmy od nazwy Sultan Hagavik, bo była już w pewnym sensie przeklęta, skoro wcześniej pod tym szyldem nic nam nie wyszło.

Jacek Sotomski: Miałeś wielkie opory przed tym, żeby nadawać nazwy utworom...

Mikołaj: Tak, bo wiedziałem, że jeśli tytuły pojawią się zbyt wcześnie, możemy stracić całą energię. Ale po dwóch miesiącach stwierdziliśmy że gramy już na serio i nazwa nadaje się idealnie, mogliśmy też zacząć wymyślać tytuły.

Jak wyglądał proces kształtowania się materiału? Na ile ważne są konkretne kasety, typ nagrań i rodzaj magnetofonów?

Mikołaj: Kompozycyjnie wygląda to bardzo różnie. Czasem mamy sprecyzowany pomysł, koncepcję formalno-brzmieniową, wiemy że chcemy zrobić utwór w konkretnym stylu, który brzmi w określony sposób. A często jest tak, że się spotykamy, bierzemy kasety – także przypadkowe – zaczynamy grać, okazuje się, że dane połączenie brzmi ciekawie i idziemy dalej w tym kierunku. Zdarza się więc, że wiele elementów nagrań jest dziełem przypadku.

Jacek: Ale do nich dobudowujemy kolejne elementy i warstwy dźwięku. 

Ważne są dla was pojedyncze brzmienia instrumentów, które potem zgrywacie z kasety i łączycie z innymi elementami?

Jacek: Tak robiliśmy przy „8 Przepięknych Melodiach” – bardzo dużo rzeczy zgrywaliśmy z youtube, ponieważ chcieliśmy mieć określone brzmienie, które pasowałoby do elementu założonego wcześniej.

Mikołaj: Wykorzystaliśmy też sample z Pokemonów.

Jacek: Tak, to było nasze założenie wyjściowe!

Mikołaj: Roboczy tytuł to była „Suita Pokemon”…

Jacek: „Suita Niłtełdo”.

Mikołaj: Zgrywaliśmy z konsoli odgłosy pokemonów z bazy danych. Wybieraliśmy takie, które fajnie brzmiały i bardzo często robiliśmy z nich bity. Nie takie klasyczne, perkusyjne podkłady, bardziej pętle o mniej bitowym charakterze.

Jak to się ma do nowego materiału?

Jacek: Przy okazji nowego materiału, utwory powstawały inaczej. To były kompozycje koncertowe. Zaczynaliśmy od improwizacji, a potem budowaliśmy formę. Często korzystaliśmy też z fragmentów, które pojawiły się już wcześniej, ale wykorzystaliśmy je zupełnie inaczej.

Mikołaj: W listopadzie 2012 graliśmy koncert i doszliśmy do wniosku, że strasznie nie chce się nam odgrywać naszych dotychczasowych utworów. Postanowiliśmy, że przypadkowo dobierzemy kasety i będziemy wkładać je do magnetofonu. Mamy je nawet opisane w specjalny sposób: jest nazwa piosenki, utworu i nasza umowna nazwa magnetofonu, w którym należy ją odtwarzać. Przed tym koncertem stwierdziliśmy, że zrobimy zupełnie nowe piosenki. Braliśmy na chybił trafił kasety, wkładaliśmy je do innych magnetofonów niż wcześniej opisaliśmy i improwizowaliśmy na bazie wcześniejszych utworów.

Jacek: Następnie braliśmy kolejne kasety z innego kartonu i znów improwizowaliśmy, później je porządkując.

Na ile to, co robicie, jest swoistym recyclingiem tego, co jest już w waszym posiadaniu, a w jakim stopniu wykorzystujecie pojedyncze ścieżki, które potem na zasadzie warstw sklejacie w całość?

Mikołaj: Dla mnie bardzo ciekawy jest moment, w którym zestawiamy ze sobą dwa gotowe utwory – piosenkę albo utwór muzyki współczesnej – kompletnie pomijając ich wewnętrzną strukturę, na miejscu której tworzymy nową, wiążąc obie kompozycje.

Jacek: To jest sedno naszego zespołu. Kilka razy pojawiało się określenie „plądrofonia” na temat naszej muzyki...

Mikołaj: Bo to jest plądrofonia...

Jacek: No tak, plądrujemy fonie (śmiech), ale nie w taki sposób jak np. robił to John Oswald na materiale „Plunderphonics”, gdzie z pojedynczych kawałków miksował nowe piosenki. Raczej zestawiamy gotowe utwory, wykorzystujemy ich fragmenty, a przy okazji je przetwarzamy.

Mikołaj: W sumie jest to myślenie kompozycyjne, kierujemy się poszukiwaniem różnych rodzajów materiału: myślimy o czasie, o barwie.

Czy jest jakiś typ utworów albo muzyki, które najbardziej odpowiada wam przy tworzeniu kompozycji i ma największy potencjał?

