Po raz piewszy od +- dekady The Ex przyjechali na klubową trasę po Polsce w bazowym składzie, jakim jest obecnie kwartet (ich koncerty w 2010 i 2011 roku były bardziej okazyjnymi występami w większych składach). Co więcej, zespół wykorzystał tę okazję by ograć nowy materiał, który wypełnił większość warszawskiego koncertu (i jak sądzę, również pozostałych). Z "Catch My Shoe" usłyszeliśmy bodajże cztery utwory, ze starszych rzeczy chyba tylko Theme from Konono na drugiego bisa. Zarówno koncert, jak i nowy materiał pokazały, że The Ex przeżywają n-tą młodość i po kompletnym już zgraniu się z Arnoldem de Boer wypracowują charakterystyczną formułę muzyczną - kontynuującą wątki obecne na poprzedniej płycie, z piosenkami utkanymi raczej z fal gitarowego rzężenia a nie riffów, afrykańskimi inspiracjami i polirytmią. Z drugiej strony, w jednym z nowych utworów zaprezentowali opowieść niczym Tom Waits. Koncert nie obył się bez drobnych problemów, w pierwszym utworze padł mikrofon i zawiodła perkusja, ale nagłośnienie było całkiem dobre, a sceniczny żywioł The Ex - pierwszorzędny. Wyjątkowy zespół.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]