Mikołaj: Każda muzyka ma potencjał, to raczej zależy od kontekstu w jakim się pojawia.

Jacek: Na „Talonie dla Najbardziej Wydajnej Hostessy” w utworze pt. "Pierwszy Kawałek" jest wycięty początkowy akord jednej z nieparzystych symfonii Beethovena.

To znaczy, że nagraliście go ze zmodyfikowaną kompozycją czy po prostu w takim momencie trafiliście na ten fragment?

Jacek: To było akurat zsamplowane od A do Z. Wycięliśmy pierwszy akord i zapętliliśmy go na taśmie. Ale później gramy na niej, przetwarzając ten akord. Jak wciskasz play i przewijanie, obroty taśmy się zmieniają, zwalniają, dźwięk jest nieco niższy, a przy okazji zaczyna się psuć, bo mechanizm nie ogarnia się co się dzieje.

Mikołaj: Czyli powstaje „nowa nadbudowana struktura” (śmiech).

Jacek: Tak, ale w innym utworze jest Scelsi i Dawidek (archiwalne nagrania Kazimierza Dawidka ukazujące możliwości techniczne oboju – przyp. red), bardziej klasyczne brzmienie.

Mikołaj: Generalnie ostatnio opracowujemy dużo muzyki rozrywkowej z lat 60., ewentualnie późnych 70. z tzw. bitem. Pozostałe rzeczy trudno określić.

Jacek: Była też smutna muzyka elektroniczna późnych lat 80. i 90. Ale np. pojawiają się tez The Beatles – w jednym z b-side'ów wykorzystujemy zwrotkę i końcowy refren ich piosenki.

Mikołaj: Plus nasze dograne partie np. fragment improwizacji akordeonu nagranego na dyktafonie.

Jak wpływa na to fakt, że edukujecie się muzycznie: Jacek jest magistrem kompozycji, Mikołaj skończył licencjat. Ma to w tym przypadku znaczenie? Zarówno przy umiejętności komponowania jak i znajomości materiału.

Mikołaj: Mam nadzieję, że niedługo będę magistrem (śmiech). Oczywiście, że to ma znaczenie – gdybym nie interesował się muzyką współczesną, nie nagrywałbym dziesiątek kaset z koncertami z Warszawskiej Jesieni, które teraz wykorzystujemy. Przy Sultan Hagavik zazwyczaj myślimy kompozytorsko.

Jacek: Ale nie traktujemy materiału ideologicznie. Nie czujemy, że niesiemy w Polsce kaganek plądrofonii czy usterkowania, więc teraz musimy zrobić to w określony sposób. Nie czujemy się „kapłanami sztuki” – to raczej zabawa.

Mikołaj: Chociaż utwory na najnowszej płycie wyszły nam dosyć poważnie. 

Jakie wykorzystujecie magnetofony i odtwarzacze? Opowiedzcie trochę więcej o waszych technikach.

Jacek: Dużo zależy od tego – takie wrażenie mieliśmy po „8 Przepięknych Melodiach” – że kawałki brzmią dużo sprawniej technicznie, bo graliśmy na nich ponad pół roku a nie 2-3 miesiące. Uczyliśmy się techniki gry na magnetofonach.

Mikołaj: Mamy techniczną biegłość, której nie musimy już poprawiać. Ale na początku bardzo dużo rzeczy, które chcieliśmy osiągnąć, sprawiało nam trudność. Nie okiełznaliśmy jeszcze całego sprzętu i często przed koncertami okazywało się, że można stworzyć coś nowego, o czym nie mieliśmy pojęcia. Musieliśmy nauczyć się grać na magnetofonach jak na normalnym instrumencie.

Coś was zaskoczyło, odkryliście tajniki kaseciaków?

Mikołaj: Na dyktafonach dzięki pokrętłu „pitch shift” można zmieniać w sposób płynny prędkość odtwarzania taśmy, to bardzo fajna właściwość.

Jacek: Ciekawe jest przewijanie na podglądzie.

Mikołaj: Generalnie każdy magnetofon ma swoją charakterystykę i wciskanie tych samych przycisków w ten sam sposób na innym sprzęcie może przynieść inne efekty. Może obniżyć dźwięk, zniekształcić go, czasem głowica jest bardziej dociśnięta do taśmy. 

Jacek: Często nawet dwa egzemplarze tego samego modelu działają diametralnie inaczej.

Mikołaj: Poza kwestiami wysokości dźwięku, bardzo fajne rzeczy dzieją się z barwą. Jeden magnetofon przy odpowiedniej kombinacji klawiszy tworzy swego rodzaju filtr– dźwięk się załamuje a później wzrasta, dziwnie rozpościera się po przestrzeni.

Jacek: Ciekawe zniekształcenia powstają przy wykorzystaniu przycisku pauzy.

Mikołaj: Plus zaburzenia odtwarzania – taśma odtwarza się w normalnym tempie, ale skacze szybciej lub wolniej.

Jacek: Gdy wciśnie się coś, czego nie powinno się wciskać, głowica dostaje sprzeczne sygnały i nie rozumie o co chodzi.

Czyli błąd i usterkę macie wpisaną w twórczość? Coś, czego nie powinno się robić.

Mikołaj: Tak, dokładnie. To nasz drugi tag na bandcampie, zaraz po plądrofonii (śmiech). Chociaż jest to usterka kontrolowana, ponieważ nauczyliśmy się powtarzać pewne patenty. 

Nasuwają się skojarzenie z cut & paste, djskim miksowaniem. Oczywiście to zupełnie inna stylistyka i muzyka, ale może widzicie jakieś połączenia metodologiczne między waszą twórczością a wspomnianym podejściem?

Mikołaj: Nie widzę połączenia, nawet o tym za bardzo nie myślałem. Nie czuję takiego związku.

Jacek: Gdy zaczęliśmy grać, musiałem się edukować i przeczytać manifest wspomnianego Oswalda na temat plądrofonii. Kiedy zakładaliśmy zespół, nie zastanawialiśmy się nad ideą czy inspiracją, która mogłaby nam przyświecać.

Mikołaj: Natomiast bardzo nas cieszy wymyślanie tytułów utworów.

Uwielbiam tytuł „Zahałcz Mi!”.

Jacek: To cytat! Swego czasu na youtube był taki film z nagrania nocnego programu w podrzędnej stacji telewizyjnej. Siedziały w nim dwie kobiety, ubrane w dosyć obcisłe stroje – widzowie, którzy do nich dzwonili musieli wykonywać wydawane przez nie polecenia. Zadzwonił jakiś mężczyzna, który powiedział, że jest psem, przedstawił się nawet jako Pies Kundel z Torunia. Kajał się przed nimi, mówił, że liże im stopy, wielbi szanowne panie. W pewnym momencie jedna z nich powiedziała: "Zahałcz mi". No i masz inspirację

Mikołaj: Jesteśmy pod ogromnym wpływem Ewy Drzyzgi. Była kiedyś u niej hostessa, która zainspirowała nas do tytułu naszego albumu. Inspirują nas „Kuchenne Rewolucje”. Cudowny Sok Serdelkowy - Magda Gessler zamówiła w jednej z restauracji serdelka i dostała parówkę z mięsa oddzielonego mechanicznie, z którego - jak sama stwierdziła - nie tryskał, a powinien, cudowny sok serdelkowy.

Jacek: Z kolei „Świetlisty ser Jedi” to mocna derywacja cytatu z reklamy McDonaldsa, w której jest piosenka o cheeseburgerze i jego składnikach. Oczywiście był to ser cheddar, co my zrozumieliśmy jako ser Jedi. Co jakiś czas takie pomysły zapisujemy, mamy masę niewykorzystanych. Może powinniśmy specjalnie do tych tytułów ułożyć piosenki?

Jak rejestrowaliście materiał na album „Talon Dla Najbardziej Wydajnej Hostessy”?

Mikołaj: Poprzednie albumy były rejestrowane na żywo na setkę. Teraz kupiliśmy multitracker kasetowy Fostex, na którym można nagrać tylko jedną ścieżkę w tym samym czasie. Więc albo nagrywamy kilka magnetofonów na jedną ścieżkę, jeśli jest to możliwe albo po kolei rejestrujemy wszystkie ścieżki. Zrobiła się z tego bardziej robota studyjna.

Jacek: Produkcja (śmiech). Chociaż wszystko zależy od utworów – nie stosujemy jednego modelu. Niektóre kasety albo kawałki wymagają tego, aby się nad nimi pochylić, inne nie. Czasem wykorzystujemy dwie kasety jednocześnie, kiedy indziej siedem. Nasz nowy album to stricte wersja studyjna – na tyle ile możemy jest to wycyzelowana muzyka. 

Mikołaj: Kiedy nagrywa się cyfrowo czasem można przesunąć jedną ścieżkę, jeśli stwierdzimy, że może to brzmieć lepiej. Na analogu jest to o wiele trudniejsze. 

Macie struktury, na których opieracie się podczas koncertów?

Mikołaj: Mamy ogólne założenia formalne, mamy zawsze ten sam materiał. Przeważnie przetwarzamy dźwięk w podobny sposób w ramach tego samego utworu, natomiast jest też dużo improwizacji. 

Jacek: To wynika z tego że przy wykorzystywaniu magnetofonów nie stosujemy komputerowej precyzji. Czasem naciśnięcie o milimetr mniej lub więcej, może powodować znaczącą zmianę.

Mikołaj: Nigdy nie osiągniemy takiego samego efektu. Możemy się jedynie do niego zbliżyć.

Jacek: Dlatego warto chodzić na nasze koncerty! (śmiech)

[Jakub Knera]